Pierwszy Lipca 1946

73 9 15
                                    

-Aaaaa, pora wstawać, poniedziałek niestety - rozbudził się Polska - muszę znaleźć tą restaurację.

-Która godzina - spojrzał na zegar, który wisiał na ścianie - zaraz siódma, muszę się zbierać.

Zatrzymał się on w jakimś hoteliku nieopodal centrum. Wychodząc, zapytał się recepcjonisty o restaurację "Babilonia". Dowiedział się, że to dosyć popularna knajpa mieszcząca się kilka ulic dalej. Miał jeszcze trochę czasu, dlatego postanowił pospacerować po zabytkowym rynku.

-Pamiętam jak na przestrzeni lat miasto się rozwijało, a rynek był upiększany - zaczął cofać się w pamięci do lat dzieciństwa.

-Gazeta codzienna! Kupujcie! Czytajcie! - wykrzykiwał młody chłopak, zachęcając do kupowania.

-Poproszę jedną - nudząc się stwierdził, że poczyta sobie.

-Jaki dziś dzień? Pierwszy lipca, ten czas szybko leci. Pamiętam, że w czerwcu Komuniści przeprowadzili jakieś referendum. Może są już wynik - zaczął się zastanawiać, przeglądając artykuły - jeszcze nie ma. Za rok wybory do rządu. Pewnie je sfałszują. Jakieś lokalne wiadomości. Hmm. Zbliża się pora, nie chcę się spóźnić.

-Dzień dobry, Witam w Babiloni, coś do jedzenia? Coś do picia? - za ladą stała energiczna studentka, ale nie ze studiów dziennych, lecz z tajnych kompletów.

-Dzień dobry, poproszę kawę - potrzebował dawki energii.

-Ma Pan szczęście, dzisiaj mieliśmy dostawę - odrzekła, zabierając się do parzenia - niech Pan gdzieś sobie usiądzie.

-Świeża dostawa, teraz? - zdziwił się nieco - musieli jakoś obejść wszystkie problemy. Moi ludzie zawsze sobie radzą. Nawet w biedzie - uśmiechnął się.

Minęłą tak godzina, on wypił kilka filiżanek, po piątej kawie miał dość i przerzucił się na herbatę. Czekał tak jeszcze trochę, a kiedy miał już wstać podeszła do niego jakaś starsza kobieta i wręczyła mu żółtą kopertę do ręki, mówiąc tylko, żeby wybaczył jej znajomej, która nie mogła dziś przyjść. Następnie zniknęła gdzieś w tłumie. Polska wstał, zapłacił i wyszedł. Zbliżała się powoli jedynasta, więc wrócił do hotelu.

-Kolejny list, co to może znaczyć? Ktoś się ze mną bawi? - w głowie miał tyle pytań i zero odpowiedzi - może list coś mi powie. Znowu ta koperta.

~To znowu ja mój drogi~

Stało się dziś coś co pokrzyżowało moje plany. Nie udało mi się nawet dotrzeć do miasta. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły. Spróbuję to jakoś naprawić, ale jeszcze nie wiem jak. Nie szukaj mnie w Krakowie. Wiem, że stamtąd przychodzą do ciebie listy, ale to nie ja je wysyłam. Udało mi się poznać człowieka, który mi pomaga. Może uda Ci się z nim skontaktować. Mieszka na tej samej ulicy co ty. Więcej nie mogę napisać.

-Znowu "Przeszłość". Robi się coraz ciekawiej. Chyba muszę wracać do domu - postanowił - ahh..... Za kilka dni przyjdzie do mnie jakiś komisja. Muszę się przygotować. Może Węgry ma już ten telefon. A jak nie to wyślę mu list. Może to on robi sobie ze mnie jaja. Choć nie było mu ostatnio do śmiechu. Choć ma dosyć zmienny humor.

Jeszcze po południu wsiadł do pociągu, a w nocy był na miejscu. Poszedł spać. Musiał się wyspać. Miał jutro dużo roboty.

Żelazna dłoń. ||Countryhumans||Where stories live. Discover now