ROZDZIAŁ 8- NIEROZPOZNANA

8 2 0
                                    

W pokoju panowała niespokojna cisza, a ja, otoczona ciemnością, nie zamknęłam ani na chwilę oczu. Myśli krążyły wokół nadchodzącej trzeciej próby jak sny pełne tajemniczych labiryntów. Czułam, że noc jest najtrudniejsza, jakby sama natura przewidywała, że coś ważnego zbliża się nieubłaganie szybko.
W pomieszczeniu unosiła się atmosfera napięcia, a każdy szept wiatru przypominał mi o zbliżającym się wyzwaniu. Była to noc, której zapamiętam jako punkt zwrotny, a korytarze moich myśli prowadziły ku nieznanej przyszłości.
Nadchodzi taki moment w życiu, kiedy wszystko się zmienia. To jakbyś stał na skraju przepaści, z jednej strony widząc świetlistą perspektywę sukcesu, a z drugiej mroczne nieznane. Mysli tańczą w umyśle, tworząc układanka uczuć, których przedtem nie doświadczyłeś. To uczucie, gdy przewidujesz, że zbliżające się wydarzenie może być albo najwspanialszym rozdziałem w twoim życiu, albo bolesnym epizodem, który wymaże uśmiech z twojej twarzy. Ta niewiadoma wypełnia duszę niepokojem i zdaniem, że każda decyzja, każdy wybór, może być kluczowy. Przed i po stają się jak dwie różne rzeczywistości, oddzielone jednym, przełomowym momentem.
Veridia była w tym momencie dla mnie największym wsparciem. Po powrocie z balu rozmawiałyśmy długo, dzieląc się wrażeniami z nocy i planując, jak stawić czoła trzeciej próbie, która już nieubłaganie zbliżała się ku nam. Wzdłuż ścieżki życia podążamy, a los rzuca przed nami wyzwania, które wymagają od nas odwagi i determinacji. Gdy podniosłam się z łóżka, czekałam przed wyborem, który mógł zmienić moją przyszłość. Czarne trampki i wygodne ubrania stały się moim rytuałem przygotowującym na to, co niesie dzień. Przy stole Veridia już oczekiwała, trzymając w dłoni gorący kubek kawy.
-Lilith, pamiętaj, niezależnie od wyniku, jesteśmy w tym razem, rzekła przyjaciółka, dodając otuchy moim myślom. Razem kierowałyśmy się na plac, gdzie byty z utęsknieniem spoglądały, nieświadome, że stajemy przed unikalnym wyborem.
Moje przyjście na plac otoczony był spojrzeniami bytów, czułam na sobie ich niecierpliwość i zdziwienie. To, co się działo, było dla nich jakby sceną w spektaklu, którego zakończenie było nieznane nawet dla mnie. Każdy spojrzał na mnie z wyrazem zdziwienia, zdając sobie sprawę, że ta sytuacja stanowi zupełnie nowe wyzwanie w historii akademii.
Stawiając pierwsze kroki na placu, poczułam, jak spojrzenia innych nierozpoznanych skupiają się na mnie. Każdy ruch stawał się jakby symbolicznym gestem, decydującym o mojej przyszłości. Otoczeni tajemniczymi bytami, wszyscy patrzyli z niepewnością, świadomi, że to, co zdecyduję teraz, wpłynie na całą społeczność akademii.
Ten nowy etap był dla mnie wyzwaniem, gdzie każda decyzja mogła przynieść mi tytuł nierozpoznanej lub też go pozbawić. Emocje wypełniały powietrze, a spojrzenia były niczym ciekawskie oczekiwania na mój wybór. Z każdym krokiem, jaki podejmowałam, czułam, że staję się częścią czegoś większego, a moje decyzje odbiją się na całej historii tego miejsca.
Uriel stanął na wyniosłej platformie, otoczonej tłumem nierozpoznanych, aniołów i demonów. Jego spojrzenie przenikliwe, a głos donośny, wypełniający przestrzeń placu.
-Szacowna społeczności Akademii Aniołów, Demonów oraz Nierozpoznanych, dzisiaj zebraliśmy się, by uczcić wyjątkowe chwile. Przystępujemy do trzeciej próby, etapu, który przynosi ze sobą nowe wyzwania, ale także możliwości. Lilith, pierwsza w historii nierozpoznana, staje przed zadaniem, które wyznaczy jej dalszą ścieżkę w naszym społeczeństwie.
Tłum czekał w napięciu, wstrzymując oddech, by usłyszeć każde słowo Uriela. Atmosfera była nasycona oczekiwaniami, jakby cała akademia trzymała oddech, gotowa na rozwinięcie wyjątkowego wydarzenia.
-Dzisiaj Lilith stanie przed wyborem, który przyniesie nam światło na drodze naszej wspólnej egzystencji. To, co teraz uczyni, wpłynie na wszystkich nas, a jej wybór zapisze się w historii tej szkoły. Niech ta chwila będzie momentem jedności, zrozumienia i siły.
Przemówienie Uriela było jakby odezwą dla całej społeczności, przynosząc ze sobą ducha determinacji i wspólnoty. Było to jakby zapowiedź nowego rozdziału, w którym każdy uczestnik akademii odgrywał swoją niepowtarzalną rolę.
Po zejściu dyrektora na podium wszedł Sariel, Belzebur, oraz drobna kobieta o nieskazitelnej urodzie.
Sariel zabrał głos, przedstawiając pierwszy etap trzech prób, jakie miałam przejść.
-Lilith, trzy próby mają swoje etapy, a teraz przystąpimy do pierwszego – próby siły. Twoim zadaniem będzie stawienie czoła magicznym istotom, które sprawdzą, jak dobrze radzisz sobie z użyciem swojej mocy – wyjaśnił Sariel, patrząc na mnie ze spokojem i pewnością.
Plac ożył ruchem, gdy magiczne istoty zaczęły się materializować wokół mnie. Były to stworzenia różnorodne, od imponujących istot po delikatniejsze, wymagające subtelności w obsłudze mocy. Napięcie unosiło się w powietrzu, wskazując na wyjątkowość tego momentu. Teraz byłam poddana próbie siły, a spojrzenia zebranych śledziły każdy mój ruch.
Przede mną pojawiła się wysoka kobieta o rudo-miedzianych włosach. Jej spojrzenie emanowało pewnością siebie, gdy uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć, nazywam się Angelina. – powiedziała, wychylając się delikatnie do przodu. Atmosfera była nasycona duchem rywalizacji, a ja czułam, jak napięcie wzrasta w miarę, jak każdy ruch stawał się kluczowy w tej magicznej konfrontacji.
Nad placem akademii unosiły się niesione wiatrem chmurki pyłu, a wśród nich staję twarzą w twarz z Angeliną, wysoką kobietą o rudych włosach. Sariel przekazał jej tajemniczą księgę, Angelina, obdarzona błękitnymi skrzydłami, wzlatuje w górę, wachlując nimi z wyjątkową zręcznością.
-Powodzenia – rzuciła z uśmiechem, zanim nagle szybko wzleciała w górę. W momencie, gdy unoszę się za nią, zaczyna się widowisko na niebie. Jej ruchy są płynne, a skrzydła migoczą niczym tęcza w słońcu. Muszę włożyć całą swoją siłę, aby utrzymać krok. Podczas lotu w myślach wyobraziłam sobie barierę, która ma mnie chronić przed jej wpływem.
Gdy dotarłyśmy na szczyt dachu akademii, Angelina próbowała spowolnić moją moc. Jednak wykorzystując chwilę, wyrwałam jej starożytną księgę z dłoni. Zdziwienie maluje się teraz na jej twarzy, lecz ja tylko się odwróciłam i opadłam z powrotem na plac. Oddałam księgę Sarielowi, który z uśmiechem pogratulował mi udanej próby. W powietrzu unosi się atmosfera zdumienia i niepewności, jakbyśmy wszyscy dopiero zaczęli rozumieć, jak wielkie moce kryją się w tym miejscu.
Po zakończeniu udanej próby, poczułam euforię triumfu, będąc pewną, że każdy etap prowadzi mnie ku trudniejszym wyzwaniom. Adrenalina pulsowała teraz w moich żyłach, zastępując uczucie strachu. Następnie, na szczytnej estradzie, Belzebur przemówił, zwiastując kolejny etap.
-Przejdźmy teraz do próby mądrości. Staniesz przed trudnością, która sprawdzi twoją zdolność do logicznego myślenia, rozumowania i podejmowania trafnych decyzji w trudnych sytuacjach – oznajmił, podnosząc księgę, którą oddał mi Sariel.
Księga, którą miałam odnaleźć w ukrytym miejscu w akademii, zdawała się być kluczem do kolejnego wyzwania. Skupiłam się, wiedząc, że teraz przyjdzie mi zmierzyć się z bardziej skomplikowanym aspektem mojej próby.
Stałam na środku, a spojrzenia wszystkich skierowane były na mnie. W tym momencie moim zadaniem było wyczuć moc księgi i odkryć miejsce, w którym się teraz znajdowała. Jednak, zaskakująco, przestałam czuć jej moc, jakby ktoś całkowicie blokował moje zdolności. To, co jeszcze niedawno było triumfem, runęło teraz jak domek z kart. Nie potrafiłam odczuć siły, której wcześniej się spodziewałam. Wszystko stało się jakby nieważne, a uczucie strachu i niepewności wypełniło mnie do granic możliwości. Spostrzegłam spojrzenia i ciche szepty bytów, które teraz towarzyszyły mi w tej nietypowej próbie.
Wszystkie próby łączenia się z księgą kończyły się niepowodzeniem, i kiedy miałam już się poddać, poczułam ją. To uczucie było niepewne, ledwie wyczuwalne, ale nie uległam temu, nie zwracając uwagi na niepowodzenia z poprzednich chwil. Nagle skrzydła poniosły mnie nad ziemię, a przed moimi oczami ukazało się miejsce - mała jaskinia, obok której płynęła źródłowa, niebieska woda. Na ziemi leżała otwarta księga, czekając na mnie.
Skrzydła, jakby znające drogę na pamięć, zaprowadziły mnie tam. Teraz stałam przed jaskinią, wszedłem, a jej środek emanował ciepłem jasnego światła odbijającego się z wody. Ku mojemu zdziwieniu, moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem innego bytu. Zdezorientowana podeszłam, a przede mną stanął Malphas.
- No cześć, pani Nierozpoznana. Gratuluję.
- To ty? To ty blokowałeś moje moce?
- Tak, to ja. W końcu to próba, musiałem ją trochę utrudnić - zasmiał się lekko.
Odwzajemniłam uśmiech znajomego, po czym razem wróciliśmy na dziedziniec akademii. Oddałam księgę Belzeburowi, a on spojrzał na mnie z uznaniem.
- Dobra robota, Lilith. Miałem nadzieję, że sobie poradzisz. Teraz czas na trzecią próbę - powiedział z lekkim uśmiechem, a ja czułam, że każdy kolejny etap staje się coraz bardziej wyjątkowy i wymagający.
Naszą rozmowę przerwał głos tej samej drobnej kobiety co wcześniej.
Postać kobiety emanowała spokojem, a jej słowa brzmiały jak nuta tajemnicy.
-Dzień dobry, Lilith. Nazywam się Serafina i uczę w akademii niestety nie mogłyśmy się wcześniej spotkać co było spowodowane moją  nieobecnością rozpoczęła, unosząc wzrok spod kapelusza. Jej oczy emanowały czymś niezwykłym, co sprawiło, że czułam się badana ze szczególną uwagą.
Następnie opisała trzeci etap:
Teraz przystąpisz do ostatniego etapu, uważanego za najtrudniejszy. W trzecim etapie musisz wniknąć w głąb umysłu, a przed twoimi oczami zmaterializuje się wizja, którą wcześniej zaszczepiłam w umyśle innego byta. To jak stawanie przed otwartymi drzwiami do świata jego wyobraźni. Będziesz musiała przesłać mi tą wizję, gdy ją zobaczę twój egzamin będzie zdany -Wyjaśniła.
Stając w centrum dziedzińca, czułam, jak atmosfera gęstnieje, a ogniście czerwone kwiaty wokół zaczęły pulsować, podążając za rytmem tajemniczego procesu. W głębi umysłu narastało zaciekawienie i zaniepokojenie, gdy zbliżałam się ku ostatecznej próbie.
Przed moimi oczami zmaterializował się Lucyfer, a jego oczy świeciły intensywnie na czerwono. W jego obecności czułam jakby atmosfera nagle zastygła. Wysłuchałam jego słów, które brzmiały jak wyzwanie, a wredny usmiech tylko podkreślał tajemniczość tego spotkania.
-Niespodzianka to wyscig, w którym nie ma wygranych, tylko przegrani. szepnął mi do ucha, a jego słowa przeciskały się przez przestrzeń, zostawiając uczucie niepokoju. Zamarłam, stojąc przed synem samego Szatana, i wewnętrzny lęk sprawił, że miałam ochotę na ucieczkę. To było jak nierealne połączenie snu i koszmaru, z którego chciałam jak najszybciej się obudzić.
Patrzyłam mu głęboko w oczy, próbując otworzyć drzwi do jego umysłu, ale bezskutecznie. Były zatrzasniete na wiele spustów, wręcz niemożliwe do otwarcia. Nie było teraz drogi ucieczki. Musiałam odbyć ostatnią próbę, rzekomy wyścig, w którym nie ma wygranych. Czułam się uwięziona w obliczu tego wyzwania, bez pewności, co tak naprawdę kryje się za tymi zamkniętymi drzwiami jego myśli.
Zamknęłam oczy, próbując zwizualizować sobie otwarcie wrót, lecz ani drgnęły. Ku mojemu zdziwieniu przed nimi stanął Lucyfer. Jego obecność sprawiła, że czułam ciężar atmosfery, jakby cała energia skupiła się wokół niego. Otworzyłam oczy, a on spoglądał na mnie z intensywnym spojrzeniem.
-Masz odwagę stanąć przed tym wyzwaniem, Lilith.
powiedział z tonem, który brzmiał jak echo głębokich piekielnych przestrzeni.
-Wiesz, że nie ma ucieczki. Teraz zobaczymy, jak radzisz sobie z wizją, która skrywam, a której nie możesz odtworzyć.
Przeszedł obok mnie, a wraz z jego krokiem czułam, jak energia drżąca wokół niego przenika moje ciało. Zawiesił się przed zamkniętymi wrótkami, a jego dłonie podniosły się, jakby przygotowując się do czegoś czego nie byłam w stanie odkryć.
Lucyfer pozornie pogrywał ze mną. Jego spojrzenie było pełne złośliwości, gdy zaczął rozważać moją determinację.
-Czy naprawdę myślisz, że zasługujesz na poznanie tego, co ukrywam? Że możesz zrozumieć prawdę?
-Tak czy inaczej muszę to przejść. Nie zamierzam się poddać.
Uśmiechnął się ironicznie, jakby cieszył się z mojej niepewności.
-O, Lilith, ludzkie dusze są tak łatwe do manipulacji. Ale jeśli tak bardzo tego chcesz, to proszę, spróbuj.
Widziałam, jak zamyka drzwi przed moim nosem, znikając za nimi. Jego śmiech odbijał się echem, pozostawiając mnie z poczuciem frustracji i niepokoju.
Po zniknięciu demona za zamkniętymi drzwiami, poczułam falę bezsilności. Determinacja wzmocniła moje postanowienie, ale droga do otwarcia tych drzwi była pełna trudności. Postanowiłam skoncentrować się na wewnętrznej sile i zacząć poszukiwania, aby odkryć tajemnice, jakie kryło umysłowe imperium Lucyfera.
Zamknęłam oczy, próbując wizualizować każdy szczegół otaczającej mnie przestrzeni. Mój umysł pracował intensywnie, próbując znaleźć sposób na sforsowanie tajemniczych drzwi. W miarę jak skupiałam się na tym zadaniu, zaczęły się ukazywać migawki obrazów, jakby układanki składającej się na złożoną wizję.
W jednym z tych obrazów dostrzegłam symbole i klucze, które mogły pomóc mi odblokować dostęp. Zdecydowanie skierowałam myśli w tym kierunku, chociaż nie były to łatwe próby. Cała sceneria była przeplatana mglistymi wizjami, trudnymi do zrozumienia, ale niepodważalnie związanych z tajemniczym światem Lucyfera.
W miarę jak składałam te fragmenty w jednolitą całość, poczułam, jakby drzwi zaczęły się odblokowywać. To był moment triumfu, gdy przedstawienie umysłowego labiryntu zaczęło się klarować. Wreszcie udało mi się przekroczyć próg zamkniętego umysłu demona.
Gdy przekroczyłam jego próg umysłu, znalazłam się w surrealistycznym krajobrazie, gdzie rzeczywistość splatała się z marzeniem. Otaczały mnie symbole mocy, a atmosfera napotykanej tajemnicy gęstniała. W oddali dostrzegłam postać Lucyfera, który podążał przed siebie, pozostawiając ślad mglistego światła za sobą.
Zdecydowałam się podążać za nim, a każdy krok zbliżał mnie do kolejnych układanek.
A wkrótce przed moimi oczami rozpostarła sie wizja, którą musiała tam zaszczepić Serafina.
Stanąłem na granicy rzeczywistości, a moje spojrzenie otarło się o mistyczną panoramę, przesyconą tajemniczym blaskiem. Każdy kształt i kolor zdawały się pulsować znaczeniem, układając się w surrealistyczny pejzaż moich przemyśleń.
Podążałam ścieżką przez mgliste pola, gdzie figury unoszące się w powietrzu odsłaniały fragmenty mojej przeszłości splecione z symboliką. Chwile szczęścia i mroczne zakamarki duszy układały się jak malowidła na tej mistycznej ścieżce. W oddali wznosiło się majestatyczne drzewo, którego gałęzie były nasycone wspomnieniami.
Eksplorując ten surrealistyczny krajobraz, zauważyłam postać Serafiny. Jej oczy emanowały spokojem, a w dłoni trzymała magiczną księgę. Jej spojrzenie przeszło przez mnie jak falą, jakby przenikało do samej istoty mojej duszy.
To nie było zwykłe podróżowanie przez wspomnienia. To było spotkanie z emocjami i chwilami, które kształtowały mój obecny los w Akademii. Każdy symbol wokół mnie miał znaczenie głębsze niż tylko zapisane w mojej pamięci. Była to podróż przez zakamarki duszy, gdzie historia splatała się z magią, ukazując mi symbolikę mojego życia.
Po powrocie z mistycznej wizji, na dziedzińcu zapanowała głęboka cisza. Spojrzenia nauczycieli, jak i innych istot, skierowane były teraz w moją stronę. Wyraz szoku i niedowierzania malował się na twarzach, a także na obliczu samego Lucyfera, który nadal stał przede mną, także zdumiony.
W tym milczeniu do mnie zbliżyła się Serafina, spoglądając na mnie z szacunkiem.
- Lilith, wykonałaś zadanie celująco. Wniknęłaś do wyobraźni Lucyfera, co wielu nierozpoznanych się nie udaje. Odebrałam twoją wizję, taką samą, jaką wszczepiłam w umysł Lucyfera. Co najbardziej mnie zdziwiło, to to, że teraz trzymasz tę samą księgę, którą to ja miałam w tej wizji. Do tej pory nikomu się to nie udało.
Ten niecodzienny obrót sytuacji sprawił, że atmosfera na dziedzińcu stała się jeszcze bardziej napięta, a moje zdolności zyskały nieoczekiwane uznanie. Lucyfer, mimo wrodzonej mu arogancji, musiał zmierzyć się z faktem, że wniknięcie w jego umysł okazało się możliwe i skuteczne.
Uriel podszedł w moją stronę, a jego poważny głos przecinał powietrze.
- Dokonałaś niemożliwego. Tytuł nierozpoznanej nie należy już do ciebie. Teraz powinnaś dokonać wyboru, do której grupy chcesz należeć.
W jego słowach tkwiła doniosłość decyzji, jaką miałam podjąć. Celestialis - aniołowie, pragnący duchowego rozwoju i komunikacji z istotami niebieskimi, czy Infernalis - demony zafascynowane ognistymi mocami i kontrolą ognia. To było moje ultimatum, które miało kształtować moją przyszłość w Akademii.
W głębokich zakamarkach mojego umysłu, wędrowałam przez labirynt uczuć i myśli, poszukując korzeni mojej prawdziwej natury. Pulsująca energia, której dotąd nie dostrzegałam, zaczęła ukazywać swoją potęgę. Poczułam, jak w moim wnętrzu rodzą się płomienie – symbol Infernalis, demonów zafascynowanych ogniem i jego kontrolą.
Ogniste strumienie mocy układały się w wir kształtujących się możliwości. To był punkt zwrotny, wybór Infernalis – demonów, których dusze tańczą wśród płomieni. Decyzja ta otwierała drzwi do magicznego świata ognia, gdzie zamierzałam zgłębiać nieznane aspekty mojej mocy.
Wraz z tym wyborem czułam, jak ogniste symbole zaczynają pulsować w zgodzie z moim sercem. Infernalis stało się moją przyszłością, a ja byłam gotowa na fascynującą podróż przez płomienne tajemnice. Oto wybór, który miał odmienić moje istnienie, wprowadzając mnie w świat magii ognia.
Wpatrzona w oczy Uriela, w których odzwierciedlała się zmieniona pewnością siebie, oznajmiłam mu zdecydowanie:
-Uriel, wybieram Infernalis. Chcę zgłębiać tajemnice ognia, kontrolować płomienie i odnaleźć moją drogę wśród demonicznych mocy. To jest moje przeznaczenie, a ja jestem gotowa stawić czoła tym wyzwaniom. Moje słowa były przekonane, a płomienie w moich oczach dopełniały tę deklarację, rzucając wyzwanie nowemu rozdziałowi w moim życiu.
Uriel spojrzał na mnie z wyraźnym zainteresowaniem, a potem zapytał:
-Czy jesteś pewna, Lilith? Wybór Infernalis niesie ze sobą ogień i moc, ale także ryzyko utraty równowagi.
Bez wahania odpowiedziałam:
-Jestem pewna. Ogień jest moim powołaniem, a w Infernalis znajdę odpowiedzi i siłę, której potrzebuję.
Mężczyzna skinął głową i powiedział:
-Twoja decyzja została usłyszana. Niech moc ognia prowadzi cię, Lilith, w drodze Infernalis.
W miarę, jak słowa mojego wyboru wypływały z moich ust, Veridia wybiegła w moim kierunku z radością malującą się na jej twarzy. Jej ręce objęły mnie w gorącym uścisku, a ja poczułam, jak dumnie pulsująca energia towarzyszy tej decyzji. Wpatrywałam się w jej oczy, gdzie odzwierciedlała się prawdziwa przyjaźń i wspólne zrozumienie.
Chociaż zauważyłam złowrogie spojrzenie Lucyfera, zdecydowałam się skupić na chwilowym szczęściu z Veridią. Jego zniknięcie w tłumie było dla mnie oznaką, że musiał pogodzić się z moją decyzją, choć coś podpowiadało mi, że nie jest to koniec naszych spotkań.
Teraz, kiedy zanurzałam się w tej nowej tożsamości, czułam, że wkraczam w nowy etap mojego istnienia. Odczuwałam wewnętrzną siłę płomieni, gotową do ożywienia każdego wyzwania, jakie mogło pojawić się na mojej demonicznej ścieżce. To było przejście, które zwiastowało nie tylko zmiany w mojej mocy, ale i w relacjach, jakie nawiążę w przyszłości.

dead destinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz