Liber Inter Nos

3.5K 70 30
                                    


Minęło pięć dni. Pięć spokojnych dni. Emma przestała panikować i wybierać suknię w jakiej będzie leżeć w trumnie, Landon nie poruszał nawet tego tematu, a po psychopacie nie było śladu. Właśnie wybrzmiał dzwonek oznaczający koniec męczarni na dziś. Wyszłam z sali i poszłam do swojej szafki zabrać książki, które będą mi potrzebne na ten weekend.

- Znowu mnie unikałaś- zamknęłam szafkę, a ku moim oczom stanął rudowłosy chłopak. Archie. Znowu? Ten chłopak ma jakieś urojenia! Nawet zapomniałam o jego istnieniu - Dzisiaj jest mecz i mam nadzieję, że się pojawisz. A jeśli ci to nie wystarcza to naszą tradycją jest impreza, po każdym wygranym meczu u kapitana drużyny.

- A co jeśli przegracie? - spytałam patrząc się na chłopaka.

- My nigdy nie przegrywamy- oznajmił pewnie - Poza tym dalej nie spłaciłaś długu, odkąd cię odwiozłem.

- A ty nie miałeś być przypadkiem bardziej dobroduszny i bezinteresowny? - spytałam, po czym dodałam- Dobrze, przyjdę na mecz i nie będę już twoją dłużniczką. O której?

- O 18 - odpowiedział - Do zobaczenia- Rzucił i odszedł.

Mam wrażenie, że ten chłopak mnie prześladuje! Oczywiście zgodziłam się z grzeczności i przy okazji, żeby już mi niczego nie wypominał. Nie będę jego dłużniczką!

- Czy ty właśnie rozmawiałaś z Archiem? - spytała podchodząc zadowolona Taylor.

- Idziemy dzisiaj na mecz.

***

Ludzi było pełno, jeszcze więcej, niż na co dzień w szkole. Wszyscy ubrani byli w barwy szkoły. Razem z Emmą obeszłyśmy szkołę i weszłyśmy na trybuny przy boisku.

- Tak właściwie... To jak w ogóle nazywa się nasza drużyna - spytałam dziewczyny stojącej obok mnie.

- Wilkołaki- powiedziała, a ja prychnęłam pod nosem.

- A drużyna przeciwna? - znowu spytałam.

- Jastrzębie- odpowiedziała.

Teraz miało to większy sens. Usiadłyśmy w środkowym rzędzie na samym środku, gdzie było bardzo dobrze wszystko widać. Po prawej stronie rozgrzewała się nasza drużyna, a po drugiej przeciwna. Osoby, które kibicowały Wilkołakom miały niebieskie koszulki lub gadżety, którymi wymachiwali na każdą stronę. Wszystko było w takim samym kolorze jak stroje zawodników. Dopiero teraz zauważyłam herb naszej drużyny, na którym był wilkołak z groźną minął. Nawet na boisku zauważyłam maskotkę wilkołaka! Chyba muszę się bardziej zaznajomić gdzie chodzę do szkoły.  Na boisko wbiegły szkolne cheelederki w niebieskich strojach. Z daleka zauważyłam tą całą Jennifer Williams, która podskakiwała jakby dostała epilepsi.

- Wytłumaczysz mi w ogóle zasady?- spytałam.

- Już się robi- powiedział męski głos, a ja poczułam jak ktoś siada koło mnie. Obróciłam głowę i zobaczyłam Michaela Smitha, który uważnie patrzył na boisko- Na boisku znajduje się 11 zawodników z jednej drużyny. Mecz trwa 60 minut i jest podzielony na 4 części po 15 minut- kontynuował, a ja spięłam się na jego widok- Zadaniem drużyn jest nie tyle posiadanie piłki, ile przyłożenia, czyli zdobywanie punktów. Rozgrywkę wygrywa ten, kto uzyska ich najwięcej.

Spojrzałam na Emmę, która przerażona siedziała z wyszczerzonymi oczami i powiedziała ciche ,,nie wybrałam sukienki''. Na boisku cheelederki wciąż wymachiwały swoimi nogami, a kibice mówili jakieś dopingujące regułki.

- Czemu nie siedzisz ze swoimi znajomymi?- powiedziałam patrząc się w boisko.

- Ciesz się, że to ja siedzę obok ciebie, a nie moi znajomi.

Poisoned HeartsWhere stories live. Discover now