10

270 8 1
                                    

Przeszłość

Zapadająca powoli noc zagania mnie do jednej z tutejszych gospód. Okolica była zbyt niebezpieczna bym mogła nocować pod gołym niebem więc musiałam poszukać schronienia. Nie żeby stary, obskurny budynek potencjalnie pełen pijanych, natrętnych mężczyzn był najlepszą opcją. Jednak był to jedyna opcja na jaką było mnie stać. Uważnie przeliczam drobne monety trzymane w ręce. Wystarczy na mały pokój na jedną noc i ciepły posiłek, może nawet coś mi zostanie. 

Stojąca przede mną rudera była jedynym miejscem w mieście gdzie nie będą mi zadawać niepotrzebnych pytań. Wiem to z doświadczenia. W takich miejscach nigdy nie pytają. Pytania zdarzają się w elegantszych miejscach, gdzie nocują bardziej zamożne osoby. Tutaj liczyło się tylko to, aby zapłacić należną sumę. Nawet samotne pojawienie się nastoletniej dziewczyny nikogo nie obejdzie. 

Nocowałam już w kilku takich miejscach, przeważnie zimą kiedy temperatura znacznie spadała i nocowanie na zewnątrz groziło zamarznięciem. Czasami zakradałam się do jakiejś stodoły i kładłam się na sienie. Musiałam tylko uważać aby wstać przed właścicielami i zniknąć nim ci mnie zauważą. Nie zawsze mi się to udawało. Kilka razy oberwałam miotłą lub mokrą ścierką. Kilka razy zostałam złapana i grożono mi zamknięciem w piwnicy. Kilka razy kiedy się obudziłam znalazłam obok siebie śniadanie, którego jednak nigdy nie tykałam. Bałam się, że będzie zatrute. Bo czemu ktoś miałby być dla mnie dobry. Byłam przybłędą, obcą osobą, a nawet złodziejką. Tak, byłam złodziejką. Kradłam kiedy byłam głodna i kiedy potrzebowałam nowych ubrań. Z czasem nauczyłam się nie odczuwać z tego powodu wstydu, inni mieli więcej na sumieniu, a potrafili chodzić z wysoko podniesioną głową. 

Z kolei lato i cieplejsze dni podczas wiosny i jesieni spędzałam z dala od miast i osad. Ukrywałam się w lesie i czasami byłam nawet szczęśliwa. Nie potrafiłam już jednak łapać motylków i skakać radośnie. Nauczyłam się budować szałasy, łowić ryby i polować. Nigdy wcześniej nie musiałam tego robić, mama zawsze w czarodziejski sposób zdobywała dla nas jedzenie. Płakałam przez dwa dni po tym jak pierwszy raz zabiłam zająca. Jednak na trzeci dzień ciągle płacząc oskórowałam i oprawiłam go, aby później go zjeść. Mięso mi nie smakowało i czułam się po nim ociężała, jednak kiedy ponownie zgłodniałam kolejny raz wybrałam się na polowanie. Do zabijania przyzwyczaiłam się tak samo jak do kradzieży. Po kilku miesiącach wyzuty sumienia przestały mnie męczyć. 

Tak więc błąkałam się po całym księstwie nigdzie na zagrzewając na długo miejsca. Nigdy nie wróciłam do domku, w którym mieszkałam z mamą. Nigdy nie wróciłam do miasta, w którym mama straciła życie, omijałam je z daleka. 

Od kilku dni kręciłam się po północnej części dworu. Było to chyba najmniej przyjazne miejsce w którym kiedykolwiek przebywałam. Nigdy nie nabrałam zaufania do istot nie będących zwierzętami. Wszyscy fae wydawali mi się podstępni i niegodni zaufania, ale ci tutaj byli najgorsi ze wszystkich. Cały czasz szukali pretekstu do zwady i nie okazywali żadnych uczuć. Nawet swoich sąsiadów traktowali z wyrachowaniem i nadmierną ostrożnością. 

Gospoda była pełna. Nie zauważyłam ani jednego wolnego stolika. Nieśmiało podeszłam do baru zastanawiając się czy dostanę jakiś pokój.  Zatrzymałam się przy odwróconej do mnie tyłem barmanki, kobieta nalewała własnie jakiś alkohol. Kiedy skończyła odwróciła się i posłała mi zaskoczone spojrzenie. 

- Zgubiłaś się? - pyta 

- Dostanę pokój i kolację? 

Kobieta mierzy mnie uważnym spojrzeniem.

- Masz pieniądze? 

Kładę na blat kilka monet. 

- Mało

Złamana przysięgaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ