39

122 9 0
                                    

Po godzinie zaczęłam mieć dość, po trzech byłam bliska błagania o chociaż krótką przerwę, po czterech marzyłam tylko o tym aby ktoś pozbawił mnie przytomności. Jazda konna okazała się być torturą. Ciągłe podskakiwanie i opadanie było nie do zniesienia. Bolał mnie każdy mięsień w nogach, brzuchu i plecach, a w głowie wirowało niczym na karuzeli. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie dosiądę jednej z tych bestii, nawet pod groźbą śmierci. 

Siedzący za mną mężczyzna zdawał się być nieświadomy mojego stanu lub po prostu to ignorował. Niby dlaczego miałoby go obchodzić jak się czuję? Dobitnie pokazał mi, że moje uczucia są dla niego nic nie warte. 

Przez większość drogi siedziałam sztywno wyprostowana, byle jak najdalej od niego, teraz nie miałam już na to siły. Z każdą mijającą minutą moje mięśnie coraz bardziej się poddawały, aż w końcu przylgnęłam do jego klatki piersiowej szukając jakiegokolwiek oparcia i ulżenia w cierpieniu. Nawet jeżeli to on był jego źródłem. 

Wirowanie w głowie doprowadzało mnie do nudności. Całe szczęście, że mój żołądek był w miarę pusty. Tylko to ratowało mnie od kompletnego ośmieszenia i zwrócenia zawartości żołądka prosto na głowę jego konia. Gdybym miała na to siłę odwróciłabym się aby celować w niego. 

 - Napij się - odzywa się po raz pierwszy odkąd wyruszyliśmy i podaje mi bukłak z wodą. 

Biorę go od niego i pociągam pierwszy nieśmiały łyk. Może jest zatruta? Nie widziałam aby sam pił. 

Pozwala mi na trzy łyki potem wyrywa mi  bukłak z rąk.

 - Nie znasz umiaru - wypomina mi 

- Długo będziemy jeszcze jechać? - pytam wymęczonym głosem 

- Jeszcze trochę - odpowiada bez emocji 

Jęczę na jego słowa. 

- Jesteś taka słaba, waleczna to prawda, ale słaba. Miałaś ciężkie życie, byłem pewien, że dzięki temu nabierzesz siły i woli do walki.

- Wybacz rozczarowanie - mówię 

- Twoja matka też była słaba, nie potrafiła sama właściwie kierować swoim życiem. Wszystkie decyzje podejmowałem za nią, a ten jeden raz kiedy zadecydowała sama skazał ją na cierpienie. 

- Nie mów o mojej mamie 

- Dlaczego? - szczerze się dziwi, jakby nie rozumiał - Być może właśnie powinniśmy o niej porozmawiać. 

- Zabiłeś ją - mówię 

- To prawda, z ciężkim sercem, ale jak mówiłem wcześniej nie żałuję swojego czynu, tak było trzeba. 

- Wcale nie - kłócę się z min resztkami sił - Mogłeś ją oszczędzić, pozwolić jej odejść. 

- Zhańbiła mnie, a potem miała czelność wrócić.

- Więc o to w tym chodzi? O twoją zranioną dumę? 

- Chodzi o siłę. Jesteś silny albo jesteś nikim. Zawsze wiedziałem, że chcę być tym silnym, że chcę budzić strach i podziw u innych. Gdyby zobaczyli we mnie chociaż okruch słabości cały ten strach i podziw by przepadły. Przez twoją matkę mogłem wydać się słaby. Nie potrafiłem upilnować własnej córki, a teraz pozwalałem aby sobie ze mnie drwiła wracając chociaż jej tego zabroniłem. Nie rozumiem dlaczego to zrobiła. Tak jak mówiłem, twoja matka nie potrafiła podejmować właściwych decyzji. 

- Wróciła dla mojego ojca - mówię sama nie wiem dlaczego

- Słucham? 

- Obiecał jej, że spotka się z nią ponownie za siedem lat, siedem miesięcy i siedem dni. 

- I ona w to uwierzyła? Zaprawdę była bardzo naiwna. 

- Nie, nie była naiwna, była zakochana. 

- Co jej to przyniosło? Wystawił ją, ten drań chciał się tylko zabawić, uwiódł ją i porzucił. Zadrwił z niej i jej rodziny. 

- I sprawił, że wyglądałeś na słabego.

- Zaczynasz rozumieć. Nie wolno wybaczać. Jeżeli raz komuś wybaczysz on to wykorzysta. Zawiedzie cię kolejny raz, a potem następny, będzie czerpał z ciebie, aż nic ci nie zostanie. Dziwi mnie, że po tym co zrobił przyjęłaś go z otwartymi ramionami. 

- Na początku próbowałam go zabić - oznajmiam

- Pochwalam. Nie wyszło co nie?

- Jak sam powiedziałeś jestem słaba. 

- Co się zmieniło? Dlaczego zmieniłaś o nim zdanie? 

- Poznałam jego punkt widzenia - odpowiadam 

- Co powiedział? Powiedział ci, że kochał twoja matkę, że szukał jej całymi latami, a potem opłakiwał jej stratę? 

- Nie - mówię - Przyznał się do błędu, okazał skruchę i żal. Nie szukał jej ani nie opłakiwał. Nie wiedział co się z nią stało, nie wiedział też o mnie. 

- Myślisz, że teraz będzie szukał ciebie? Na pewno znalazł twoją babkę z twoim nożem w sercu. Co mógł sobie pomyśleć? 

Milczę zastanawiając się nad odpowiedzią, zastanawiając się nad tym co teraz mogło się dziać w Velaris. 

Amren na pewno uwierzyła, że to ja ją zabiłam. 

Co sądziła reszta? 

I najważniejsze, w co uwierzył Cassian? 


Złamana przysięgaWhere stories live. Discover now