ROZDZIAŁ 3- UTRAPIENIE DUSZY

9 2 0
                                    

W Czyśćcu, gdzie czas jest jedynie abstrakcją, dusza odnajduje swoją prawdziwą istotę. To miejsce, gdzie każda myśl staje się kamieniem milowym w wędrówce ku zrozumieniu. Widok własnych grzechów staje się nieuchronną konfrontacją, a świadomość własnych słabości staje się latarnią w tej mrocznej przestrzeni.
Podczas podróży przez Czyściec, dusza staje się sędzią i skazanym jednocześnie. To lustrzane odbicie życia, gdzie każde spojrzenie w przeszłość to wrzenie w kotle emocji. Każdy cień i blask przeszłości układa się w opowieść o utraconych szansach, niewypowiedzianych słowach, i tęsknotach, które w czasie zamieniają się w skomplikowane mozaiki życia.
W obliczu własnych błędów, dusza doświadcza bólu, ale jednocześnie odnajduje miejsce dla uzdrowienia. To w Czyśćcu, gdzie łzy stają się gołębiami, a krzyki przekształcają się w melodyjne pieśni, dusza odkrywa siłę w swojej zranionej piękności. To miejsce zbawienia, gdzie brzegi grzechów rozmazują się w tonach przebaczenia.
Czyściec staje się lustrzanym odbiciem  własnych tajemnic i skrywanych uczuć. Każde spojrzenie w głąb postaci, każdy moment refleksji duszy, staje się odbiciem własnych rozterek. Bo czy nie jesteśmy wszyscy nieco utraconymi duszami, szukającymi oczyszczenia w mrocznych zakamarkach własnego istnienia?
To czas odnalezienia światła w najciemniejszych zakamarkach duszy.

Ze snu wybudził mnie delikatny dotyk na mojej twarzy, który stopniowo przerywał błogi stan snu. Otworzyłam ociężałe jeszcze powieki, pochłonięta początkowym niezrozumieniem, co takiego mogło mnie obudzić. Gdy ostatecznie podniosłam się z łóżka, zobaczyłam uśmiechniętą Veridię, która już czekała na mnie. Jej promienne spojrzenie zwiastowało, że dzień zapowiada się nietypowo.
-Wstawaj, czy na ziemi na prawdę tak długo można spać? Nuda. -To była jej lekko złośliwa uwaga, jednak w jej oczach malowała się pewność, że przed nami coś fascynującego. Rzuciła w moją stronę zestaw ubrań, jakby zapowiadając, że szybkie zbieranie się jest obowiązkowe.
Zachęcona jej postawą, znalazłam się w trakcie szybkiego ubierania. Współlokatorka czekała cierpliwie, emanując pewnym spokojem, który tłumił ewentualne obawy. Gdy już byłam gotowa, spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem.
-Dokąd? zapytałam, podążając za nią, gotowa na nowe przygody. Z odpowiedzią na moje pytanie w jej oczach widniała tajemnica, a ja czułam się jak uczestniczka nieodkrytej historii.
-Zobaczysz.
Nasz krok zmierzał w nieznane, a ja pełna ciekawości i gotowości na nowe doznania, oczekiwałam na to, co przyniesie ten nietypowy dzień. W jej towarzystwie każdy moment zapowiadał się pełen niespodzianek i możliwości odkrywania nieznanego świata.

Postacie siedziały leniwie na dachu budynku, a ich spojrzenia wędrowały w dół, przenikając odległe kontury miasta. Wśród nich Veridia bez cienia strachu podeszła do krawędzi, zatracając się w głębokim spojrzeniu w przepaść poniżej.
-Co ty robisz? zapytałam, zdumiona jej odwagą. Jednak moje pytanie przeszło bez echa, jakby dziewczyna była już gdzieś daleko, poza granicami tego dachu.
Wtedy, zza moich pleców, do uszu dotarł głos, który niemalże zlał się z szmerem otoczenia. Teraz są nierozpoznawalni, wymieszali się z aniołami i demonami.
Nie zdążyłam nawet się odwrócić, kiedy przed moimi oczami pojawiła się postać. Wysoki brunet o bordowych skrzydłach, które drgały niecierpliwie, jakby oczekując na coś niecierpliwie.
-Nierozpoznana? Wpadła w sidła. Ciekawe, czy uda jej się z nich wydostać. ‚Mówił z kpiącym tonem, a uśmiech wredny widniał na jego twarzy.
-Przepraszam, że cię nie uprzedziłam. Powinnaś wiedzieć, ale wtedy byś się nie zgodziła. Dodała dziewczyna, a moje myśli zaczęły się mącić niepokojąco. O czym nie uprzedziła? To pytanie kłębiło się w mojej głowie, a uczucie niepokoju rosło.
Niepewnie cofnęłam się, zaczynając odczuwać presję sytuacji. Dziewczyna jednak złapała mnie za ramię, uniemożliwiając ucieczkę.
-To próba, już rozumiesz? Jesteś gotowa,Lilith . Wyjaśniła, a ja zacząłem zdawać sobie sprawę, że nie ma powrotu.
-Wszyscy, którzy są nierozpoznawalni, muszą skoczyć z dachu, zanim jeszcze nauczą się latać. Zasady są proste: nie rozkładaj skrzydeł zbyt wcześnie, zrób to dopiero tuż nad ziemią. Odezwał się mężczyzna.
W środku mojej duszy buchała panika. Nie mogłam umrzeć, ale i tak wstrząsał mną strach. Z tłumu dobiegały słowa zachęty, a ja stałam na skraju dachu, z kręcącym się w głowie światem.
"Niech będzie teraz albo nigdy," -pomyślałam.

dead destinyWhere stories live. Discover now