Rozdział 11

415 9 6
                                    

Obudziłam się wtulona w Tonego na kanapie. Reszta jeszcze spała, wstałam i nie chciało mi się iść na górę więc wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać social media, bawiłam się włosami chłopaka aż nie zobaczyłam, że już nie śpi. Podobało mu się to więc tylko się do niego uśmiechnęłam. Była 4:05 więc mieliśmy jeszcze 4 godz do zajęć.

-co chcesz na śniadanko? - spytał

-może gofry? - zaproponowałam

-to chodź - powiedział, wstał i podał mi rękę bym zrobiła to samo.

Poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy robić gofry. Nagle chłopak złapał mnie za talię i zaczął całować moje usta pogłębiłam pocałunek ręce zawieszjąc na jego karku. Na chwilę śię oderwaliśmy od siebie gdy zabrakło nam oddechów i po chwili wróciliśmy do całowania. Oderwaliśmy się od siebie gdy usłyszeliśmy chrząknięcie. Był to Shane.

-ale może nie w kuchni? - zażartował

Wyjęłam ostatniego gofra i położyłam je na talerzyku na stole. Shane wziął osiem, Tony pięć a ja jednego nie miałam ostatnio apetytu.

-hej, kotek czemu tak mało? - spytał zmartwiony Tony gdy już we trójkę usiedliśmy przy stole

-nie jestem jakoś głodna - odpowiedziałam mu, widziałam, że się martwi

-na pewno - dopytywał

-mhm - odpowiedziałam i już nie dopytywał. Jedliśmy, gadaliśmy i się śmialiśmy.

Dzisiaj był 1 grudnia a w domu monetów było czuć już święta. W całym domu rozwieszone były kolorowe ozdoby a na stole stały ciasteczka laseczki cukrowe. Stała nawet choinka, którą dzisiaj po szkole miałam ozdobić razem z świętą trójcą i Hailie. Tak się cieszę bo wreszcie poczuje się jak członek ich rodziny.
Postanowiłam przed szkołą zadzwonić do Adrien bo nie mogę się doczekać aż przyjedzie. Tęsknie za nim a nie odbierał przez ostatni mięsiąc więc postanowiłam zrobić to teraz. Wybrałam numer i zadzwoniłam. Przy stole Siedzieliśmy już wszyscy w piątkę.

-do kogo dzwonisz? - spytał Dylan, nie odpowiedziałam mu bo usłyszałam sygnał i wybiegłam z kuchni.

-halo? Tina nie mogę gadać zadzwonię później. - powiedział i się rozłączył, mój uśmiech tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął, co zauważyli wszyscy gdy weszłam do kuchni.

-co się stało? - spytała zmartwiona Hailie widząc moją smutną minę, a reszta patrzyła na mnie z zaciekawieniem i zmartwieniem

-nie nic tylko Adrien znów nie może rozmawiać a ostatnio rozmawialiśmy jak wyjeżdżał w delegacje. Nawet nie zadzwonił gdy trafiłam do szpitala. - odpowiedziałam i jeszcze bardziej posmutniałam po czym usiadłam na swoim starym mjescu obok Tonego i Hailie.

Tony oplótł swoim ramieniem moje barki i pocałował mnie w czoło.

-nie martw się, za tydzień wraca z delegacji będziecie mieć dużo czasu na obgadanie wszystkich spraw, a teraz ciesz się naszym toważystwem - pocieszał mnie mój chłopak i udało mu się to bo zaraz znowu miałam banana na twarzy.

-Ej, a co wy na to żeby do szkoły pojechać na motorach? - zaproponował Dylan.

-tak! - krzyknęłam i nie mogłam się doczekać aż znowu wsiądę na swój motor.

-jak dla mnie spoko tylko z kim pojedzie Hailie. - powiedział a raczej spytał Tony po czym dodał:
-Tina odpada.

-niech Hailie wybierze - powiedział Dylan.

-ty jesteś wredny, Tony jeszcze bardziej więc jadę z Shane'em. - wybrała dziewczyna. - nie mogę się doczekać po raz pierwszy jadę motorem.

-to idziemy? - spytałam nie mogąc usiedzieć w miejscu z podekscytowania.

Miłość mojego życia(tony monet) Where stories live. Discover now