Prima Pugna

3.2K 76 7
                                    

Taniec był kiedyś dla mnie wszystkim. Był jak nałóg. Nie mogłam się od niego oderwać. Był jak tlen, bez którego nie mogłam żyć. Nie mogę powiedzieć, że to było hobby lub pasje, bo było czymś więcej. Zawsze po szkole jechałam prosto na sale i spędzałam na niej 4 godzinny dziennie. Nawet w soboty miałam treningi po 3 godziny. Trenerów traktowałam jak rodziców, a parkiet, na którym były tylko lustra jak dom. Wyjeżdżałam na zawody, które kosztowały mnie dużo nerwów i stresu. Nigdy nie lubiłam przegrywać i ponosić porażek. Byłam osobą, którą na zwodach zjadał stres. Zawsze chciałam, żeby ktoś był ze mnie dumy. Żeby trenerka, która od małego trzyma mnie za rękę i pokazuje cały ten świat była ze mnie dumna. Dlatego co tydzień chodziłam do szkolnego psychologa, który miał mi pomóc ze stresem. Jeśli chodzi o moja mamę, to czasami bardziej kochała ten sport niż ja. Kiedyś nawet wysłała mnie do znachora na wieś, który wymachiwał woskiem nad moją głową, co miało mi pomóc. Kiedy zaczęłam dojrzewać nie zawsze miałam ochotę iść na trening. Bywałam przemęczona i chciałam po prostu zostać w domu. Moja rodzicielka tego nie rozumiała... Dlatego rezygnując z tańca, zrobiłam to bez jej wiedzy.

Ubrałam się cała w czarny luźny komplet dresowy z kapturem. W końcu miałam być incognito. Nie do końca wiedziałam co mnie czeka i czego mam się spodziewać. W zasadzie nawet nie wiedziałam po co i dlaczego ja tam idę. Ale chciałam, tym bardziej po tym co wyznał mi Nick.

Pożegnałam się z jak zwykle merdającym ogonem Charlim i wyszłam z domu. Droga minęła mi bardzo szybko, bo już po 10 minutach znalazłam się ma wskazanym miejscu przez Smitha. Podeszłam do białego sportowego auta, do którego od razu weszłam widząc, za szybą Michaela.

- Cześć- powiedziałam zamykając drzwi od strony pasażera. Od razu ruszyliśmy.

- Lepiej myśl jak się z tego wytłumaczymy - powiedział patrząc na drogę z poważną minął.

- Zwale wszystko na ciebie- oznajmiłam uśmiechając się - Wytłumaczysz mi jak to w ogóle wygląda?

- To jest boks. 3x3, czyli 3 rundy po 3 minuty- kontynuował - Nie można kopać, ani zadawać ciosów poniżej pasa. Oprócz tego zakazane jest popychanie, szarpanie i uderzanie w tył głowy. Nick wygra albo przez nokaut albo przez decyzje sędziowską, czyli poprzez punkty.

- Skąd jesteś taki pewny, że wygra?- spytałam.

- Bo jeszcze nigdy nie przegrał.

Samochód się zatrzymał na parkingu pod jakimś starym budynkiem. Wokół szwendało się pełno ludzi raczej starszego rocznika i byli to głównie mężczyźni.

Wyszliśmy z auta idąc w stronę wejścia:

- Jeśli Walker mnie zabije przez to, że cię tu zabrałem to postaw na moim grobie jakiegoś ładnego kwiatka.

- Kupię cały bukiet.

Była ogromna kolejka, ale chłopak złapał mnie za rękę i podszedł do samego wejścia.

- My jesteśmy od Nicka- powiedział Smith do ogromnego ochroniarza. Wyglądał jakby był zmutowany z jakimś zwierzęciem!

-Akredytacja - powiedział poważnie ochroniarz. Smith pokazał mu zwisającą z szyi plakietkę, po czym mężczyzna otworzył bramkę i nas wpuścił. Schodkami na dół weszliśmy do niewielkiego zaludnionego pomieszczenia. Od razu było czuć dym papierosowy, pot i alkohol. Na samym środku stał ring, który otoczony był przez ludzi. Nad nim wisiały rozświetlone reflektory. Zauważyłam, że było jeszcze drugie piętro, z którego można oglądać walki.

- Idziemy na górę? - spytałam, gdy chłopak ciągnął mnie w tłum ludzi.

- Nie, to miejsce dla wyżej postawionych ludzi albo bukmacherów.

Poisoned HeartsWhere stories live. Discover now