rozdział 16

546 39 12
                                    


Nie, nie, nie, nie, jak do tego doszło? Całe moje mieszkanie jest zalane. Wszystkie rzeczy jakie ze sobą zabrałem, ubrania, elektronika, która nie tylko jest moją i przeróżne pamiątki, które nawet nie wiem czemu zabrałem ze sobą. Minęły dosłownie dwa dni od naszego powrotu z Paryża a tu takie coś, pozostaje mi się tylko i wyłącznie modlić, że nie zalało sąsiadów. Tak naprawdę to gdzieś połowa mieszkania była zalana, tyle dobrego, że wtedy nie było mnie w domu. Farba już gdzie nie gdzie zaczęła odchodzić, a podłoga wygląda trochę jakby miała się zapaść. I co ja mam teraz zrobić? Niby mógłbym zadzwonić do Clay'a i powiedzieć mu co się stało, ale z drugiej strony nie chce się też narzucać. Oh, czemu to musi być takie trudne? I jak ja się z tego później wytłumaczę? Dobra później się nad tym zastanowię, teraz muszę szybko zbierać się do biura, żeby nie było żadnych podejrzeń.

Dzień zleciał wręcz bardzo szybko, za szybko. Głównie zastanawiałem się co mam zrobić i doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie przenocować w biurze dopóki nie znajdę czegoś na szybko. A po hotelach jakoś nie widzi mi się targać. Jest już taka godzina, że raczej nikogo nie powinno być, więc postanawiam się trochę rozgościć. Gdy chcę wyjść na korytarz biura słyszę kroki dosłownie tuż za drzwiami, przez co jestem trochę zaniepokojony. Przecież nikogo nie powinno już być, więc kto to? Kroki ucichają, a moje serce podskakuje mi do gardła. Klamka lekko drga a ja powoli odsuwam się do tyłu. Niestety nie miałem tyle czasu żeby się gdzieś ukryć, nakryli mnie. Okazuje się, że tą osobą był Clay, który trzymał coś w ręce przed sobą, ale kiedy mnie zobaczył szybko to schował za siebie.
- George? Co ty tu robisz? Nie powinieneś być już w domu? - podchodzi trochę bliżej mnie i przygląda mi się.
- Jakby ci to powiedzieć - nie wiem czy dobrym pomysłem jest mu mówienie tego. Nawet jeśli jest moim chłopakiem i wiem, że by mi pomógł, ale nie mam innego wyjścia - Zalało mi mieszkanie i nie mam gdzie mieszkać - mówię szybko, a mina blondyna zmienia się razem z powiedzianym zdaniem.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś? - przyciąga mnie ramieniem do siebie, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Nie chciałem się narzucać - mówię w jego klatce piersiowej.
- Czemu uważasz, że byś się narzucał? Przecież wiesz, że nie ważne co by się działo znalazłbym dla ciebie miejsce - ciepło, które od niego bije sprawia, że czuje się bezpieczny. Bardzo bezpieczny.
- Przepraszam - to jedyne co potrafię wymyślić w tej sytuacji.
- Nie masz za co. Mam coś dla ciebie, chciałem ci to dać jutro, ale wynikła taka a nie inną sytuacja i no - jedną rękę wyciąga za siebie czarne pudełko z czerwoną wstążką.
- Co tam jest? - oglądam pudełko z każdej strony żeby dowiedzieć się czegoś więcej, ale to na nic.
- Otwórz to się dowiesz - uśmiecha się w moją stronę. Niepewnie odwiązuje najpierw wstążkę i odkładam ją na biurko za mną a potem otwieram czarne wieczko pudełka. Moim oczom ukazują się klucze z cudownym breloczkiem róży.
- Po co mi klucze?
- To są klucze do mojego mieszkania. Chcesz ze mną zamieszkać? - aż nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałem się tego.
- Oczywiście, że chce! - gwałtownie przytulam się do niego przez co lekko się śmieje.

Po tygodniu sprzątania i przenoszenia wszystkiego co dało się uratować z mojego mieszkania do tego blondyna czuję się znacznie szczęśliwszy. Na szczęście żaden sąsiad nie skarżył się, że coś mu zalało. A kwiaty, które otaczają mnie w mieszkaniu mojego chłopaka przynoszą mi taką jakby szczęśliwą aurę, która na krok nie chce mnie opuścić. Lekko podskakuje do góry, gdy blondyn postanawia się do mnie przytulić od tyłu. Oczywiście oddaje przytulasa odwracając się do niego twarzą. Powolny pocałunek, który jest mojej inicjacji powoli się rozkręca, a motyle w moim brzuchu buzują. Zdecydowanie brakowało mi kogoś takiego, do kochania. Oczywiście miłość to nie tylko buziaczki i przytulanie, ale i wspieranie siebie nawzajem. Tego ostatniego zdecydowanie brakowało w moim poprzednim związku, no bo jak można rujnować drugiego człowieka do takiego stopnia, że woli się zabić niż pójść na terapię? I jeszcze mu wmawiać, że nikogo lepszego nie znajdzie i jest nikim bez niego. Na szczęście po kilkunastu miesiącach cierpienia w końcu to wszystko się zakończyło. Chciałbym to wszystko kiedyś opowiedzieć Dream'owi ale czuję, że nie jestem jeszcze na to gotowy.
- Za trzy miesiące wyjeżdżam - mówię ze smutkiem gdy w końcu odrywamy się od siebie.
- Tak bardzo tego nie chce - dodaje i mocniej wtulam się w niego.
- Ja też tego bardzo nie chce, ale takie są zasady. Będziesz musiał wrócić i spełnić swoją umowę do końca - patrzymy sobie w oczy. Chciałbym się dowiedzieć o nim wszystkiego, na dobrą sprawę nawet nie wiem jaki jest jego ulubiony kolor, a jesteśmy razem. Ale czy to jest ważne? Najważniejsze jest to, że czuje się przy nim bezpiecznie.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - wypalam, a uśmiech wkrada nam się na twarz.
- Skąd to pytanie tak nagle? Zielony - zielony, czyli najpiękniejszy kolor ziemi, inaczej też kolor odrodzenia.
- A twój? Opowiedz mi coś więcej o sobie, tak bardzo chciałbym wiedzieć wszystko.
- Niebieski. Nie uważasz, że te dwa kolory idealnie ze sobą grają? Tak jak niebo i trawa, wszystko pasuje ze sobą wręcz idealnie - podchodzę do okna w już naszej sypialni i zatapiam się w pięknym zachodzie słońca.
- Kocham cię, wiesz o tym? - horyzont co chwilę zmienia kolor, czemu te wszystkie kolory wyglądają tak ślicznie? Każdy ze sobą pasuje pomimo, że nie wyglądają na takie.
- Jakbym mógł tego nie wiedzieć? Też cię bardzo mocno kocham i postaram się wyciągnąć z ciebie nawet najmniejszą rzecz - nasze ręce splatają się ze sobą, a zachodzące słońce lekko nas oślepia.

Purpurowe wino || DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz