ROZDZIAŁ 4

4K 225 69
                                    

LAREINA

Życie jest dziwne. Budzimy się każdego rana, jemy, myjemy się, pracujemy bądź po prostu egzystujemy. Ludzie mają tendencje do szukania rutyny, która zapewnia im uczucie bezpieczeństwa, a w momencie, gdy muszą coś w swoim życiu zmienić, bo do tego przymusił ich los, zaczynają się bać.

Tak się czułam, patrząc na elegancki pakunek, który leżał na moim łóżku. Wiedziałam, co się w nim znajduje, bo Louisa nie umiała się oprzeć i już go rozpakowała.

Z tyłu głowy miałam przeczucie, że na tym balu się coś wydarzy. Nie wiedziałam co, ale czułam, że coś złego.

Na spotkaniu z jednym z organizatorów, przedstawił on wszystko bardzo wiarygodnie i nie mogłam niczego się uczepić. Choć to było wszystko tak dobrze dopracowane, że aż podejrzane. Z tego też powodu mój umysł krzyczał, że powinnam się wycofać. Nie mogłam tego robić. Byłyśmy zdesperowane sięgnąć po każdy sposób na zdobycie pieniędzy. Piętnaście tysięcy dolarów piechotą nie chodzi.

– Masz zamiar to otworzyć, czy wpatrywać się w to, jak skończona idiotka? – Zerknęłam w kierunku rozbawione przyjaciółki i wystawiłam środkowy palec.

Otworzyłam pudełko, w którym znajdował się strój kelnerki. Na marginesie wcale go nie przypominał. Składał się z czarnej, ołówkowej spódnicy przed kolana oraz brokatowego, złotego topu na ramiączkach oraz czarnozłotej, koronkowej maski, który zakrywał okolice oczu i nos. Do tego były czarne szpilki na około pięciocentymetrowym obcasie. W przesyłce znajdowała się też instrukcja dotycząca makijażu oraz upięcia włosów.

To wyjaśniało, czemu tak dokładnie spisali nasze wymiary.

– To wygląda szykowanie i bogato – skomentowała czarnowłosa, patrząc z zachwytem na uniform. – Patrz, nawet złote szminki dostałyśmy! – pisnęła, na co skrzywiłam.

– Istnie fascynujące – mruknęłam nieprzekonana.

– Co to za robota? – zaciekawił się Felix, który siedział przy biurku. Udało mi się zapomnieć o sąsiadach, którzy kolejny raz wtargnęli do naszego mieszkania.

– Kelnerstwo na jakimś balu charytatywnym – odpowiedziała Louisa z uśmiechem, przykładając spódnice do swojego ciała i przeglądając się w lustrze.

– Chyba nie mówicie o balu sześciu najbardziej wpływowych rodzin Nowego Jorku? – Chester zmarszczył brwi, zerkając w moim kierunku. Zawsze tak robił, gdy chciał mieć rzetelne informacje.  Chyba zdążył się zorientować, że Louisa potrafi podkolorować rzeczywistość.

– Z tego co się dowiedziałyśmy to tak. – Chłopak trawił moje słowa. – Co? – spytałam, widząc jego kamienny wyraz, który mówił, że o czymś intensywnie myśli.

– Nie łatwo dostać tam robotę. Powiedziałbym, że mają stałe grono pracowników, a jeśli dobierają kogoś nowego to, go prześwietlają na wszystkie sposoby.

– Prześwietlili nas – wtrąciła Louisa. – Wiedzieli o nas wszystko. Było to trochę przerażające, ale w końcu to banda bogaczy, więc nie ma czego się dziwić. – Wzruszyła ramionami.

– Czyli plotki mówią prawdę – burknął Felix i wymienił spojrzenie ze swoim chłopakiem. Zaniepokoiło mnie to.

– Mówcie, co wiecie – rozkazałam, zaplatając ręce na piersiach.

– To bardzo zamknięta impreza. Musisz mieć zaproszenie i pieniądze, aby tam się dostać – zaczął Felix, poprawiając się na krześle. – Tylko dwie dziennikarki w USA mają przepustkę, aby tam wejść. Podobno mają bardzo ściśle określony zasady i obejmuje je klauzura poufności, co znaczy...

Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3Where stories live. Discover now