ROZDZIAŁ 5 - MARTWI NIE PŁACZĄ

9 2 0
                                    

W strumieniu łez odczuwamy pustkę, która staje się krzykiem duszy, nieustannym echem utraconych chwil. To jak zamknięcie drzwi, które niegdyś prowadziły do pełni szczęścia, a teraz stanęły przed nami, jak brama do martwego bytu. W tej rzeczywistości topimy się w morzu smutku, gdzie każda kropla łzy to upływająca esencja fizycznej i psychicznej martwoty. Ale być może w tej niewyobrażalnej ciemności znajdziemy iskierkę nadziei, która będzie naszym przewodnikiem przez labirynt straty, prowadząc nas ku nieuchwytnemu światłu, które zarówno fizycznie, jak i psychicznie mogło już wygasnąć.

W chwili, gdy przekroczyłam próg sali, widziałam, jak nierozpoznani zaczynają zasiadać na ławkach. Powoli salę wypełniała energia niewiadomego, aż wreszcie pojawił się Sariel, brat Uriela, który miał pełnić rolę egzaminatora. Jego jasne włosy sięgały obojczyków, a spojrzenie było pełne ciepła.
-Witajcie, nierozpoznani, przywitał nas z uśmiechem. Dzisiaj czeka was pierwszy egzamin, który ukierunkuje wasz rozwój. Waszym zadaniem będzie zejście na ziemię.
W sali pojawiły się szepty, a spojrzenia uczniów zaczęły przemierzać pomieszczenie. Sariel kontynuował:
-Zanim zapytacie, zejście na ziemię łamałoby kodeks, ale nie martwcie się, nie tyczy się to dzisiejszych poleceń.
Rozdanie kartek z zadaniami naszych egzaminów wzbudziło mieszankę emocji - od podekscytowania po niepewność. Nasza nierozpoznana podróż nabierała tempa, a egzamin stał przed nami jako kolejne wyzwanie. Zastanawiałam się, co to zadanie przygotowało dla każdego z nas, zdając sobie sprawę, że to mogło stać się kluczem do naszej przyszłości. Szczegóły zadań roztaczają przed nami wizję nieznanej, a zarazem fascynującej drogi, jaką miałyśmy podjąć.
Kiedy nadeszła moja kolej,a moje oczy przesunęły się po kartce, serce zaczęło mi bić szybciej. Na poleceniu widniały słowa, które zmieniały moją rolę w historii.

"Przenieś się do 1450 roku - Imperium Osmańskie. Uratuj młodą kobietę Defne oraz jej rodzinę przed karą egzekucji za nielegalną wtedy sprzedaż zboża."

Moje dłonie delikatnie drżały, gdy sięgnęłam po kartkę. Poczucie odpowiedzialności za czyjeś życie napawało mnie determinacją, choć jednocześnie owładnęła mną niepewność. Zamknęłam oczy, koncentrując się na zadaniu przed sobą. Gdy otworzyłam oczy, znalazłam się w zupełnie innej rzeczywistości, ulicach Imperium Osmańskiego. Zadanie stało się rzeczywistością, a teraz musiałam działać, by zmienić bieg historii i ocalić Defne oraz jej rodzinę.
Przede mną rozpościerał się widok niewielkiego drewnianego domku z orientalnym ogrodem. Energia życiowa Defne pulsowała wokół mnie, a moje nogi prowadziły mnie ku drzwiom. Kiedy przekroczyłam próg, zobaczyłam rodzinę Defne siedzącą w kuchni. Starszy mężczyzna w tradycyjnym stroju, długa siwa broda, obok niego żona i trójka dzieci, w tym Defne. Teraz ich wzrok zawisł na mnie, na ich twarzach widniało widmo przerażenia a po policzkach leciały gorzkie łzy rozpaczy.
-Nie martwcie się. Przyszłam was ratować. Obiecuję, że nic wam się nie stanie.
- Dziewczyno o czym ty mówisz jesteśmy skazani na śmierć. Wysłańcy sułtana są już w drodze. Rzucił poddenerwowany starzec.
-Musimy działać szybko. Teraz nie mam czasu na wyjaśnienia. Zróbcie, co powiem, a potem wyjaśnię wszystko. Jestem tu dla was i dla Defne. Teraz zamknijcie oczy i trzymajcie się razem.
Rodzina młodej kobiety patrzyła na mnie teraz z przeróżnymi uczuciami, a ich wzrok wiercił się we mnie z większym zdumieniem niż wcześniej.
Nagle, rozbrzmiał huk i wyważanie drzwi – wysłańcy sułtana byli już na progu. Musiałam skonfrontować się z moimi mocami i skupieniem. Przed nami stanęło pięciu mężczyzn w zbrojach, ze świecącymi mieczami w dłoniach.
Stojąc przed rodziną, zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na przeniesieniu ich w bezpieczne miejsce. Gdy otworzyłam oczy, przed moimi zmysłami ukazała się jasnofioletowa łuna, otaczająca nas wszystkich. Czułam, jak energia życiowa pulsuje wokół nas. Dumność napawała mnie z tego, że udało mi się stworzyć bezpieczną przestrzeń dla rodziny Defne. Chwilę później jednak zatraciłam to miejsce, które przed momentem było moim świadomym celem. Zamiast tego znalazłam się przed czarną otchłanią, widziałam jedynie mrok, a przestrzeń zanikała.
Nagle wróciłam do rzeczywistości klasy, krzycząc:
- NIE! MUSZĘ TAM WRÓCIĆ, MUSZĘ ICH URATOWAĆ!
Wzrok każdego w klasie był teraz skierowany na mnie. Chociaż byłam martwa, chociaż byłam teraz w nierealnym dla mnie świecie, histeria i panika ogarnęły moje ciało i umysł. Poczułam strumień słonych łez spływający po moich policzkach, a każda łza był jak realna kropla życia. Ciało i umysł były teraz owładnięte chaosem, gdy moja dusza szukała drogi z powrotem do tego miejsca, które stało się moim celem i jednocześnie koszmarem.
Nie był to jedynie fizyczny powrót, ale także walka z własnymi emocjami, z sensem straty i uczuciem bezsilności. Czułam, jak każdy bat uderza moją duszę, wywołując falę bólu i rozpaczy. To nie była tylko walka o życie innych, ale również o odnalezienie utraconego kawałka samego siebie, pogubionego gdzieś w mroku nieznanej przestrzeni.
W tej chwili, być może nawet bezbronna, musiałam znaleźć w sobie siłę, aby stawić czoło temu, co było nieuchwytne, a jednocześnie dotknąć prawdy, która tkwiła głęboko w moim istnieniu. To było wyzwanie, którego nie mogłam uniknąć, gdyż zobowiązałem się do uratowania Defne i jej rodziny, a teraz musiałam uratować także samego siebie.
Wzrok Sariela padł na mnie, a jego twarz pogrążona była w zamyśleniu.
- Gratulacje, Lilith.
-Jakie gratulacje? Nie dałam rady ich uratować, krzyczałam, a łzy jeszcze bardziej napływały mi do oczu.
Nauczyciel uśmiechnął się i dodał:
- Lilith, ty nie tylko ich uratowałaś, ale także zmieniłaś bieg wydarzeń. Usunęłaś wspomnienie o karze ich egzekucji, tak jakby nigdy to nie miało miejsca.
Przed moimi oczyma rozciągało się teraz widzenie. Znów znajdowałam się w Imperium Osmańskim, przed tym samym domem z orientalnym ogrodem. Jednak nie byłam tam już ciałem, tylko duszą. Widziałam szczęśliwą rodzinę,Defne malującą obrazy, oraz dzieci bawiące się w pokoju dziennym. Wzrok  skierowałam na tych samych ludzi, którzy teraz by nie żyli, a ich wdzięczne spojrzenia były odpowiedzią na pytania, których nie umiałam sformułować. Gdy widzenie wygasło, zaniemówiłam. Całe uczucie lęku, wstydu czy wyrzutów sumienia zniknęło,ale tym razem pełna refleksji nad mocą, jaką posiadam, i zrozumienia, że nawet najmniejsza interwencja może odmienić losy wielu.
Teraz dostrzegałam innych uczniów, na których twarzach malowało się szczęście i uczucie triumfu. Jednak na niektórych widniały ślady gniewu, żalu czy porażki. Cała scena ukazała mi różne oblicza tego doświadczenia, pokazując, że w porażce może drzemać tak wielki ból i odczucie straty, które trudno zatrzeć. To uczucie mieszanych emocji wśród uczniów przypominało, że życie to nie tylko jedna walka, ale seria wyzwań, z którymi trzeba się zmierzyć.
Następnie Sariel przerwał milczenie:
- Twoja siła jest niezwykła, Lilith. Potrafisz nie tylko zmieniać losy, ale również dotykać serc innych. Twoje działania otwierają nowe możliwości i inicjują procesy, których nikt nie przewidział. Jesteś wyjątkowa.
Jego słowa brzmiały jak echa, a ja wciąż próbowałam zrozumieć, co tak naprawdę dokonałam.
Z pozostałościami tajemniczego doświadczenia nauczyciel zniknął, a ja zostałam sama w klasie, otoczona przez uczniów. Czułam na sobie ich spojrzenia pełne podziwu, szacunku i czasem nieśmiałego pytania, jak to wszystko możliwe.
Sariel zostawił mi klucz do nowego wymiaru, ale jednocześnie odpowiedzialność za to, co już stało się i to, co może się wydarzyć. Zrozumiałam, że moja moc to nie tylko dar, ale też wyzwanie, które muszę odpowiedzialnie nosić na barkach.
Z dystansem spojrzałam na swoje ręce, które były narzędziem w tej niewidzialnej warsztatni zmieniającej rzeczywistość. Byłam uczennicą, ale jednocześnie posiadaczką klucza do innych światów. Bycie nierozpoznaną nabierało nowego wymiaru, a moje codzienne doświadczenia w Akademii stawały się jedynie wstępem do większej historii.
Rodzina Defne, choć daleka, pozostawiała ślad w moim sercu. Wiedziałam, że ich losy teraz będą się toczyć inaczej, choć nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość. Chciałam dla nich życi było pełnego szczęścia.
Zamykając drzwi klasy za sobą, czułam, że ta opowieść to dopiero początek. Moja podróż w nierozpoznane miała się rozwinąć w coś znacznie większego. Byłam gotowa na kolejne wyzwania, na odkrywanie tajemnic, które skrywało to magiczne miejsce.
Słońce zachodziło za horyzontem, malując niebo odcieniami pomarańczy i różu. Była to metafora nowego rozdziału, który przed mną się otwierał. Wiedziałam, że nawet gdyby moje życie nie było zwyczajne, to właśnie w tym było jego piękno. Akademia była teraz moim domem, a ja byłam jej częścią, nie tylko jako uczennica, lecz także jako strażniczka granic pomiędzy światami.
Z każdym krokiem w stronę przyszłości czułam, że to, co odkryję, wpisze się w historię nie tylko moją, ale także tych, których dotknęła moja tajemnicza siła. Czułam się jak w opowieści o przekraczaniu granic, o odważnym zaglądaniu w nieznane i o tym, że czasami to, co wydaje się niemożliwe, staje się rzeczywistością.

dead destinyWhere stories live. Discover now