rozdział 17

541 37 2
                                    


- Chciałbyś może posadzić ze mną kwiaty? - co to za propozycja? W sensie bardzo bym chciał, ale tego się nie spodziewałem.
- Skąd nagle taka propozycja? Ale chętnie - powoli wstaje z jasno szarego fotela w takiej jakby biblioteczce. Sam nie wiedziałem, że blondyn coś takiego posiada dopóki nie zapytałem się go czy ma jakąś książkę do poczytania, a on zaprowadził mnie tu. Zapewne nie wiem jeszcze o kilku pomieszczeniach biorąc pod uwagę jaki jego dom jest wielki.
- Chce po prostu stworzyć z tobą taką jakby historię. Wiem, że dziwnie może to brzmieć ale każdy posadzony przeze mnie kwiat ma jakąś historię. I właśnie taką chce mieć z tobą - czy to nie słodkie? Za kilka lat nawet jakbyśmy już nie byli razem, kwiat zostanie. Nawet gdy w zimę przykryje go śnieg i on zniknie z powierzchni ziemi, na wiosnę znowu odżyje i będzie tak samo piękny jak wcześniej.
- Co zamierzasz posadzić? -  idziemy teraz dosyć długim ciemnym korytarzem, żeby dotrzeć na taras, który prowadzi do ogrodu.
- Myślałem nad dzwonkami. Wiedziałeś, że każdy kwiat ma jakieś znaczenie? - podaje mi czarną metalową łopatkę i sam bierze taką samą.
- Naprawdę? W sensie wiedziałem, że tam jakieś poszczególne kwiaty są na jakąś okazję, ale nigdy nie zagłębiałem się w ten temat - szybko tłumaczę, tak żeby nie wyszło, że kompletnie nic o tym nie wiem.
- Chodź, w międzyczasie opowiem ci trochę o tym - macha ręką i daje mi do zrozumienia, że mam za nim podążać, co też robię.
- No więc każda róża jaką ode mnie dostałeś miała inne znaczenie. Może się wydawać, że każda ma podobne, co nie jest mylne ale też nie jest do końca trafne. Na przykład fioletowe róże jakie dostawałeś ode mnie na samym początku, oznaczały one miłość od pierwszego wejrzenia. Ludzie zawsze myślą, że jeśli chcesz komuś wyznać uczucia to musi to być akurat czerwona róża, ale czemu akurat ona? Jest tyle różnych kwiatów i kolorów na świecie, a ludzie akurat uczepili się tej róży. Każdy kwiat wyraża coś innego, od uczucia miłości po wdzięczność i podziękowania. Nie ma znaczenia komu i jakiego kwiata dasz, ważne by wyrażało to twoje prawdziwe uczucia - czyli jednak te róże miały jakieś znaczenie.
- A ty skąd wiesz tyle o kwiatach? - powoli wykopuje dziurę w miejscu, w którym dostałem polecenie od blondyna.
- Zawsze miałem problem z wyznawaniem uczuć drugiej osobie, dlatego też wpadłem na pomysł wyznawania uczuć kwiatami. Trochę poszperałem w internecie i już wiedziałem co dany kwiat oznacza. Może wydawać się to banalne, ale to takie pomocne. Tak na prawdę ty jako pierwszy usłyszałeś ode mnie takie prawdziwe kocham cię - moje serce mocno rozpala się na te słowa. Nie spodziewałem się, że taka osoba jaką do niedawna był Clay zmieni się na czułego i kochającego chłopaka. Ale czy to ja tak go zmieniłem? 
- Nad czym tak myślisz? Wiesz wygląda to dziwnie jak raz wpatrujesz się w dziurę, a raz na mnie - mówi lekko się śmiejąc.
- Ah tak! Przepraszam, zamyśliłem się - odpowiadam łapiąc konewkę pełną wody.
- No dobrze, poczekaj tu przyniosę kwiatka - mówi wstając na równe nogi. Tak właściwie chyba będę musiał mu powiedzieć co mnie dręczy, a jest to moja przeszłość. Nigdy na mnie nie naciskał mówiąc, że mam mu to powiedzieć, za co jestem bardzo wdzięczny. Ale ja już nie potrafię tego ukrywać dla samego siebie, czuję jakbym go okłamywał, nie chcę tego. Zjada mnie to od środka, to tak jakbym ukrywał coś co jest najcenniejsze na świecie.

- Clay - gdy wraca do mnie z jasno fioletowym kwiatem, czuję jak serce podchodzi mi do gardła. Przecież mam mu powiedzieć bardzo ważny element mojego życia. Łapie go za rękę i ciągnę ostrożnie w dół żeby usiadł obok mnie.
- Co się stało? - pyta spokojnie odkładając kwiata na bok.
- Muszę ci coś powiedzieć. Jest to dla mnie ciężkie temat, proszę nie oceniają mnie po tym co powiem, ani nie bądź zły. Proszę - ostatnie słowo mówię tak cicho, że nawet nie wiem czy on to usłyszał. Mój głos się lekko łamie i brzmię jakbym miał się zaraz rozpłakać.
- Kochanie - mówi kojąco - Nie ważne co mi teraz powiesz nadal będę cię kochać i nie będę patrzeć na ciebie inaczej - owija swoje ręce wokół mojego torsu i przyciąga do siebie.
- Może zacznę od tego, że chcę opowiedzieć ci w końcu o mojej przeszłości. Gryzie mnie to wewnętrznie od kilku dni i nie chcę tego już przed tobą ukrywać - biorę głęboki oddech i powoli kontynuuje.
- To wszystko działo się około trzy lata temu, miałem wtedy dwadzieścia dwa lata, po prostu byłem młody i głupi. Żyłem w jakiejś wykreowanej rzeczywistości, w której każdy jest dobry i nie ma czegoś takiego jak narkotyki. Jednak jedna noc zmieniła całe moje myślenie, zaciągnięty na domówkę przez przyjaciela imprezowicza nie było dla mnie dobrym doznaniem. Na pewno wolałbym żyć nawet do teraz w tej cudownej bańce niż popaść w to gówno. Poznałem tam pewnego chłopaka, owinął mnie wokół swojego palca, a ja nie zdawałem sobie z tego sprawy. To on pokazał mi jak wygląda prawdziwe życie, chodzenie po najgorszych możliwych melinach, imprezach i innych takich. Wiesz jak to jest, kiedy obracasz się z taką osobą nie trudno zostać przez nią zniszczony. Na początku zaczęło się niewinnie, tutaj coś zapale, tam coś wezmę i tak dalej, ale jak się domyślasz na tym się nie skończyło. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co to chociaż najmniejsza samokontrola i po prostu skończyłem naćpany w krzakach. Niestety do dzisiaj czasem cały w rozsypce potrafię coś wziąć. Owszem żałuję tego następnego dnia i to bardzo, i wiem co teraz sobie możesz myśleć, zakochałeś się najzwyczajniej w świecie w ćpunie - gdy to wszystko wylatuje mi z ust czuję taką jakby ulgę, w końcu go nie okłamuje.
- Kiedy ostatnio no wiesz - mówi poważnym głosem a moje plecy od razu zostają pokryte ciarkami. Czyli jednak kłamał, że nie będzie mnie oceniać?
- Ponad miesiąc temu. Proszę uwierz mi, wiem, że takim osobom nie powinno się ufać, ale ja naprawdę już nie biorę - przerażenie zostania samym bez niego zżera mnie od środka, nawet jeszcze bardziej niż tamto.
- Dobrze, wierzę ci, ale teraz musisz mi obiecać, że już nigdy więcej nic nie weźmiesz i oddać mi to co masz - wiem, że czeka mnie długa droga, żeby chłopak ponownie mi zaufał.
- Nie mam nic przy sobie, wszystko zostawiłem w tamtym mieszkaniu, ale i tak tam to wywaliłem. Jeśli mi nie wierzysz możesz iść przeszukać moje rzeczy.
- Nie, nie zrobię tego. Ufam ci na tyle żeby wiedzieć kiedy kłamiesz, a kiedy nie. Chcę żebyś tylko wiedział, że zawsze masz mnie przy sobie i możesz do mnie przyjść z każdym problemem - mocniej się do niego przytulam, a on kładzie swoją głowę na tej mojej.

- George wiem, że to może nie na miejscu przy obecnej sytuacji, ale moi rodzice chcieli się z nami spotkać i co najważniejsze poznać ciebie - łopatka, którą jeszcze niedawno zakrywalem korzenie kwiatu wypada mi z rąk, a wzrok kieruje się na chłopaka.
- Jak to chcą mnie poznać? Zgodziłeś się? - jego mina nie mówi nic dobrego, chyba nie ma wyjścia.
- Musiałem, naciskali na mnie - patrzy na swoje buty, gdy jego poczucie winy go zżera.
- Na kiedy nas umówiłeś?
- Powiedziałem tylko i wyłącznie, że jak będziemy mieli czas to wpadniemy.

Purpurowe wino || DNFWhere stories live. Discover now