32

132 10 1
                                    

Pierwsze co do mnie dociera to potworny ból, którego źródła nie jestem w stanie zlokalizować. Czuję tylko napływające co chwila fale ostrego, obezwładniającego bólu. Nie jestem w stanie się podnieść, w jakikolwiek sposób ruszyć czy nawet skoncentrować na czymś innym niż ten ból. Mijają minuty, godziny, a ja pozwalam aby ból mnie pochłaniał. 

Po całej wieczności ból w końcu daje za wygraną. Powoli i niechętnie opuszcza moje ciało pozostawiając je zdrętwiałe i bezwładne. 

Pierwsze co dociera do mnie to uczucie czegoś mokrego spływającego po moim policzku. Potrzebuję kilkunastu sekund by uświadomić sobie, że prawdopodobnie są to moje łzy. Po kilkunastu następnych unoszę rękę i dotykam mokrego miejsca by odkryć, że to coś jest zbyt lepkie by być łzami. W dodatku ten zapach, łzy tak nie pachną. Wzrokiem odnajduję moją dłoń. Muszę przysunąć ją bardzo blisko twarzy ponieważ wszystko dookoła jest rozmazanie i niewyraźnie. Skupiam na niej mój wzrok. To nie są łzy, łzy nie mają czerwonego koloru. Kiedy uświadamiam sobie, że jest to krew wszystko ponownie pochłania mrok.  

Na przemian budzę się i tracę przytomność. Kiedy tylko jestem w stanie niezdarnie poruszam kończynami niczym nowo narodzone dziecko. Wszystko byle tylko ponownie nie tracić kontaktu z rzeczywistością. Kiedy jestem nieprzytomna nawiedzają mnie koszmary, których nie umiem przegnać. Koszmary, które przypominają mi o najgorszych chwilach mojego życia. Zawsze zaczynają się niewinnie, mała dziewczynka bawiąca się na łące zostaje użądlona przez pszczołę. Zapłakana z puchnącym palcem biegnie do mamy. Naiwna nie wie co to prawdziwy ból, ale przecież to tylko kilkuletnie dziecko. Kolejny koszmar widziany zza drewnianej ławki. Straszny mężczyzna ciągnie za sobą błagającą kobietę. Nie zważa na jej krzyki i łzy, z nienawiścią wbija w nią nóż. Kolejny koszmar dziewczynka, teraz nieco większa biegnie ile sił przed siebie zostawiając za sobą martwe ciało matki. Kolejne sceny przepełnione bólem, samotnością,strachem, głodem i zimnem. Tak mijają całe lata, aż pojawia się niewielki promyczek słońca. Obietnica bezpieczeństwa i miłości. Ten jednak szybko ucieka, a w jego miejscu pojawia się kolejne martwe ciało kobiety. Nie ma sensu biec za promykiem, zresztą może był tylko złudzeniem, czymś co miało dać nadzieję by następnie kolejny koszmar mógł ją wyrwać. 

***

Kiedy kolejny raz odzyskuję przytomność czuję się już nieco lepiej. Leżę jeszcze przez chwilę bojąc się ruszyć w obawie, że ból powróci lub ponownie odpłynę. Jednak kiedy upewniam się, że nic takiego się nie wydarzy powoli podnoszę się z ziemi. 

Siadam prosto i wykonuję kilka głębokich wdechów. Czuję zawroty głowy, ale to nic z czym nie mogłabym sobie poradzić, po prostu za długo leżałam. 

Zastanawiam się ile czasu minęło, dzień, dwa, może więcej? Co tak właściwie się stało? Ostatnie co pamiętam to bezskuteczne szukanie sztyletu. 

Nagle wspomnienia powracają i wydaję z siebie zduszony okrzyk przerażenia. Zakrywam usta rękami. 

Pamiętam wszystko. Moją babkę leżącą na ziemi, martwą z wystającym z piersi sztyletem. Moim sztyletem. Pamiętam uderzenie w tył głowy i ciemność. Pamiętam jeszcze czyjeś ręce ciągnące mnie po ziemi i niewyraźny głos. 

Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu drogi ucieczki. 

W okół jest ciemno i wilgotno. Dostrzegam stare meble otulone materiałem na którym zebrało się sporo kurzu. To chyba jakaś piwnica. 

Tym co przykuwa moją uwagę są schody prowadzące do drzwi, jedynego wyjścia z tego miejsca. Już wstaję aby sprawdzić czy są zamknięte, kiedy te się otwierają. Staje w nich mężczyzna, który wygląda dziwnie znajomo.

- Proszę moja ptaszyna się obudziła - mówi - Smacznie się spało? 

Wpatruję się w niego starając się przypomnieć gdzie go już widziałam. Mężczyzna jest bez wątpienia fae. Ma szpiczaste uszy, po bokach lekko posiwiałe włosy, a jego usta wykrzywia złośliwy uśmieszek. W jego oczach jednak nie ma rozbawienia, tylko pogarda i złość. 

- Wydaje mi się, że zadałem ci pytanie? Niegrzecznie jest nie odpowiadać na pytania, mama cię tego nie nauczyła? 

Ciągle milczę wpatrując się w niego uważnie, ten głos, ta twarz, taka znajoma. 

- Czeka nas więcej pracy niż sądziłem. Jak widać moja córka nie potrafiła nawet porządnie wychować swojego dziecka, ale nie martw się ptaszyno, twój dziadek wszystko naprawi. 


Złamana przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz