3

320 10 2
                                    

Oficjalna, nudniejsza część uroczystości dobiegła już końca. Książę wygłosił krótką mowę, której z powodu dzielącej nas odległości nie było dane mi słyszeć. Podejrzewam, że wychwalał odwagę i waleczność owego Illyra. Na pewno wspomniał też coś o potrzebie jedności i wspólnemu przeciwstawieniu się każdemu zagrożeniu. Czy nie tak wyglądają takie przemówienia? Wątpiłam aby wyskoczył z czymś oryginalnym lub zabawnym. Twarze zebranych pozostały przez całe przemówienie poważne i skupione. Kilkoro dzieci zaczęło ziewać a potem szturchać się patykami za co szybko zostały skarcone przez swoje matki. Wreszcie książę powiedział to co miał do powiedzenia i zszedł z placu by szybko zostać zastąpionym przez kilku młodzików. Chłopcy, którzy z racji wieku nie mogli być jeszcze pełnoprawnymi wojownikami ustawili się w szeregu dumnie prezentując swoje zbroje i miecze. Każdy z nich miał na ręce opaskę w innym kolorze. Za nimi dostrzegłam tablicę do której przyczepione zostały takie same opaski. Chyba zaczynałam rozumieć o co w tym chodzi. To był turniej, a przynajmniej coś w rodzaju turnieju podczas, którego zostanie wyłoniony zwycięzca. Mogłam się domyślić, że bez walki się nie obejdzie.

Podczas gdy na placu trwały przygotowania do pierwszej rundy kilka kobiet zaczęło roznosić i polewać zebranym mężczyznom napoje. Młodsze dzieci zostały zagonione do domów, a te starsze albo wpatrywały się w rozpoczynający się pojedynek albo skakały w rytm muzyki. Zapanował luźniejszy, mniej formalny nastrój. Postanowiłam, że najwyższy czas zacząć działać. Zarzuciłam na głowę kaptur i zaczęłam zchodzić ze stromego zbocza prosto w stronę osady. Rosnące tutaj drzewa i powoli zapadająca ciemność jak na razie skutecznie ukrywały moją obecność.

Nie spieszyłam się, powoli stawiałam krok za krokiem. Starałam się poruszać bezszelestnie i nie dać się wypatrzyć czujnym oczom wartowników. Nikt z tu zebranych nie spodziewał się nieproszonego gościa co ułatwiało zakradnięcie się do obozu.

Stanęłam za jednym ze znajdujących się na obrzeżach domów i wzrokiem odszukałam generała. Stał w towarzystwie tego drugiego Illyra i księcia. Rozmawiali ze sobą wesoło, popijając podany im napój. Generał co jakiś czas wybuchał śmiechem. Każdy jego uśmiech działał na mnie jak płachta na byka. Czekałam na dogodny moment.

Na szczęście nie musiałam długo czekać. Po pewnym czasie generał odłączył się od swoich towarzyszy i odszedł od zebranego pod placem tłumu. Właśnie zaczynała się druga runda. Nowi przeciwnicy skrzyżowali swoje miecze co wywołało kilka wiwatów i zachęcających okrzyków. Wszyscy skupili się na trwającym pojedynku, nikt nie patrzył w moją stronę. Wiedząc, że lepszej okazji nie będzie wyszłam zza budynku i szybkim krokiem zaczęłam się zbliżać do generała. W tym samym czasie pojedynek się zakończył i jego zwycięzca został nagrodzony brawami. Dobrze, róbcie więcej hałasu. Byłam już bardzo blisko, jeszcze tylko kilka metrów. Sięgnęłam do sztyletu schowanego za pasem. Wyciągnęłam go i uniosłam go do góry gotowa zadać cios gdy będę dostatecznie blisko.

Byłam już krok od niego, krok od spełnienia swojej obietnicy i wyrównania rachunków kiedy rozległ się głośny krzyk.

- Cassian za tobą – krzyknął książę

Generał z niebywałą prędkością wykręcił się do tyłu łapiąc moją rękę, która już spadała razem ze sztyletem. Ścisnął mnie mocno i siłując się ze mną spróbował wyrwać mi broń z ręki. Kaptur spadł z mojej głowy odsłaniając moją twarz. Spojrzałam w jego duże piwne oczy, takie same jak moje. Nie, nic nas nie łączyło, nic a nic.

Z krzykiem wyrwałam rękę z jego uścisku i zamachnęłam się aby zadać ponowny cios. Widziałam zaskoczenie i szok malujący się na jego twarzy i poczułam triumf. Adrenalina wystrzeliła w moje żyły i nawet nie zauważyłam jak lecę do tyłu, a potem była już tylko ciemność. 

Złamana przysięgaOnde histórias criam vida. Descubra agora