ROZDZIAŁ 1- SEN NA JAWIE

11 2 3
                                    

Od zawsze wiedziałam, że nie jestem idealna, ale nigdy bym się nie spodziewała, że nadejdzie czas, w którym będę zmuszona za to odpokutowywać. Los, jak nieuchronny rozjemca, postawił przede mną krętą ścieżkę katharsis. Moje wewnętrzne niedoskonałości stają się teraz widocznymi cieniami, rzucającymi się w światło, gdy zaklinam przeszłość.
W tym nieuniknionym etapie mojej podróży odkrywam, że pokuta nie jest jedynie karą, lecz też bramą do głębokiej refleksji nad sobą. Każdy grzech, każda skaza, stają się elementami rękawiczki, którą zdejmuję przed własnym sumieniem. To podróż przez własne laby duszy, gdzie każdy krok to akt upokorzenia, ale także odkrywania siebie na nowo. Moja niedoskonałość staje się teraz opowieścią, a proces odpokutowywania jest nieuchronnym rozdziałem w księdze mojego istnienia.

***

Na chwilę oszołomiło mnie jaskrawe światło, a gdy otworzyłam oczy, nie rozpoznawałam tego miejsca. Zerwałam się na równe nogi, jeden krok przed siebie, a pod stopą odkryłam przepaść. Nie wiedziałam, co było gorsze – myśl, że to zły sen, czy przerażająca nieświadomość, że wszystko wokół mnie jest całkowicie realne.
Grunt uciekł spod stóp, topiąc się w fali mgły, a serce zabiło mi mocniej, jakby chciało dotrzymać kroku chaosowi, który mnie otaczał. Nagły przypływ niepewności przygniatał mnie, a każdy oddech sprawiał, że czułam, jak rzeczywistość zaczyna się rozsypywać na kawałki.
-Gdzie ja jestem?-wydobyło się z moich ust, ale odpowiedzi unosiły się gdzieś pośród mglistych konturów tego surrealistycznego koszmaru. Każdy krok w nieznanej przestrzeni wypełniał mnie przerażeniem, a uczucie utraty kontroli niesamowicie wzrastało. Czułam się jak bohaterka koszmaru, gdzie rzeczywistość stawała się jedynie mrocznym labiryntem, a przepaść pod stopami była symbolem mojego zagubienia.
W oddali rozległ się dźwięk nieokreślony, coś pomiędzy szepotem, a łoskotem, skłaniając mnie do poszukiwań w niewidzialnym labiryncie. Serce biło mi mocniej, gdy każdy krok wydawał się przybliżać mnie do źródła tej niezwykłej symfonii. Mgła otaczała mnie jak nieprzenikniony wierzchowiec tajemnic, zasłaniając coś, co mogło być jedynie kryjówką w nieznanym świecie.
Podążając za tajemniczym dźwiękiem, łoskot stał się bardziej wyraźny, a cichy szelest zaczął wymykać się spod moich zmysłów. Serce biło mi mocniej, gdy każdy krok zdawał się wprowadzać mnie w nowy rozdział tego enigmatycznego świata. Mgła gęstniała, jakby ukrywając coś nieodgadnionego w jej wnętrzu.
W miarę jak zbliżałam się do źródła dźwięku, z mgły wyłoniła się postać starszego mężczyzny. Jego siwe włosy splecione były w koka, a na jego plecach rozpościerały się ogromne białe skrzydła. Jego spojrzenie, głębokie jak niebo nocą, wodziło po mnie jakby czytało moje najskrytsze myśli.
Zatrzymałam się, pochłonięta tą niewiarygodną sceną. Mężczyzna, o którym trudno było powiedzieć, czy istniał czy też wyłonił się z samego mroku, skrzyżował ze mną spojrzenia, jakby docierając do jakiegoś ukrytego zakamarka w mojej duszy. W tych białych skrzydłach tkwiło coś majestatycznego, coś, co wykraczało poza granice zwykłej rzeczywistości.
-Kim jesteś?!- rzuciłam w przestrachu.
- Nazywam się Azrael, Jestem strażnikiem przejścia między światami, a wasza obecność w tym miejscu to nieprzypadkowe spotkanie - oznajmił, jakby sam dźwięk jego imienia wnosił do przestrzeni pewien rodzaj pokory. Wpatrywałam się w postać, której spojrzenie przeszywało mnie niczym promień jasnej gwiazdy.
- Akademia aniołów i demonów  to miejsce, gdzie dusze odsłaniają swe jasne oblicze. Tutaj uczą się, jak być blaskiem w ciemności, a równocześnie czerpać z mrocznych sił równowagi. Są tam miejsca, gdzie cienie stają się uczciwym lustrem. Demony to nie tylko strach i zło, lecz wyzwania, które prowokują do wzrostu. W tych miejscach dusze uczą się władać ciemnością, aby odnaleźć w sobie iskierkę przemiany. W jego słowach zaklęta była harmonia przeciwieństw, a jednocześnie obietnica nowego porządku.
-Wędruj, duszo, ku tej szkole, gdzie anioły i demony tańczą w niebiańskim walcu. Znajdziesz tam równowagę i siłę do własnej przemiany. Pamiętaj, w każdej duszy drzemie potencjał do nowego świtu.
- To znaczy, że ja naprawdę umarłam!?? Że to wcale nie jest koszmar, z którego się już nigdy nie obudzę? Że nigdy już nie zobaczę swojej rodziny i przyjaciół!!?
Mężczyzna stanął spoglądając mi się głęboko w oczy.
-  Tak, to już niemożliwe, by powrócić do tego, co znałaś jako życie. Ale nie tracisz tego, co w tobie drzemie. Daj szansę temu, czego jeszcze nie odkryłaś. Nie przychodzą tu zwykłe dusze, lecz te, w których zaklęta jest magia. Magia, która ma potężny potencjał, o ile pozwolisz jej wykiełkować. Odkryjesz tu coś, czego ziemskie oczy nie były w stanie ujrzeć. Magię, która przenika każdą cząstkę tego świata, przynosząc ze sobą nieznane możliwości i siłę przemiany. Pozwól tej magii wypłynąć z głębin swojej duszy, a otworzysz przed sobą nowe horyzonty.
Mój zazwyczaj spokojny głos przerodził się teraz w krzyk, a ja, oszołomiona nową rzeczywistością, zbliżyłam się do Azraela, patrząc nań ze zdumieniem i pytaniem w oczach.
-Co się dzieje? - zapytałam, próbując zrozumieć tę nagłą przemianę. Starzec spojrzał na mnie z głębokim zrozumieniem, jakby wyczuwał każdą falę emocji. -Twoje wnętrze rezonuje z nową magią tego miejsca. To, co kryjesz w sobie, musi wydobyć się na światło dzienne - odpowiedział, a jego słowa brzmiały jak dźwięk tajemnej melodi.
-Ale co to wszystko znaczy? - zapytałam, zacierając łzy, które zalewały moje oczy.

dead destinyWhere stories live. Discover now