ROZDZIAŁ 15- CZYM JEST NORMALNOŚĆ?

7 2 0
                                    

W ciągu kilku kolejnych dni w Akademii, ściany korytarzy powoli absorbowały powrót do rutyny. Lekcje odbywały się z pozorną normalnością, jednak zauważalne było ciężkie spojrzenie niektórych demonów, które wciąż nosiły w sobie ślady zaniepokojenia.
Akademicki krajobraz zaczął powracać do swojego ustalonego rytmu, ale pod tym spokojem czaiły się niepewności dotyczące przyszłości. Bytów interesowało, czy Malfoy rzeczywiście okaże się godny swojego nowego statusu, czy też może będzie to przyspieszone zgubne dla Akademii wydarzenie.
W trakcie lekcji w salach panowało przygaszone światło, a uczniowie starali się skupić na przedmiotach, ignorując drżenie w powietrzu. Tymczasem nauczyciele, choć prowadzili zajęcia, mieli w oczach ukrytą zaniepokojenie, zdając sobie sprawę, że teraz każdy ruch Malfoya będzie dokładnie obserwowany przez piekielne społeczeństwo.
Napięcia, choć nieco złagodzone, pozostawały pod powierzchnią, gotowe wybuchnąć w każdej chwili. Akademia, chociaż wróciła do codziennych praktyk, nosiła w sobie ślady przeszłego chaosu, a przyszłość pozostawała w sferze niepewności.
W Akademii zapanował szczególny ruch z nadchodzącym Świętem Bożego Narodzenia. To najważniejsze święto niebios stało się centrum uwagi, a wszelkie istoty, zwłaszcza anioły, podejmowały wszelkie wysiłki, aby uczynić świętowanie nieskazitelnym.
Korytarze Akademii ozdabiano migoczącymi światłami, a świąteczne dekoracje zdobiły każdy zakamarek. W salach lekcyjnych panowała atmosfera radosnego oczekiwania, a uczniowie angażowali się w świąteczne projekty i przygotowania.
Anioły pracowały nad stworzeniem imponujących iluminacji, dodając blasku nocy na dziedzińcu. Wszyscy byli zaabsorbowani tworzeniem kartek świątecznych, prezentów i ozdób, by uczynić to Święto Bożego Narodzenia wyjątkowym dla każdego bytu.
Nawet pomieszczenia szkolne przemieniały się w magiczne miejsca, a atmosfera pełna była świątecznej magii. Święto Bożego Narodzenia stawało się okazją dla demonów do chwil radości i wspólnego przeżywania magicznego czasu, pomimo piekielnych zakątków Akademii.
Spacerując po Akademii, zatraciłam się w urokach natury, czerpiąc spokój ze środowiska. Usiadłam samotnie na ławce, bacznie obserwując otoczenie. Wtedy zauważyłam Gabriela, syna Uriela, który wykonywał ćwiczenia pod czujnym okiem ojca.
Gabriel, pełen zaangażowania, próbował wzbijać się w powietrze, wykonując precyzyjne ruchy. Uriel, anielski strażnik, bacznie obserwował postępy swojego syna. Atmosfera wypełniona była dźwiękami skrzydeł i delikatnym szelestem liści podczas mojego spokojnego obserwowania tej rodzinnej sceny.
Gdy zbliżyłam się do nich, Gabriel zdecydował się przerwać ćwiczenia, zdając sobie sprawę, że jestem w pobliżu.
-Co tak stoisz jak kołek. Krzyknął Uriel.
Gdy się odwrócił, wyraźnie zdziwił się, zobaczywszy moją obecność. Opisałabym to jako moment, w którym spokojna atmosfera została przerwana nagłym wykrzykiem i zdziwieniem w oczach dyrektora.
-Macie pięć minut rozumiano? I odrazu wracasz do zajęć.
Gabriel kiwnął ojcu jedynie głową a ten oddalił się w nieznanym nam kierunku.
-Cześć, gdzie tak przepadłeś od dawna nigdzie cię nie widziałam.
-Lilith, miło cię znowu zobaczyć! Przepraszam, że nic nie powiedziałem, ale miałem pewne sprawy do załatwienia. Ojciec uznał, że czas na mnie, abym zgłębiał nauki w niebiańskich sferach. Przecież zawsze mówił, że edukacja to klucz do sukcesu w obowiązkach anioła - wyjaśnił, rozwiewając moje wątpliwości.
Czułam lekkie zbliżenie na skrzydłach Gabriela, które teraz unosiły się lekko za nim. To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że nasze drogi w akademii mogą iść w zupełnie różnych kierunkach.  
-To niesamowite, Gabriel. Ale czy nie brakowało ci brakować akademii? - zapytałam, starając się zrozumieć, jak to wpłynie na naszą przyjaźń.
Gabriel uśmiechnął się delikatnie.
-Myślę, że czasami warto poszerzyć horyzonty. Może się okazać, że nauki niebios przyniosą mi nowe perspektywy. Co u ciebie?
-Trochę było zamieszania z Malfoyem jako najwyższym demonem. To zmienia wiele rzeczy.
-Słyszałem o tym. Widzę, że jesteś zaniepokojona tą sytuacją.
-Nie do końca rozumiem, co Malfoy może przynieść Akademii i całemu piekłu.
-Czasami zmiany są nieuniknione. Musimy dostosować się do nowych okoliczności.
- A jak ty to widzisz? Jesteś aniołem, więc pewnie masz inne spojrzenie na te sprawy.
-Anielskie spojrzenie oznacza trzymanie się wartości i dobra. Ale i my musimy czasem przystosować się do nowych wyzwań. Może Malfoy wniesie coś nowego.
-Miejmy nadzieję, że będzie to coś pozytywnego. W końcu wszyscy jesteśmy tutaj na lekcje i rozwijamy swoje moce.
-Dokładnie. Bądźmy gotowi na wszystko, Lilith.
Oboje wrócili do zajęć, każde z myślami skierowanymi w różne kierunki, ale gotowi na to, co przyniesie przyszłość w Akademii.
Usiadłam w pokoju, przyglądając się odciskom rozmowy z Gabrielem. Zastanawiałam się nad wszystkim, co się działo w Akademii. To mianowanie Malfoya najwyższym demonem wprowadziło zmienne, których nie sposób było ignorować. Czułam gotowość na nowe wyzwania, ale jednocześnie niepewność unosząca się w powietrzu sprawiała, że trudno było przewidzieć, co przyniesie przyszłość. Było to jak oczekiwanie na coś nieuchwytnego, a moje myśli krążyły wokół Akademii, szukając odpowiedzi na pytania, które jeszcze przed chwilą nie istniały.
Zanurzona wśród własnych demonów, usłyszałam dźwięk dzwonków ogłaszających przygotowania do świątecznego bankietu. Atmosfera w Akademii rozkwitała w blasku dekoracji, a bale i uroczystości rozbrzmiewały jak symfonia piekielnej elegancji. Wiedziałam, że to wyjątkowe wydarzenie, które przekraczało granice codziennego życia w Akademii. Zapatrzona w otoczenie, zaczęłam dostrzegać magię tego wyjątkowego święta, które nawet tutaj, w piekielnym świecie, potrafiło stworzyć wyjątkową atmosferę.
Ogromne, ciężkie drzwi do sali bankietowej otworzyły się majestatycznie, odsłaniając przepych i bogactwo dekoracji. Akademia prezentowała się jak królestwo mrocznej elegancji, gdzie świecące światła ukazywały złożone rzeźby i malowidła na ścianach. Wszędzie unosił się zapach piekielnie zmysłowych kwiatów, tworząc aurę pełną magii i intrygi.
Demoniczne istoty, ubrane w najbardziej szykowne stroje, tańczyły z gracją i zadziornością, a odbicia płomieni z kandelabrów tańczyły na złotych i czerwonych sukniach demonów. Świąteczny bankiet w Akademii demonów był spektakularnym widowiskiem pełnym przepychu i zmysłowości, podkreślającym, że nawet w piekielnych kręgach umiejętność błyszczenia i okazywania się była ceniona.
Uriel, jako dyrektor, powstał z majestatycznym wyrazem twarzy. Jego zimne, białe skrzydła rozpostarte były na tle czerwonych i złotych dekoracji. Zbliżył się do krawędzi stołu, gdzie każde istota wyczekiwała na jego przemówienie.
-Drodzy uczniowie Akademii, w tym wyjątkowym dniu Bożego Narodzenia, witam Was serdecznie. To święto nie tylko dla ludzi, ale także dla nas, bytów, ma szczególne znaczenie. To czas, abyśmy mogli podzielić się radością, ale również okazać szacunek dla naszej tradycji.
Uriel spoglądał na zgromadzonych, a jego niebieskie oczy emanowały godnością i siłą. -Niech ta noc będzie dla Was okazją do wspólnego świętowania. Niech to będzie czas, kiedy nie myślimy o naszych różnicach, lecz o tym, co nas łączy jako wspólnota.
Podczas gdy przemawiał, nastrój w sali bankietowej stawał się coraz bardziej uroczysty. Światła migotały w rytmie muzyki, a uczniowie wsłuchiwali się w słowa Uriela z uwagą.
Belzebur,z charakterystycznym uśmiechem, zajął miejsce Uriela, a jego obecność wywołała drżenie wśród demonów zgromadzonych na bankiecie. Zaczął przemawiać, jego głos jakby przeszywał powietrze.
-Drodzy towarzysze piekielni jak i aniołowie, w tym magicznym wieczorze Bożego Narodzenia, pragnę podkreślić naszą siłę, jedność i panowanie nad własnym przeznaczeniem. Niech ta noc będzie nie tylko czasem świętowania, ale również manifestacją naszej potęgi.
Jego słowa były podszyte pewnością siebie, a każde zdanie wydobywało się z jego ust jak zaklęcie. Belzebur kontynuował, opowiadając o sile, jaką posiadają demony, i o konieczności utrzymania równowagi między aniołami a demonami. Jego przemówienie było pełne wyrazistych obrazów i inspirujących słów.
Podczas gdy belzebur przemawiał, wrażenie potęgi i nieuchronności ich roli w piekle narastało. Byty słuchali z oddaniem, a bankiet zyskiwał jeszcze bardziej majestatyczny charakter.
Cisza unosiła się w powietrzu, a wszyscy spojrzeli na Lucyfera, który postanowił dziękować Bogu podczas uroczystego bankietu. To zaskakujące posunięcie wzbudziło nie tylko zdziwienie, ale i ciekawość w demonicznej asyście.
-On nigdy nie dziękował bogu. Szepnęła mi Veridia do ucha
-Co on znowu kurwa wymyślił - pomyślałam
-Dziękuję Bogu za niesprawiedliwość, za to, że jednym daje władzę, mimo że na nią nie zasłużyli. Bo w końcu, co to za piekło bez odrobiny zamieszania? - oznajmił Lucyfer, a jego przewrotny uśmiech sprawiał, że trudno było zinterpretować jego intencje.
W oczach zgromadzonych demonów widziałam mieszankę zaskoczenia, niepewności i, co najważniejsze, pytanie, co kryje się za tą nieoczekiwaną zmianą postawy Lucyfera. To z pewnością zapowiadało nowe wydarzenia w piekielnym królestwie.
-Na co ty sobie pozwalasz!?
Uriel spojrzał gorzko na Lucyfera, gdy ten dziękował Bogu za niesprawiedliwość. Na jego twarzy malował się wyraźny gniew, a atmosfera napięcia wzrastała w pomieszczeniu. Był to moment pełen sprzeczności, gdy niebiański dyrektor nie krył swojego niezadowolenia z działania Lucyfera.
Lucyfer, z kolei, niezrażony reakcją Uriela, utrzymywał swój przewrotny uśmiech, który tylko zaostrzał napięcie wokół. Po czym dodał:
-Dziękuję Ci, Boże, za brak pomocy. Za to, że nie chcesz interweniować w życie swoich dzieci, karcąc nas i przynosząc śmierć. A teraz, nadając Malfoyowi tytuł najwyższego demona, świętuję twoją absencję i oglądam upadek tego, co uważasz za swoje dzieło. Czyż nie jest to ironia?
Nagle, z wielką determinacją, Malfoy powstał zza stołu. W jego oczach widniał gniew, który kipił niczym nieokiełznane ognisko. Atmosfera w sali napięła się do granic możliwości, a spojrzenia wszystkich bytów skierowały się ku niemu, oczekując z niepokojem na to, co powie i jakie decyzje podejmie.
Jego obecność wstrząsnęła salą, a czujna cisza wypełniła każdy zakamarek przestrzeni. Malfoy spojrzał z destrukcją na Lucyfera. Wszystkie oczy skupiły się na nim, zdając sobie sprawę, że to, co teraz zrobi, może radykalnie zmienić bieg wydarzeń, wpływając na przyszłość Akademii i nas samych. W powietrzu zapowiadało nadchodzące zmiany, a każdy z nas zdawał sobie sprawę, że przekroczyliśmy właśnie pewną granicę, której konsekwencje były nieuchronne.

dead destinyWhere stories live. Discover now