ROZDZIAŁ 7

3.1K 239 43
                                    

LAREINA

Spojrzałam na swoje odbicie. Miałam na sobie czarną miniówę i w tym samym kolorze koszulę, której górnej guziki pozostawiłam rozpięte. Włosy spięłam klamrą, a w pasie zawiązałam zapaskę.

Byłam gotowa zarobić kolejne kilka stówek na spłatę kredytu. Miałam wrażenie, że raty do spłacenia się nie kończą. To było wykańczającego.

Wyszłam z zaplecza, wchodząc za bar, za którym stał już Elliot i polerował szkło. Był identycznie ubrany do mnie, tylko zamiast spódniczki miał garniturowe spodnie. Jego jasne włosy się kręciły w delikatne loki, które dodawały mu chłopięcego uroku, choć miał prawie trzydzieści lat.

– Cześć, złoty chłopcze – rzuciłam z uśmiechem. Nienawidził tego przezwiska. Nazwałam go tak pierwszy raz, jak zauważyłam w przyciemnionym świetle, że wyglądały jak złote.

– Witam, pani marudo. – A on nazywał mnie tak, bo wielbiłam nadawać na bogatych gości klubu, którzy z chęcią wsadziliby fiuta w każdą tutaj pracującą kelnerkę. – Gotowa na zapierdol? – spytał, jakby miało się wydarzyć coś ekscytującego.

– Oh, jak nigdy wcześniej – sarknęłam, biorąc się za przygotowanie dekoracji do kieliszków. Każdy z nas przygotowywał swoją pulę dekoracji sporo przed otwarciem, co ułatwiało pracę przy robieniu drinków. – Jaki humor ma kierowniczka? – spytałam, aby w razie wu być przygotowaną psychicznie na to, co może dzisiejszej nocy nastąpić. Zdążyłam się przyzwyczaić, że od humoru kierowniczki, zależał nasz humor.

– W dobrym – odpowiedział z uśmiechem. – Żadnych ważnych gości, ani innych podobnych.

Odetchnęłam z ulgą. Niektórzy z tych ważniaków potrafili być naprawdę upierdliwi, jakby świat leżał u ich stóp. Nie chciałam tego przyznawać, ale po części taka była prawda. Pieniądze rządziły światem, a oni mieli ich tyle, że nawet nie będą w stanie ich wydać.

Mogliby się nimi, kurwa, podzielić. Choćby ze mną.

Louisa w końcu do nas dołączyła z dziwnym błyskiem w oczach. Spojrzeliśmy po sobie z Elliotem i w niewerbalny sposób doszliśmy do tych samych wniosków. Pieprzyła się.

– Ile? – zapytałam bez ogródek, wbijając wzrok w dekorację, które przyrządzałam.

– Aż tak widać? – spytała zaniepokojona, przeskakując spojrzeniem ze mnie do Eliota.

– Czuć – burknął blondyn, też nie zaszczycając jej wzrokiem. Dosłownie gryzła się w język, aby nie rzucić jakiegoś chamskiego komentarza.

– A więc? – dopytywałam, gdy nie udzieliła mi odpowiedzi.

– Dwa czterysta – mruknęła, poprawiając kucyka. Westchnęłam ciężko, nie bardzo przekonana jej dodatkowym sposobem zarabiania pieniędzy. Gdy stary rybak z naszej mieściny powiedział mi, że duże miasto zmienia ludzi, nie wierzyłam mu. Teraz patrząc na moją przyjaciółkę, która zdecydowała się pieprzyć za pieniądze, zaczęłam mu wierzyć.

Wiedziałam, czemu się do tego posunęła. Zrobiła to w momencie, gdy nasze oszczędności się skończyły, a nasza poprzednia praca nie zapewniała nam wystarczającej ilości pieniędzy, aby żyć i spłacać kredyt. Uznała, że woli bezpowrotnie stracić godność niż wpaść w długi. Na początku próbowałam ją odwieźć od tego pomysłu, bo sama nie była przekonana, ale gdy spróbowała raz, drugi, trzeci, przestało jej to przeszkadzać. Zaczęła to lubić i chyba to mnie właśnie przerażało.

– Wyłapie jeszcze z dwóch lub trzech bardziej dzianych i będziemy mogły spłacić najbliższe trzy miesiące – oznajmiła radośnie. Uśmiechnęłam się blado, bo moja przyjaciółka zniknęła i zastąpiła ją nowa nowojorska wersja. Jestem hipokrytką, bo ja też bardzo zmieniłam się od naszego przyjazdu tutaj. Dziewczyna z małego miasteczka, którą byłam, nigdy nie przespałaby się z obcym facetem na balu maskowym.

Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3Where stories live. Discover now