ROZDZIAŁ 21

3.9K 267 73
                                    

VINCENZO

Każdy z nas pełni w życiu kilka funkcji. Przeważnie nie jest nam trudno ich połączyć ze sobą. Jesteśmy dla kogoś przyjacielem, rodzicem, opiekunem, nauczycielem, pracownikiem lub szefem. Zdaje się to banalne i zwykłe. W końcu dotyczyło to każdego z nas. W moim przypadku nie było to takie proste. Byłem człowiekiem, który decydował o tym, czy ktoś przeżyje, a z drugiej tym, który walczy z czasem w szpitalnych salach, aby utrzymać pacjenta przy życiu. A do tego ojcem w tym rozdarciu.

Pacjenci wielokrotnie dziękują człowiekowi, który bez mrugnięcia okiem pociągnie za spust, jeśli wymaga tego sytuacja. Hipokryzja, nieprawdaż? Tym właśnie byłem. Byłem skrajnościami. Potworem i aniołem. Mordercą i ratownikiem. Delikatny wobec tych, których kochałem i bezwzględny wobec wrogów.

Byłem dobrem i złem. Pragnąłem być pierwszym, a zostałem stworzony do drugiego. Nie mogłem wybrać jednej strony.

Patrząc w oczy zwyrola, który zgwałci wiele dziewczyn w ostatnich miesiącach, a teraz był traktowany ostrzem przez mojego egzekutora, gdy ja się do niego uśmiechałem. Jego krzyki wsiąkały w betonowe ściany i to będzie jedyne wspomnienie jego osoby, gdy z nim skończymy.

Nie miałem litości, współczucia, czy empatii. Nie dla takich ludzi jak on. Nawet źli ludzie się między sobą różnią. Ja w porównaniu do tego zwyrola miałem zasady, którymi się kierowałem. On ich nie miał. Kierował się pierwotnym instynktem, a nawet zwierzę zachowałoby się lepiej od niego.

– Błagam – łkał, szarpiąc nadgarstkami, które były przywiązane sznurem do drewnianego krzesła. – To ich winna! Kusiły mnie! – krzyczał, wierzgając się.

Matteo zamachnął się, rozcinając mężczyźnie policzek. Krew zaczęła ściekać na poszarpaną koszulę. Rozrywający krzyk wypełnił pomieszczenie.

– Posłuchaj mnie uważnie – syknąłem, chwytając go za brodę i zaciskając na niej palce. – Mogła chodzić kompletnie naga, a ty nie miałeś pierdolonego prawa jej tknąć. – Spojrzałem w przekrwione od płaczu oczu, które błagały mnie o litość. Niedoczekanie. – Zabawiłeś się nimi, a teraz moi chłopcy zabawią się tobą. Mam nadzieję, że będziesz się tak świetnie bawił, jak wyrządzając tym dziewczyną krzywdę.

Odsunąłem się, a trójka mężczyzn podeszła do niego, aby jego ostatnie chwile były gorsze niż pobyt w piekle. Chciałem, aby umierał z poczuciem winy. Aby umierał, że świadomością, że miał wybór i dokonał złego. A wielkie lustro, w które był zmuszony patrzeć, miało pokazać, w jakie gówno się obróci. Jak moi ludzie zmienią jego ciało w miazgę i to będzie ostatni obraz, jaki zobaczy przed śmiercią.

Wyszedłem z pomieszczenia, zamykając pomieszczenie, z którego nie ucieknie ani jeden jego krzyk. Już znudziło mnie jego bezcelowe darcie się.

– Czym ta policja się zajmuje? Nie po to im płacę, aby i tak odwalać za nich gównianą robotę – mruknąłem niezadowolony do Federico.

– Riccardo wysłał jednego z naszych, aby pracował pod przykrywką i zdawał nam relację. Po tym rozpoczniemy czystki w szeregach policji i ustawimy na ich miejsce lepiej wyszkolonych policjantów – wyjaśnił, dotrzymując mi kroku. Z cichym westchnieniem, zgodziłem się na to rozwiązanie. – Don kontaktował się z twoimi consigliere w sprawie ślubu twojego brata.

No tak. Ten łajdak się hajta. Wciąż podziwiałem Claire, że zdecydowała się spędzić resztę życia z moim psychopatycznym bratem. Krzyżyk jej na drogę. Sam by siebie na to nie skazał, ale mimo tego cieszyłem się ich szczęściem. Ta drobna blondynka jest żywym dowodem, że Giovanni ma w sobie jeszcze coś z człowieka.

Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3Where stories live. Discover now