Maj 1950

39 5 5
                                    

PKI właśnie wracał z Moskwy, kiedy to jego pociąg zatrzymał się gdzieś pośrodku złotych pól, a maszynista oświadczył, że nie pojadą dalej, gdyż tory są uszkodzone. Mógł to wysiąść lub wrócić tym pociągiem do Mińska, czego nie chciał, dlatego postanowił przejść kawałek na piechotę.

Więc wyruszył w stronę najbliższej wsi. Był maj, pola zaczynały się złocić. Ptaki ćwierkały, a przyjemny wietrzyk wiał mu w plecy i pchał do przodu, jakby wytyczając mu jakąś drogę. Szedł tak jakiś czas, a wiatr ustał dopiero w małej miejscowości pośrodku pól. Czy był tu przystanek autobusowy? Być może stało coś na podobe. Ale on nie szukał go, gdyż zauważył coś osobliwego. Na obrzeżach wis stał mały, zadbany pałacyk, a na jednym z drewnianych filarów pomalowanych na biało widniał polski napis: "Pałacyk letni dla mojej kochanej Mamy, dumny syn - II RP".

-Czyli to tutaj... - Zmieszał się na chwilę PKI. Podejrzewał bowiem, że może tu spotkać matkę Polski oraz jego syna. - Czy powinienem... A co jeśli... Może pójdę sobie. Tak... To dobry pomysł... - Miał już zamiar się oddalić.

Kiedy tymczasem przed dom wyszła Nadbugańska Republika Ludowa. Spojrzała na obcego i wielce się zdumiała, gdyż nigdy nie widziała przybysza z tak daleka.

-A ty nie jesteś przypadkiem Azjatą? - Zapytała się delikatnie, ale stanowczo.

-Tak, proszę Pani. - Odpowiedział jej szybko, nie chcąc jej urazić lub zdenerwować.

-Czy my się znamy? - Dopytywała się dalej.

-My nie... Ale słyszałem o Pani bardzo dużo.. Oczywiście same superlatywy! - Dodał energicznie.

-Same dobre rzeczy powiadasz?! - Zamyśliła się, po czym uśmiechnęła bardziej. - Tyle dobrego o mnie tylko mój syn mówił, haha! To do niego jesteś, mam rację? - Podeszła szybko do niego, chwyciła za rękę i zaprowadziła do ogródka. - Siadaj i opowiadaj proszę, wszystko że szczegółami! Albo wiem, poczekaj, bo jak tak można bez hetbaty.

Bardzo energiczna babcia pomyślał sobie PKI.

-Wnuczek! Zrób proszę trzy herbatki! - Zawołała przez otwarte okno do środka domu.

Wnuczek? Zaczął się zastanawiam, kim był, czyżby to był syn Polski, ten, z którym się tyle czasu nie widział?

-Mamy gościa, jak zrobisz to dołącz do nas, ta trzecia jest dla ciebie! - Krzyczała więcej przez okno. Trzeba było jej przyznać, że ma mocny głos, trochę jak wojskowa.

PKI tylko siedział na ławeczce, ciągle się uśmiechając i nie wiedząc co powiedzieć. Jednocześnie się cieszył, że spotkał tak miłą kobietę, ale bał się też tego ile miała w sobie energii oraz tego tajemniczego wnuczka.

-A ty co taki spokojny, śmiało, rozluźnij się, bo widzę, że jesteś spięty. - Zaczęła go szturchać. - Nie martw się, nie zjem cię, haha! - Humor się jej trzymał. Widać było, że nie mogła usiedzieć w miejscu, ciągle się kręciła, a to schylała, układała kamyczki lub zrywała kwiaty.

Wtedy też wyłonił się z domowego cienia tajemniczy wnuk niosący trzy herbaty w pięknych porcelanowych filiżankach. Był to Republika Białorusi, syn Polski, wnuk NRL, brat Republiki Białorusi. Nie wydawał się starszy, lecz bardzo przyjazny z uśmiechem na twarzy, co prawda nie tak energiczny jak babcia, choć to może akurat dobrze.

-O, witaj nieznajomy! - Przyjaźnie przywitał się z gościem, odłożył tacę i podał mu rękę.

-Dzień dobry. - Zmieszał się trochę, nie wiedząc czego może się spodziewać. Na razie wszystko zapowiadało się dobrze.

-Jakiś nieśmiały jesteś.

-No właśnie! To samo mu mówiłam, dziecko ty drogie moje, a jak babcia coś powie to babcia ma rację. - Wygląda na to, że mamy tu do czynienia z mądrościami babcinymi. Kto tego nie zna?

-No bo to... Tak mi trochę głupio, że ja tu jestem, rozmawiam z wami, a nie ma ze mną Polski... - Zmieszał się kompletnie.

-To ty znasz ojca? - Pochmurniał trochę, ale był spokojny, widać było, że się nad tym bardzo zamyślił.

-No tak, nie zdążyłam ci powiedzieć... - Babcia zwolniła tempa, ale nie straciła radości. - Tak myślałam, że to byłaby idealna okazja, żebyś się z nim spotkał. Możesz pojechać razem z naszym gościem. Na pewno nie ma nic przeciwko, prawda?

-Och, t-tak oczywiście! - Zgodził się bez zastanowienia. Możemy wyruszyć w każdej chwili! Pani też może. - Dodał chcąc być miły.

-Ja nie skorzystam niestety. Muszę pilnować mojego dorobku, a szczególnie mojej zastawy stołowej. Przekaż mojemu synowi, żeby wziął te cztery litery i odwiedził mnie tutaj. - Puściła do niego oko. - To jak będzie? Jedziesz wnuczek?

-Może to właśnie dobra pora? Czas po wojnie, czas odbudowy... Relacji? - Poprawił mu się delikatnie humor.

-Dobrze mówisz! - Przyznał mu rację PKI, chcąc jak najszybciej odpocząć od entuzjazmu gospodyni. - Możemy nawet teraz! Im szybciej tym lepiej...

Spakowali potrzebne rzeczy, dostali prowiant na drogę, złapali podwózkę na furmance i pojechali w stronę najbliższego miasta, a nie dość, że kończył się powoli dzień to jeszcze i maj. Wieczorem gdy dotarli do miasta, kupili bilety, znaleźli odpowiedni pociąg, wsiedli do przedziału, rozłożyli się i usnęli. Pociąg odjechał że stacji, dym poleciał z komina, tłoki się zagotowały, a tory ugięły pod ciężarem składu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 19 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Żelazna dłoń. ||Countryhumans||Where stories live. Discover now