rozdział 20

414 31 0
                                    


Trzy miesiące. Właśnie tyle minęło od tamtego dnia. Czy coś się zmieniło? Zasadniczo to nie, ale w praktyce tak. George zaczął chodzić na terapię odwykową, a Clay bardzo mocno go w tym wspierał. Po niecałych dwóch miesiącach George został zwolniony do domu i właśnie w tym momencie zakończył nie tylko swoją terapię ale i najtrudniejszy etap w życiu.  Ale niestety coś się kończy a coś zaczyna, właśnie dlatego nie można się zbytnio przywiązywać. Czemu? Może dlatego żeby nie zostać zranionym, albo nie czuć, że robi się coś złego pomimo, że tak nie jest. I właśnie tak czuł się George, przywiązany. Lotnisko tego dnia nie było najszczęśliwsze, jakby coś przypuszczało, ale co? Katastrofę lotniczą? Nie, raczej nie. Bardziej smutek, że kolejne przywiązane do siebie osoby z mocną więzią muszą siebie opuścić na czas nieokreślony. I znowu to samo, obietnice, które w praktyce nie mają nawet szansy zaistnieć.
- Proszę obiecaj mi, że będziesz codziennie dzwonił lub pisał - blondyn tego dnia był strasznie nieznośny, cały czas albo powtarzał jak to nie kocha bruneta, albo co to nie zrobią jak wróci.
- Dobrze, postaram się - całuje go w policzek na pożegnanie.
- Wiesz, że cię kocham? - powtarzając to już któryś raz z rzędu, nie brzmi to tak dobrze.
- Oczywiście, że wiem. Mówisz mi to już chyba dwudziesty raz tego dnia - śmieje się, ten ostatni raz.
- Bo to prawda, nie chcę żebyś wyjeżdżał - łapie jego dosyć zmarzniętą dłoń w te swoje i próbuje je chodź na chwilę ogrzać.
- Ja też tego nie chce, ale nic na to nie poradzę - właśnie w tej chwili słyszą komunikat, w którym mówią, że można już wsiadać.
- Już czas - blondyn wzdycha puszczając rękę swojego partnera, przecież jeszcze niedawno byli szczęśliwi.
- Pamiętaj, że nie ważne co się stanie zawsze będę przy tobie, nawet jeśli nie będzie mnie obok - czy tak nie kończy się każdy dobry film? Na słodkich słówkach i pocałunku. Ale oni się jeszcze nie pocałowali.
- Pocałujesz mnie w końcu? - zniecierpliwiony brunet, i rozbawiony blondyn, czy to nie mieszanka wybuchowa?
- Nie, żebym miał pewność, że na pewno wrócisz - chłopak na to przewraca oczami i podchodzi do swojego partnera odebrać co jego. Szybki pocałunek obu stron przypomina im co będzie im brakować przez najbliżej miesiące.
- A więc do zobaczenia?
- Wrócę jak najszybciej, obiecuję - ostatni przytulas i co? W drogę.

Pas startowy, który dokładnie widać zza okna i samoloty, które bez przerwy przylatują i odlatują. Clay może przysiąc, że od teraz to jego najmniej lubiany widok. George wcale nie czuł się lepiej, nie spodziewał się, że tak zatęskni za tym miejscem, a nawet jeszcze nie wystartowali. Głową sama leci mu na szybę, a oczy zamykają się. To były długie miesiące

Puste miejsce w samochodzie mówiło samo za siebie, a radio, które próbowało zagłuszyć ciszę wcale nie pomagało. Głucha cisza, która bębniła mu w uszach dobijała go wręcz do ziemi. A myśl, że nie zobaczy swojego ukochanego przez najbliższy rok przytłaczała go. Jakby dostał propozycje polecenia razem z brunetem do Londynu nawet by się nie zastanowił i zrobiłby to jak najszybciej, ale nie mógł. Nie mógł opuścić swojej firmy i co najważniejsze swojego przyjaciela bez słowa. Dlatego też wracał teraz sam do pustego domu, tak jak robił to kiedyś. Rutyna, którą będzie powtarzać, zamęczy go, a on doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Dom, w którym jeszcze niedawno razem spędzali każdą wolną chwilę i każdy najlepsze momenty  jest teraz pusty. No może prawie pusty, przez blondyna, który zastanawia się co ma ze sobą zrobić. Cisza go rozsada, głowa go już od tego boli.

Purpurowe wino || DNFWhere stories live. Discover now