Rozdział 9

3.1K 234 57
                                    

LAREINA

Tak, jak ustaliliśmy, całą piątką jechaliśmy na praktyki. Wysiedliśmy z metra, a ja sprawdziłam setny raz czy to na pewno tutaj. Louisa tryskała entuzjazmem w przeciwieństwie do mnie. Wszyscy poza mną podchodzili do tego na luzie. Ja się stresowałam i sama do końca nie wiedziałam czym.

Ruszyłyśmy w kierunku szpitala, w którym miałyśmy spędzić najbliższe tygodnie.

– Uśmiechnij się. Życie jest piękne. – Szturchnęła mnie, na co spojrzałam na nią spod byka. – Może spotkamy jakiegoś hot doktorka? – Poruszyła znacząco brwiami, co skwitowałam prychnięciem.

– A tobie tylko romanse w głowie. – Westchnęłam, kręcąc bezradnie głową.

– Jedyne co mam w głowie, to wyobrażenie seksu w gabinecie lekarskim. Pomyśl, jaki przyjemny musi być ten dreszczyk emocji, spowodowany obawą, że zostanie się nakrytym – powiedziała rozmarzona. Tak i możliwość spierdolenia sobie życia, gdy zostanie się nakrytym, pomyślałam, pozostawiając ten komentarz dla siebie. Gdyby Walker wdała się w romans ze swoim opiekunem, wcale by się nie zdziwiła.

Jeden ze studentów pchnął szklane drzwi, a następnie je przytrzymał, aby cała nasza grupa weszła. Podeszliśmy do recepcji i spytaliśmy się, gdzie mamy się udać. Kobieta poprosiła, abyśmy zaczekali, bo ktoś miał po nas przyjść, więc posłusznie przysiedliśmy na plastikowych krzesełkach.

Stukałam nerwowo paznokciami w udo. Louisa się rozglądała z zaciekawieniem, ja natomiast zwiesiłam głowę. Spojrzałam w kierunku mojej torby, z której wystawał mój pamiętnik. Od kilkunastu dni powstrzymywałam się od sięgnięcia po niego i napisania kolejnego listu. Zwłaszcza po tym, jak tamten facet pojawił się w klubie z moją plakietką.

– Dzień dobry, drogie panie i panowie. – Doszedł do mnie niski tembr, przez który dostałam gęsiej skórki. Uniosłam wzrok i napotkałam parę ciemnych tęczówek, które spoczęły na mnie. Zlustrował mnie szybko wzrokiem, a następnie odchrząknął. – Nazywam się Vincenzo Squillacte i zostałem wytypowany, aby was oprowadzić i przedstawić waszych opiekunów. Jedno z was będzie pod moją opieką, ale o tym później – mówił, przeskakując po nas wzrokiem. – Widzę, że wszyscy są, więc zapraszam za mną.

Podniosłam torbę i ruszyłam jako ostatnia. Wolałam trzymać się w tyle i jak to było w zwyczaju, Louisa mi towarzyszyła. Doktor Squillacte żywo opowiadał o tym, jak działa szpital i czego będą od nas oczekiwać, ale nie wczuwałam się w to. Moje myśli nieubłaganie mknęły ku tajemniczemu organizatorowi, za co miałam ochotę dać sobie w twarz.

Niespodziewanie wpadłam na kogoś i zorientowałam się, że wszyscy na mnie patrzą. Nie pewnie zerknęłam na doktora, który kręcił z rozczarowaniem głową. W końcu uniósł głowę, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.

– Jaki ci na imię, moja droga? – spytał, marszcząc brwi w ten karcący sposób.

– Lareina – odpowiedziałam, a on znów mi się przyjrzał.

– O czym przed chwilą mówiłem? – Oblizałam usta i zerknęłam w stronę przyjaciółki, szukając u niej pomocy. Zamyśliłam się, zupełnie wyłączając się z rzeczywistości. – Ona wie, a ja chcę usłyszeć od ciebie odpowiedź.

– Zamyśliłam się, przepraszam. – Udałam skruchę, bo wcale nie było mi głupio. Zrobiłam to, bo tego ode mnie oczekiwano.

– Widzisz, droga Lareino... – w moim brzuchu się coś poruszyło na to określenie. Jakbym już to gdzieś słyszała. – przyszłaś tutaj, aby się czegoś nauczyć, a lekceważąc mnie, wyjdziesz z pustką w głowie. Dla twojej wiadomości ja jestem twoim opiekunem, więc mam nadzieję, że więcej nie będę musiał zwracać ci uwagi.

Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3Where stories live. Discover now