27

138 11 2
                                    

Kobieta która czeka na nas przed chatką ma na sobie prostą, szarą sukienkę z długim rękawem. Jej jasne włosy są starannie upięte w kok na czubku głowy. Nie zdobi jej żadna biżuteria, a na jej twarzy na próżno szukać choćby śladu makijażu. Jest pospolita, normalna, nie tak ją sobie wyobrażałam. 

Kiedy widywałam ją w snach lub może powinnam powiedzieć koszmarach jawiła mi się jako wyniosła i bogato odziana dama. Stała zawsze nade mną i patrzyła niczym na karalucha, którego nie warto nawet rozdeptać jej czystym, uszytym z najlepszych skór butem. Innym razem krzyczała i potrząsała mną nazywając bękartem i winiąc za śmierć córki. Zawsze budziłam się wtedy zdyszana, często z okrzykiem przerażenia i zaczynałam płakać. Płakałam ponieważ często wierzyłam w jej słowa.

Jednak kobieta, która idzie nam na spotkanie jest niepewna, zagubiona i przestraszona, tak różna od kobiety z moich snów, a w jej oczach i na jej twarzy nie ma gniewu i zniesmaczenia. Jest za to zaciekawienie i coś w rodzaju nadziei. 

Czas jakby zwalnia, poruszam nogami jednak nie zauważam bym poruszała się na przód. Słyszę głośne trzepotanie mojego serca i czuję jak zaczynają pocić mi się ręce. Mój oddech również staje się zbyt głośny i pomimo, że oddycham coraz szybciej mam wrażenie, że to ciągle za mało. Moje płuca potrzebują coraz więcej powietrza, a ja nie jestem w stanie im go dostarczyć. Zaczyna kręcić mi się w głowie, a obraz przed ozami się rozmazuje. Za chwilę stracę przytomność. Wiem co się dzieje, mam atak paniki, to nie pierwszy raz.

Czyjaś ciepła dłoń spoczywa na moim ramieniu. Pod wpływem tego ciepła i jej ciężaru mój oddech się uspokaja. 

- Jestem tu z tobą - mówi Cassian - Jesteś bezpieczna. 

Tak, jestem bezpieczna, z nim jestem bezpieczna, wierzę w jego słowa, nikt nie może mnie już skrzywdzić. Atak paniki zaczyna mijać.

- Dobrze - chwali mnie Cassian - Spokojnie

- Nie zabieraj ręki, nie odchodź - proszę go cicho

- Zostanę u twojego boku - obiecuje Cassian - Zawsze będę przy tobie córeczko. 

Córeczko, słowo, którego zbyt długo nie słyszałam. Słowo które nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś usłyszę. Słowo, które wlewało ciepło w moje serce. 

Kobieta jest już kilka kroków od nas, a kiedy znajduje się już przy nas z jej oczu wypływają łzy. Być może płakała już wcześniej, ale odległość i moje własne emocje nie pozwalały mi tego dostrzec. Zatrzymujemy się i patrzymy na siebie w ciszy. Nie jest ona niezręczna. 

Kobieta, moja babka, przygląda mi się nie ukrywając wzruszenia. Ociera łzy jedną ręką, a druga wyciąga w moją stronę. 

- Najdroższa - mówi do  mnie - Tak długo cię szukałam. 

Widząc brak reakcji z mojej strony opuszcza rękę. 

- To prawda, jesteś moją babką? - pytam aby się upewnić

- Tak skarbie - mówi - Jesteś taka podobna do matki, do mojej córki. Tak bardzo mi jej brakuje, była słońcem mojego życia. 

- To dlaczego pozwoliłaś aby zgasło? - pytam 

Cassian gładzi mnie delikatnie po ramieniu. Tym gestem chce mi nie tylko pomóc, ale i przypomnieć bym nie oceniała jej zbyt szybko. 

- Tak bardzo tego żałuję, nawet sobie nie wyobrażasz jaki smutek i żal czułam po jej śmierci, jak bardzo za nią tęskniłam kiedy opuściła naszą wioskę. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym wszystko aby ja uratować. Nie było mnie tam jednak bym mogła powstrzymać mojego męża. 

- Ja jednak tam byłam i wszystko widziałam - mówię 

- Biedne dziecko, nikt nie powinien widzieć takich rzeczy. Bardzo mi przykro i tak bardzo cię przepraszam. Zawiodłam ją i ciebie nie ma dla mnie wytłumaczenia.

- Jak to się stało, że zaczęłaś jej szukać? - pyta Cassian widząc, że nie wiem jak poprowadzić dalej tą rozmowę. 

Kobieta obrzuca go uważnym spojrzeniem. Ciekawe co sobie o nim myśli? Czy wini go za śmierć swojej córki? Czy czuje do niego nienawiść, wstręt, odrazę? A może całą winę bierze na siebie i swojego męża? 

- Wyrzuty sumienia dręczyły mnie od kiedy moja córka Astrid musiała opuścić wioskę. Czułam, że zawiodłam ją jako matka, ale takie było prawo. Mój mąż i inni nie pozwolili by jej z nami zostać. Każdego dnia zastanawiałam się co dzieje się z nią i jej dzieckiem. Modliłam się o to aby znalazła szczęście i bezpieczne schronienie. Prosiłam wszystkich bogów jacy istnieją by otaczali ją swoja opieką. W dniu kiedy Astrid wróciła byłam w domu, przygotowywałam posiłek i czekałam na powrót męża. Kiedy wrócił i zobaczyłam krew na jego ręce i nożu wiedziałam, że stało się coś strasznego. Był wzburzony i nie chciał mi nic powiedzieć. Uderzył mnie kiedy nalegałam i dopiero wtedy wykrzyczał co zrobił. Pobiegłam na rynek i tam znalazłam jej ciało, płakałam przy nim całą noc. Rankiem mnie odciągnięto i zabrano ją aby zakopać ciało. Życie straciło sens w moich oczach. Nie wierzyłam, że człowiek, którego kochałam był zdolny do czegoś takiego, że okazał się potworem. Oznajmiłam, że chcę od niego odejść, on jednak zaśmiał się tylko i zaciągnął mnie do piwnicy. Zamknął mnie tam i nie pozwalał przez długi czas wychodzić, aż straciłam rachubę czy na zewnątrz panuje dzień czy świeci księżyc. Pewnego razu kiedy przyniósł mi chleb i wodę zapomniał zamknąć drzwi. Nie wahałam się długo, uciekłam. Przysięgłam mojej córce, że cie odnajdę, że upewnię się, że jesteś bezpieczna. Szukałam cię miesiącami, latami, to było jak szukanie igły w stogu siana, przecież mogłaś być wszędzie.  Wiedziałam tylko, że jesteś dziewczynką i masz włosy po Astrid, tyle dowiedziałam się od ludzi, którzy byli tamtego dni na rynku i cię widzieli. To cud, że cię odnalazłam. 

Jej historia mnie poruszyła. Ta kobieta również wiele wycierpiała. Tak jak mówił Cassian sama była ofiarą krzywdzących praw i zasad. Straciła córkę, którą bardzo kochała i zobaczyła w swoim mężu potwora. 

- Czy jesteś w stanie mi wybaczyć? - pyta mnie kobieta 

- Nie wiem - odpowiadam, pomimo żalu jaki czuję nad jej losem nie jestem pewna czy potrafię jej wybaczyć. Dopiero co zaczęłam przebaczać Cassianowi. To wszystko dzieje się za szybko - Naprawdę nie wiem. Twoje słowa mogą mijać się z prawdą, jaki mam dowód na to, że nie kłamiesz.

- Spójrz w moje oczy, w oczy cierpiącej matki i powiedz, że kłamię. 

- Nie jestem daemati, nie czytam w myślach - oznajmiam

- Żadna decyzja nie musi zapadać dzisiaj - wtrąca Cassian po czym zwraca się do kobiety - Możesz tutaj zostać, uznaj to miejsce za swoje. Dajcie sobie kilka dni na przemyślenie. 

- Jemu wybaczyłaś, pozwoliłaś mu być w twoim życiu ? - pyta mnie kobieta

-  To komu i co wybaczam jest tylko moją sprawą - rzucam cierpko - Nie powinno cię to interesować. Wracajmy.

Cassian nie odzywa się i wyciąga w moją stronę ręce. 

- Proszę nie odchodź - woła kobieta kiedy już mamy się wzbić w powietrze - Wrócisz? 

Nie daję jej odpowiedzi. 





Złamana przysięgaWhere stories live. Discover now