Ungues Rosea

3.3K 68 20
                                    

- Grabisz sobie, Parker.

- Yhym- mruknęłam dopływając do brzegu w pełni dumna z siebie. Odwróciłam się i spojrzałam jak chłopak bez najmniejszego problemu podpiera się rękoma o drewniane deski, następnie podciąga się i zgrabnie wskakuje na pomost. Zaśmiałam się szczerze widząc go całego mokrego z poważną minął. Mokre włosy były w nieładzie i opadały na czoło. Ubrany był jak zawsze na czarno w zwykłą luźną koszulkę i proste spodnie. Kuwa jaka ja jestem z siebie dumna!

- Masz przesrane - powiedział stojąc na początku pomostu.

- Jasne- powiedziałam uśmiechając się- To ty się nabrałeś, a teraz odwieź mnie do domu- podeszłam do samochodu. Z każdej części mojego ciała ciekła woda. Odwróciłam się z powrotem w stronę chłopaka, który nawet się nie ruszył. Spojrzałam się na niego wymownie.

- Myślisz, że wpuszczę cię do mojego auta w takim stanie?- spojrzał na mnie jak na idiotkę- Skoro zebrało ci się na żarty, to będziemy tu czekać, aż wyschniemy albo się rozbierzemy i wrócimy nago.

- Ty jesteś popierdolony!- krzyknęłam zdenerwowana- Ty mnie tu przywiozłeś i ty mnie teraz odwieziesz!

- Wybieraj Parker. Ja ci daje wybór.

- W takim razie wrócę na piechotę!- Odwróciłam się i zaczęłam iść zdeptaną ścieżką.

- Powodzenia!- Usłyszałam za plecami. Byłam pewna, że mówiąc to wykrzywił swoją gębę w typowym dla niego aroganckim uśmieszku.

Chwilę szłam zdeterminowana szybkim krokiem. Było ciemno, a drzewa wokół nie dawały przyjemnej atmosfery. Zatrzymałam się, gdy usłyszałam pękające patyki. Cholera ja nawet nie wiem, gdzie jestem i czy idę w dobrą stronę. Wzdychając głęboko odwróciłam się i wróciłam do Nicka, który leżał na plecach z krzyżowanymi nogami i położoną głową na rękach z tyłu. Chwile go tak obserwowała, po chwili skarciłam się za to ,co robiłam.

- Wróciłaś po 23 sekundach- powiedział patrząc w niebo. Usiadłam krzyżując nogi na deskach z drugiej strony pomostu, aby utrzymać jak największy dystans. Dzieliło nas około 7 metrów- Widzisz tamten gwiazdozbiór?- pokazał palcem do góry na ciemne niebo- Ten, który przypomina krzyż, to Łabędź.

- Mi to wygląda na sparaliżowanego pająka- parsknął śmiechem.

- Jak pomyślisz życzenie to się spełni- powiedział nadal patrząc w niebo.

- Chcę wrócić do domu- odpowiedziałam.

- Nikt ci nie mówił, że życzeń nie mówi się na głos?- spytał odwracając głowę w moją stronę- Teraz się nie spełni- powiedział udając przejętego.

Przewróciłam oczami, nie miałam zamiaru komentować jego docinek. Siedziałam wpatrzona w jezioro. Przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce na parkingu pod barem. Facet nazwał chłopaka Killerem, Morderca... Nie mogłam wypędzić tej nazwy z głowy dlatego postanowiłam spytać.

- Killer- powiedziałam przełykając ślinę- Tak nazwał cię tamten facet. Dlaczego?- spojrzałam w jego stronę. Teraz nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Tak mnie nazywają na ringu- odpowiedział.

- Dlaczego akurat taka nazwa?

Chłopak się nie odezwał. Wstał i z poważną miną, nie patrząc na mnie podszedł do auta. Otworzył drzwi z mojej strony mówiąc:

- Wsiadaj- powiedział tak jakby nad czymś myślał.

- Jestem nadal mokra.

- Zaraz możesz być mokra, gdzie indziej- powiedział dwuznaczny tekst.

Poisoned HeartsTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang