ROZDZIAŁ 9- CZY NIEMOŻLIWE MOŻE BYĆ MOŻLIWE?

8 2 0
                                    

W życiu są chwile, kiedy myślisz, że już nic nie jest w stanie cię zaskoczyć. Wydaje się, że masz pełną kontrolę nad swoim życiem, a każdy kolejny dzień przyniesie jedynie rutynę znanych wyborów. Jednak, gdy spojrzysz uważniej, odkrywasz, że nawet najbardziej banalne sytuacje kryją w sobie niespodziewane sekrety.
To jakbyś czytał książkę, której nie jesteś w stanie przewidzieć zakończenia. Codzienne ulice stają się stronami, a ludzie wokół ciebie to postacie, które jeszcze nie wyjawiają swoich pełnych historii. Każdy krok to jak obracanie stron, a los, jako pisarz, snuje swoją niewidzialną opowieść.
Nagle uliczne krajobrazy stają się pełne kolorów, a zdawałoby się zwyczajne sytuacje nabierają nowego znaczenia. W tym nieustannym tańcu losu i przypadku zaczynasz dostrzegać, że życie jest jak otwarta księga, a każda chwila to nowy rozdział. Czasem spokój, czasem burza, ale zawsze pełen niespodzianek.

Veridia puściła mnie ze swojego uścisku, a nasze spojrzenia splecione były niczym niewidzialna nić łącząca nasze dusze. Wokół panował delikatny szmer, jakby natura sama uczestniczyła w tym magicznym momencie. Zdawało się, że czas zwolnił, abyśmy mogły chwilę dłużej cieszyć się tym wspólnym triumfem.
Nasze serca biły z rytmem chwili, a ogniste refleksy w oczach Veridii migotały niczym gwiazdy na nocnym niebie. Z jej ust wydobył się subtelny śmiech, który przewiewał przez powietrze niczym letni wiatr. Był to śmiech pełen radości, dumy i braterstwa.
- Lilith, jesteś niesamowita. Razem pokonujemy te wyzwania, a nasza więź staje się silniejsza niż kiedykolwiek - westchnęła Veridia, unosząc dłoń do mojej twarzy, jakby chciała zetrzeć niewidzialne pióra strachu, które jeszcze niedawno unoszone były w mojej duszy.
Odpowiedziałam jej uśmiechem, który był jednocześnie wyrazem wdzięczności i zrozumienia. Była moją niezastąpioną towarzyszką w tej niezwykłej podróży przez świat Infernalis. Wspólnie przeszłyśmy przez próby, które sprawiły, że nasze więzi stały się niepodważalne.
Przeszłyśmy kawałek w milczeniu, zatracając się ogrodzie. Każdy krok był jak etap naszej wspólnej opowieści, a każdy dźwięk otaczającej nas przyrody stanowił ścieżkę, którą razem wytykałyśmy.
Nagle przerwał ten spokojny moment dźwięk złowieszczych kroków dochodzących z mroku. Obróciłyśmy się jednocześnie, gotowe na cokolwiek miało nadejść. Z ciemności wyłonił się tajemniczy cień. To był Malphas, postać spowita mgłą nieokreślonej mocy.
- Gratulacje, Lilith. Widzę, że Infernalis dobrze wpisał się w twój los - wypowiedział te słowa z nutą uznania w głosie, ale jednocześnie z tajemniczym spojrzeniem, które zwiastowało nieuchwytną tajemnicę.
Zerknęłam na Veridię, a nasze spojrzenia wymieniły się pytającymi spojrzeniami. Malphas jednak nie czekał na naszą reakcję, zaczął opowiadać o przeszłości Infernalis, o potędze ognia i o tym, co mogłoby jeszcze nadejść.
- Lilith, Infernalis ukrywa wiele tajemnic, a ty zaczynasz je odkrywać. Pytanie tylko, czy jesteś gotowa na to, co czeka za rogiem - powiedział, a jego słowa odbijały się echem w naszych umysłach.
Zanim zdążyłyśmy odpowiedzieć, Malphas wymknął się z powrotem w mrok, pozostawiając nas same, z głowami pełnymi nowych pytań i tajemnic. Czułam, że Infernalis skrywa jeszcze wiele przed nami, ale jednocześnie czułam, że jestem gotowa stanąć twarzą w twarz z tym, co nadejdzie. W końcu, z Veridią u boku, żaden ogień nie mógł nas zniszczyć.
- Wiesz co Veri, gdy Malfoy dołączył do naszej akademii dotarła do mnie pewna wizja. Widziałam przyszłość akademii. To było jak koszmar. Ruiny, wasze ciała... i ta postać na niebie, śmiejąca się w sposób, który wstrząsnął moją duszą, wyznałam jej, starając się przewidzieć jej reakcję.
Veridia przyjęła moje słowa zaniepokojeniem, a jej oczy, które zawsze emanowały spokojem, teraz ukazały głęboką troskę.
-Lilith, to, co widziałaś, może być jedynie wizją przyszłości, nie musi się zrealizować. Pamiętaj, że przyszłość kształtujemy swoimi wyborami i działaniami. Może to być ostrzeżenie, które pozwoli nam uniknąć potencjalnego zagrożenia. Musimy być czujne i gotowe na wszystko - odpowiedziała z powagą.
-Malfoy podszedł do mnie na balu i zaczęliśmy rozmawiać. Twierdzi, że w jego umyśle roi się od konfuzji, myśli o swojej śmierci związanej z akademią. Namawia mnie, abysmy zeszli na ziemię i spróbowali zrozumieć, co się dzieje.
-Veridia spojrzała na mnie z niepokojem w oczach, gdy wspomniałam o rozmowie z Malfoyem.
-Lilith, nie możemy schodzić na ziemię. To przeciwnie do zasad akademii. Powinniśmy być ostrożne, bo nie wiadomo, jakie konsekwencje to może mieć.
Zmarszczyłam brwi, czując się zakłopotana. -Ale Veri, może tam jest klucz do rozwikłania zagadek naszej śmierci. Malfoy twierdzi, że coś jest nie tak.
Przyjaciółka wstrzymała oddech, po czym zdecydowanie odparła:
-Nie, Lilith. To zbyt ryzykowne. Mamy przestrzegać zasad akademii. Nie możemy narażać się na niebezpieczeństwo. Musimy szukać odpowiedzi w obrębie akademii, zgodnie z tym, co nas uczyli.
Odczuwałam w jej słowach troskę, ale jednocześnie czułam frustrację. Rozmowa z Malfoyem zaszła za daleko, a teraz musiałam podjąć decyzję, jak dalej postępować w tej niepewnej sytuacji.
Usiadłyśmy w naszym pokoju, a Veridia zaczęła opowiadać, jej głos niesiony mieszanką troski i niepokoju.
-Więc, Lilith, słyszałam od innych nierozpoznanych, że Malfoy jest podejrzany. Wnikanie w umysły innych i pozostawianie tam niewyjaśnionych wizji... Mówią, że te wizje są krwawe, przerażające.
Zerknęłam na nią z mieszaniną zdziwienia i niepewności.
-Czy są jakieś konkretne informacje? Coś, co mogłoby potwierdzić te oskarżenia?
Dziewczyna przesunęła palcami po krawędzi kubka z herbatą, zamyślona.
-Niestety, to bardziej plotki niż konkretne dowody. Ale ludzie mówią, że Malfoy nie jest tym, za kogo się podaje. Może chce coś ukryć, może ma swoje własne motywy.
Odczuwałam falę niepokoju w jej słowach.
-Czy powinniśmy ufać Malfoyowi? A może powinniśmy zgłosić to komuś, komu można zaufać w akademii?
Wzruszyła ramionami, a jej spojrzenie utkwiło w kącie pokoju, jakby próbowała znaleźć odpowiedź w strzępach rozmowy.
-Nie wiem, Lilith. To trudne pytanie. Z jednej strony, Malfoy wydaje się być częścią tego świata, ale z drugiej... te doniesienia niepokoją mnie. Może warto byłoby obserwować go bliżej, dowiedzieć się, co tak naprawdę kryje się za jego postacią.
Zastanawiałam się, jak bardzo Malfoy może wpływać na moje życie w akademii. Czy mój los jest naprawdę związany z nim? W końcu podniosłam wzrok na Veridię.
-Chyba musimy zachować ostrożność, ale nie możemy działać na podstawie samych plotek. Może z czasem coś się wyjaśni, albo sam Malfoy zdecyduje się podzielić swoimi tajemnicami.
- Może powinniśmy go śledzić?
Spojrzała na mnie z zastanowieniem, a jej oczy odbijały refleksy światła świeczki.
-Lilith, to ryzykowna decyzja. Słuchanie plotek to jedno, ale śledzenie kogoś? To może zaostrzyć sytuację. Musimy być ostrożne i nie popełnić błędu, który nas zaszkodzi.
Przytaknęłam, zdając sobie sprawę z prawdy w jej słowach, ale niepokój wciąż tlił się we mnie.
-Masz rację, Veri. Ale nie czujesz, że coś jest nie tak? Ten bal, te wizje... Malfoy jakoś dziwnie się w to wszystko wpisuje.
Veridia westchnęła głęboko, a jej spojrzenie stało się zamyślone.
-Tak, coś tu nie gra. Może powinniśmy porozmawiać z innymi nierozpoznanymi, zbadać, co jeszcze o nim wiedzą. Ale śledzenie... To ostatnia opcja.
Zastanawiając się nad tym, czy podjąć ryzykowny krok, patrzyłyśmy na siebie, gotowe na to,czego możemy się dowiedzieć.
W miarę jak kroki Veridii i mnie niósł szum nocnego wiatru, zauważyłyśmy, że nie jesteśmy same w tej nieznanej podróży. W ogrodzie za akademią zaczęłyśmy wyczuwać subtelne pulsacje energii, które zdawały się prowadzić nas w określonym kierunku.
W miarę jak zbliżałyśmy się do jednego z drzew, uczucie tajemnicy wokół nas stawało się coraz intensywniejsze. Znikome szelesty liści nadawały temu miejscu magii, a powietrze zdawało się nas otaczać nieuchwytnym mistycyzmem. Nagle zauważyłyśmy postać stojącą w cieniu gałęzi. To musiał być Sam, nierozpoznany z grupy Malfoya, którego obecność wyczułyśmy wcześniej. Jego energię życiową można było poczuć w powietrzu, jakby była częścią otaczającego nas ogrodu.
- Cześć, Sam. Możemy z tobą porozmawiać?
- Kim jesteście i skąd wiecie jak się nazywam?
- Nazywam się Lilith a to Veridia. Przychodzimy do ciebie z pewnym pytaniem, wyczułam twoją energię życiową i wiem, że jesteś w stanie nam pomóc.
Chłopak jedynie skinął głową
-Siadajcie.
-Chcemy z tobą poruszyć pewną sprawę dotyczącą Malfoya. Zauważyłyśmy jego dziwne zachowanie i te krwawe wizje, które wysyła innym uczniom.
-Wiecie o tym? To naprawdę niepokojące. Chciałem to sprawdzić sam, lecz naprawdę mnie to przeraża. Malfoy jest inny. Jego moc wydaje się wchodzić w interakcję z umysłami innych nierozpoznanych, zwłaszcza tych, którzy potrafią skutecznie posługiwać się swoją mocą.
-Ale dlaczego? Co próbuje osiągnąć? Powiedziała zaskoczona Veridia a nasze zdziwione spojrzenia spotkały się na krótko.
- To trudne do jednoznacznego określenia. Wydaje mi się, że próbuje ich nastraszyć, przekazać coś, co sam ledwo kontroluje. Wizje, które odbierają, są jakby fragmentami czegoś znacznie większego. To, co Malfoy robi, może mieć wpływ na psychiczną stabilność innych. Niektórzy zaczynają tracić kontrolę nad własnymi mocami.
-Zauważyłem, że Malfoya często można spotkać w bibliotece, pochłoniętego lekturą tych starych ksiąg. Chodziliśmy z Niną sprawdzić, co tam takiego czyta, ale wszystko jest napisane w jakimś niezrozumiałym języku.
- Kim jest Nina? Zapytała Veridia
- Nina jest moją przyjaciółką, miała wizję, którą Malfoy jej wysłał. To coś bardzo dziwnego i przerażającego.
-Może powinniśmy porozmawiać z Niną. Być może to pomoże nam zrozumieć, co dokładnie Malfoy robi z jej umysłem. Dodała Veridia
-Masz rację. Spotkajmy się z nią. Zapytajmy o szczegóły swojej wizji. Może to dostarczy nam kluczowych informacji.
Skierowaliśmy się w kierunku pokoju Niny, gotowi rozmawiać i wspólnie szukać rozwiązania tej coraz bardziej niepokojącej sytuacji.
Sam zapukał do drzwi a po krótce dziewczyna otworzyła drzwi, spojrzała na nas z pewnym zdziwieniem, a jej oczy emanowały intensywnym niebieskim światłem.
-Cześć, Nina. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy. Zapytał Sam.
-Nina uśmiechając się enigmatycznie powiedziała:
-Nie, nie przeszkadzacie. Co was tu przynosi?
- Mamy pytania dotyczące twojej wizji. Malfoy wysłał ci jakieś niepokojące obrazy, prawda? zapytałam.
-Skąd o tym wiecie?
- Ja im o tym powiedziałem, wiem że obiecałem nikomu nie mówić, ale z tym gościem naprawdę jest coś nie tak Nina. Powiedział chłopak w jego głosie wyczuwalna była skrucha lecz chęć dowiedzenia się prawdy była silniejsza.
Nina poprosiła nas o usiedzenie przy drewnianym stole, który zdobiły starożytne wzory. Gdy już zasiadłyśmy, Nina spojrzała na nas z powagą.
-Muszę wam coś powiedzieć. Kiedyś pracowałam w grupie z Malfoyem. Malfoy zaczął wysyłać mi wtedy dziwne wizje, czułam że moje moce powoli mnie opuszczają.
-Wizje? Co dokładnie widziałaś? Powiedziała Veridia z wyraźnym zaciekawieniem.
-Zobaczyłam zniszczoną Akademię, rozrzucone martwe ciała, a nad całością unosiła się niewyraźna postać. To było przerażające. Malfoy manipulował moim umysłem.
-To ta sama wizja, którą widziałam...
- Moim zdaniem to coś więcej niż tylko wizje. To jakby próba zapisania historii, a Malfoy chce ją kontrolować.
- A co z tą księgą, gdzie ona teraz jest?
- Pewnego razu ja i Sam zabraliśmy tą księgę próbując ją odczytać, jednak na marne. Jest ona napisana w języku starożytnym demonów i tylko nieliczni są w stanie ją odczytać. Nina spojrzała na księgę, która spoczywała na stoliku. Jej wzrok był pełen tajemnicy, a jednocześnie emanowała pewnym zdumieniem.
- A ty Veridia jesteś demonem, nie potrafiłabyś jej przeczytać ? Zapytał Sam.
Przyjaciółka spoglądnęła na strony starożytnej księgi z wyrazem skupienia. Wiedziała, że przed nią tajemnica, ale jednocześnie odczuwała respekt przed jej potęgą.
-Sam, niestety nie potrafię przeczytać jej w całości. Mój ojciec zawsze mówił, że nauka języków demonów pomoże mi w przyszłości, ale teraz jest zbyt wcześnie, aby je opanować. Te księgi zawierają wiele sekretów demonów, a tylko ci, którzy są odpowiednio przygotowani, mogą je odczytać.
Sam słuchał uważnie, zastanawiając się nad słowami Veridii. To wskazywało na to, że starożytne teksty były zarezerwowane dla nielicznych, posiadających specjalną wiedzę.
Stojąc przed czarnymi, żelaznymi drzwiami, czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Mimo to, postanowiłam opuścić pokój Niny, nie zostawiając żadnych słów. Wyruszyłam w kierunku mojego celu, musząc przełknąć dumę, która towarzyszyła mi każdym krokiem.
Gdy dotarłam do miejsca docelowego, postanowiłam zapukać w masywne drzwi. Po chwili niepewnego oczekiwania, gdy już zaczęłam rozumieć, że może to być kolejne niepowodzenie, nagle drzwi otworzyły się, odsłaniając mroczne wnętrze.
Ciemność wnętrza była przerywana jedynie delikatnym światłem, które emanowało z głębi pomieszczenia. To wtedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę stanęłam przed jego sylwetką. Z ciała kapały krople wody, a jedynym elementem ubioru był zwinięty wokół pasa ręcznik.
Niewygodnie patrzyłam mu prosto w oczy, czując na sobie jego kpiące spojrzenie. W tym momencie uświadomiłam sobie, że muszę wyjaśnić, dlaczego tutaj przyszłam.
-Co ty tu robisz, nierozpoznana? zapytał z mieszanką zaciekawienia i lekkiego wyzwania.
-Potrzebuję twojej pomocy, Lucyferze, powiedziałam, starając się ukryć swoją dumną postawę,chociaż wiedziałam, że jestem zdecydowanie na straconej pozycji.

dead destinyWhere stories live. Discover now