ROZDZIAŁ 7- KONIEC CZY POCZĄTEK

8 2 0
                                    

W trakcie powrotu do Akademii, zaintrygowana spojrzeniem Malfoya, obserwowałam go uważnie. Jego obietnice trzymane przez Azraela budziły we mnie mieszane uczucia zaufania i niepewności. Mimo spektakularnych widoków, które się przed nami rozwijały, w mojej głowie nieustannie migotały sceny z poprzedniego widzenia.
Budynek leżący w gruzach, a wokół rozsiane były ciała martwych nierozpoznanych, aniołów, demonów i nawet nauczycieli. To surrealistyczne widowisko wzbudziło we mnie uczucie przerażenia i smutku.
Zamyślona, nawet nie dostrzegłam, gdy stanęliśmy przed bramami budynku. Na szczęście, wszystko wydawało się być w porządku. Sceneria nadal była malownicza, a byty przechadzały się po okolicach, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.
Słońce malowało złote refleksy na szczytach drzew, a delikatny wiatr niosący zapach kwiatów wydawał się przynosić lekkość po tym, co zobaczyłam wcześniej. Niebo było błękitne, a ptaki śpiewały swój radosny śpiew, zupełnie nieświadome dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce chwilę temu w mojej głowie.
Nasze kroki zatoczyły się w kierunku głównego budynku Akademii. Z każdym krokiem, atmosfera stawała się coraz bardziej spokojna, a widok nie zdradzał, że coś niedawno wstrząsnęło tym miejscem.
Pod bramami witała nas aura ciszy i spokoju, jakby budynek zatkał usta, by zachować tajemnicę swych tajemnic.
Uriel kroczył z nieukrywanym niezadowoleniem wzdłuż bram Akademii. Jego kroki były pełne frustracji, a nerwowość wyczuwalna w każdym ruchu.
-Ile można czekać? Przecież trafienie z Dolorosy do Akademii nie zajmuje wieków, oznajmił z pewnym draństwem w głosie, spojrzenie przeszywające mnie jakby winą za zwłokę.
Niewzruszona, zachowałam milczenie, a pełną odpowiedzialności wypowiedź przejął Azrael. Jego głos brzmiał zdecydowanie, przeprosiny skierowane do dyrektora brzmiały szczerym żalem, co niemal stanowiło wyraz przeprosin w moim imieniu.
Po uzyskaniu zgody, przekroczyliśmy bramę, a już po jednym kroku zmysły znów uległy zakłóceniu. Widzenie wróciło w błyskawicznym tempie, a moja głowa niemal zakręciła się przy tej gwałtownej transformacji.
Do teraz zastanawiam się, czy to był strach przed oceną, czy może brak pewności co do tego, co mnie spotka, skłonił mnie do zachowania milczenia.
Teraz jednak każde z nas rozpoczęło swój własny szlak. Uriel zabrał się do oprowadzki nowego nierozpoznanego po Akademii, Azrael zniknął z pola widzenia, a ja kierowałam się prosto do swojego pokoju, z palącą się nadzieją na zastanie tam Veridii. Zdawałam sobie sprawę, że przed nami kolejne tajemnice i wyzwania, a losy placówki mogą mieć większy wpływ na nasze życie, niż przypuszczałam.
Weszłam do pokoju pełna niepewności, a serce biło mi gwałtownie. W powietrzu unosiła się atmosfera napięcia, jakbym czuła, że coś ważnego wydarzyło się podczas mojej nieobecności. Spojrzałam na Veridię, której oczy wypełnione były radością i czymś w rodzaju ludzkiego lęku czy strachu.
- Co się stało Veridia?
- Lilith! Tak długo was nie było, że aż zaczęłam się martwić. Słuchaj muszę ci o czymś opowiedzieć. Jej głos ze spokojnego stanu zmienił się teraz na bardziej euforyczny a nawet  przypominający dziecinna euforię.
- Zamieniam się w słuch.
-W trakcie waszej nieobecności, Uriel ogłosił bal na dzisiejszy wieczór.
Veridia, patrząc na mnie z intensywnym spojrzeniem, dodała z delikatnym uśmiechem:
-Lilith, to wydarzenie ma szczególne znaczenie dla naszej społeczności. Bal Akademii nie tylko celebruje sukcesy uczniów, ale także jednoczy nas wszystkich w wyjątkowej atmosferze. To moment, w którym magia spotyka się z „waszą"ludzką radością. Zobaczysz, jak nasz świat pełen tajemnic może równie dobrze emanować radością i lekkością. Bądź gotowa na niezapomniane przeżycia. Zostało niewiele czasu musimy się spieszyć!
Veridia, pełna entuzjazmu, podeszła do szafy i zaczęła prezentować swoje sukienkowe faworyty. Pierwsza z nich to krótka, filetowo-czarna, rozkloszowana sukienka. Jednakże, mimo że wybór ten był atrakcyjny, nie do końca pasował do delikatnej urody mojej przyjaciółki. Kolejnym wyborem okazała się elegancka, długa czerwona suknia, która idealnie komponowała się ze skrzydłami Veridii, która została naszą faworytką. Jej ruchy były pełne wdzięku, a widok dziewczyny z szerokiem uśmiechem prezentującą każdą z nich był dla mnie jak jeden z najcieplejszych widoków jakie widziałam w akademii.
Wybierając spośród sukienkowych propozycji przyjaciółki, postawiłam na prostotę i elegancję. Założyłam obcisłą sukienkę o głębokim, czarnym kolorze, którą uzupełniły koronkowe rękawy, dodając całości delikatności i szyku. Wysokie, czarne buty doskonale komponowały się z kreacją, nadając całości zmysłowego charakteru. Długie, czarne włosy wyprostowane starannie opadały na moje ramiona. Moja prezencja emanowała pewnością siebie, gotowością na wydarzenia, które miały się rozegrać podczas wieczornego balu.
Razem dokonałyśmy wyboru, wybierając stroje, które miały oddać nasze indywidualności, a więc razem postanowiłyśmy się na nią udać.

dead destinyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن