Wydają się mili
Weszliśmy do środka, był tam tylko jeden chłopak, który miał na sobie czarne dresy oraz białą bluzę, czarnym kapturem i nadrukiem płomienia. Po chwili spojrzałem na jego twarz. Była taka, normalna i spokojna? Nie wiem jakbym miał inaczej to określić. Miał długie i ciemne włosy, które związane były białą bandamą. Lecz mimo wszystko zauważył nas dopiero po chwili, bo skupiał się na czytaniu mangi. Chyba tak to się nazywa.
- O cześć! - jego głos był taki miły, spokojny po prostu przyjemny dla ucha - Ja jestem Nick, albo Sapnap jak wolisz. A ty?
- Nick, to jest wasz nowy kolega. Spędzi z wami tu trochę czasu, mam nadzieję że miło go przyjmiecie. Dobrze więc możesz się przedstawić. - Dodał mi otuchy Phil, przynajmniej się starał.
- Em, no więc.. Więc ja jestem George..
- Hej George.
- Dobra chłopaki, skoro już się poznaliście, to ja zostawiam ciebie w dobrych rękach. Ja muszę lecieć sprawdzić co u innych i przy okazji zawołam pozostałą dwójkę twoich lokatorów. Do zobaczenia!Philza wyszedł, a ja nie za bardzo wiedziałem co mam zrobić, więc Nick do mnie podszedł i pomógł mi z bagażami. Przy okazji starał się ze mną rozmawiać. Gdy tak minęło kilka minut w końcu zacząłem się otwierać na nową znajomość. Odłożyliśmy póki co moje rzeczy na moje łóżko po czym zaczęliśmy rozmawiać.
- Więc bruneciku, skąd tu przybyłeś co?
- No więc ogólnie to jestem brytyjczykiem, ale mieszkam w Nowym Jorku od kąd skończyłem 10 lat.
- O Boże też jesteś z Europy! No wreszcie! Tu są głównie osoby z Ameryki i z nami mieszka Meksykaniec.
- Skoro jesteś z Europy to czemu tu jesteś?
- A no tak, rozpędziłem się, przepraszam. Jestem w połowie Grekiem, a w połowie Amerykaniniem. Ogólnie mieszkam w Teksasie, znaczy mieszkałem, bo ostatnio moja rodzina przeniosła się na Florydę.Floryda, stan, z którego pochodził Clay. Gdy to usłyszałem miałem ochotę się rozpłakać. To tak boli...
- Em, wszystko w porządku? - zapytał ciemnowłosy widząc zmianę mojego nastroju.
- Wszystko w porządku, po prostu... Mój chłopak, znaczy.. to już jakby nie jest mój chłopak, bo zmarł... Ale on właśnie pochodził z Florydy. Zawsze jak sobie o nim przypominam to jest mi smutno, bo wiesz nie przyzwyczaiłem się jeszcze do tego że go nie ma. Zmarł dosyć nie dawno...
- Oł.. przepraszam nie wiedziałem i szczere kondolencje.
- W porządku, w końcu nie wiedziałeś.Gadaliśmy tak jeszcze chwilę i się zapoznawaliśmy, gdy nagle do pokoju wbiegło dwóch chłopców. Jeden był wysokim brunetem z długimi włosami, oraz był ubrany w kolorową bluzę z zielonym znaczkiem, który przypominał mi takie duże G. Drugi za to był dużo niższy od tamtego i miał ma sobie szarą czapkę pumy z niebieskim i czerwonym paskiem. I również był ubrany w bluzę tyle że czarną. Okazało się po chwili że to moi współlokatorzy. Ten wyższy to Karl, a niższy to Alex, lecz ludzie nazywają go Quackity bo uwielbia kaczki. To jest dosyć zabawne. Cała ta trójka wydaję się miła i są dosyć energiczni jak i otwarci.
~~~
Będzie trzecia część tego rozdziału jak coś 😅
Sorkiiii
![](https://img.wattpad.com/cover/326872743-288-k520187.jpg)
CZYTASZ
Fourth of July // Dreamnotfound
FanfictionNA SAMYM WSTĘPIE CHCE OSTRZEC ŻE JEST TO SMUTNA KSIĄŻKA WIĘC NIE ODPOWIADAM ZA WYLANE ŁZY ORAZ CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!!! Kto by pomyślał że zwykły letni wieczór może zamienić się w piekło? Na pewno nie ta dwójka, a szczególnie nie ten...