ROZDZIAŁ 19

4K 253 9
                                    

LAREINA

Zaciskałam boleśnie palce na komórce ze wzrokiem wbitym w widok za oknem. Czułam za sobą obecność Louisy, która leżała na łóżku oglądając serial, choć trudno to nazwać oglądaniem. Dobrze wiedziałam, że nie zwracała na niego uwagi, tylko dała się pochłonąć myślom. Jako dobra przyjaciółka powinnam odwrócić jej uwagę, ale nie potrafiłam, bo moja głowa była jakąś niecałą milę stąd, w naszym rodzinnym miasteczku.

Walczyłam między oddaniem Louise a czymś, co również wydawało się właściwym postępowaniem. Co to w ogóle znaczy postąpić właściwie? Każdy z nas zdefiniuje to inaczej. Według Louisy postąpiłabym właściwie, gdybym wysłuchała jej prośby i zachowała dla siebie wydarzenia minionych dni. Nie chciała przyznać się rodzicom, jak ich córka zbłądziła. Bała się wyznać im prawdę, że ich córka stała się dziwką w podejrzanym klubie, w którym została zgwałcona.

Ktoś inny stwierdziłby, że odpowiednio bym postąpiła, gdym zadzwoniła do jej rodziców i wyjawiła wszystko. W końcu mieli prawo wiedzieć, co ich córka przeżywa.

Jak postąpiłabym ja? Nie wiedziałam. Chciałam tak cholernie postąpić właściwie, ale ostatni rok udowodnił mi, że nie umiem postępować odpowiednio. Gdybym tak robiła, nigdy w życiu nie przespałabym się z tajemniczym organizatorem. Nie wdałabym się w relację z opiekunem na stażu. Nie dałabym mi i Vincenzo szansy na przyszłość.

– Kurwa – syknęłam, gdy zbyt mocno wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, gwałtownie wypuszczając telefon na ziemię. Schyliłam się po niego, zerkając w kierunku przyjaciółki, która już mi się przyglądała. – Masz może ochotę na kakao? – spytałam, przyklejając uśmiech na usta.

W odpowiedź pokręciła głową, spuszczając głowę i nerwowo wyginając palce. Podniosłam się, nie odrywając od niej wzroku.

– Hej – rzuciłam, aby znów na mnie spojrzała, ale tak jak się spodziewałam, odpłynęła gdzieś myślami. Przysiadłam ostrożnie na jej łóżku.

– Przepraszam – wyszeptała łamiącym się głosem, na co moje serce ścisnęło się boleśnie. – Nie chcę być dla ciebie ciężarem – wydusiła, jakby sama ta myśl paliła ją od środka. – Przysięgam, że terapia mi pomaga – kontynuowała, zanim udało mi się wydusić z siebie choćby słowo.

– Nawet tak o sobie nie myśl. Nie jesteś dla mnie ciężarem, ani dla Felixa czy Chestera – oznajmiłem spokojnie, ale dosadnie, zamykając jej drżącą dłoń w swoich. Pociągnęła nosem, walcząc ze łzami, od których jej oczy nabrały czerwieni. Nie chciałam, abym dusiła w sobie uczucia, bądź płacz. – Jeśli potrzebujesz płakać, będę cię tulić. Jeśli chcesz krzyczeć na całe gardło, będę darła się z tobą. Jeśli potrzebujesz się uśmiechnąć, stanę na głowie, aby cię rozśmieszyć, nawet jeśli zaliczę glebę. Jeśli chcesz milczeć, będziemy milczeć razem – mówiłam, a ona przyglądała mi się w otępieniu, jakby trudem przychodziło jej przyswojenie moich słów. – Urodziłyśmy się, aby być dla siebie oparciem i bóg mi świadkiem, w którego i tak nie wierzę, że będę tutaj dla ciebie, nawet jeśli będziesz rzucać we mnie krzesłami, aby się mnie pozbyć – wyznałam, a na jej ustach pierwszy raz od dawna zawitał szczery, radosny uśmiech, na co moje ciało otuliła ulga.

– Jesteś niereformowalna, Lareina – zaśmiała się, co spowodowało, że oczy mi zwilgotniały. Ten krótki śmiech dawał mi nadzieję, że będzie dobrze.

– Przywyknij. Drugiej takiej nie znajdziesz – zażartowałam, choć wyraz mojej twarzy pozostawał poważny.

– Dziękuję Bogu, że pojebał ampułki i zamiast dać ci mądrość, obdarował cię niewyparzonym językiem – wyznała, a co wytknęłam w jej kierunku język, a ona chwyciła mnie w ramionach, zamykając w bezpiecznym uścisku.

Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3حيث تعيش القصص. اكتشف الآن