ROZDZIAŁ 2- ZEW MROKU

10 2 0
                                    

W poranek zbudziła mnie delikatność światła słonecznego, które przeciskało się przez firanki. Ledwo otworzyłam powieki, wtapiając się w pierwsze promienie. Ciepło pościeli opornie ustępowało chłodowi otoczenia, kiedy moje stopy dotknęły drewnianej podłogi. Poczucie konfrontacji z nowym dniem towarzyszyło mi od razu.
Podążając do łazienki, zastygałam na chwilę spoglądając na śpiącą jeszcze Veridie po czym weszłam pod strumieniem wody, każda kropla odciskała na skórze ślad przemijającego czasu. Widok mgły unoszącej się w łazience sprawiał, że poranne refleksje nabierały głębszego sensu. Czy w tej Akademii odnajdę odpowiedzi na pytania, które od dawna nurtują moją duszę?
Stojąc przed szafą, moje ręce automatycznie sięgały po ciemne ubrania, a codzienna rutyna nabierała formy. Przemyślenia towarzyszyły mi jak niewidzialny towarzysz, gdy zadawałam sobie pytania o istotę mojej obecności w tym magicznym miejscu. Akademia, jak otwarta księga, czekała, bym zgłębiała jej tajemnice, a ja, niczym uczennica życia, przyjmowałam nauki, gotowa na to, co każdy nowy dzień przyniesie.
Dzisiejsze zajęcia odbyły się na dziedzińcu z Beeleburem. Jest to Ojciec Veridii, potężny demon do, którego ludzie składają modły w kwestiach pieniężnych. Jego obecność emanowała siłą i majestatem, jak król w swoim demonicznym królestwie. Jego postać przyciągała spojrzenia, a skrzydła, podobne do płomieni, wydawały się migotać w świetle.
Beelzebur był uosobieniem mrocznej potęgi, ale także magnetycznej przyciągającej siły. Jego oczy odbijały płomienie piekielne, a czarne róg skrzela nadawał mu wyjątkowy charakter. Każdy ruch, każde słowo, zdawało się, że zwiastuje coś znacznie większego, jakby obecność samego piekła zawierała się w tej demonicznej postaci. Gdy demon Beelzebur przemówił, mroczne echo jego słów wibrowało na dziedzińcu, ogarniając nas atmosferą niepewności.
-Dzisiejsze poranne zajęcia skupimy na pewnym wyzwaniu. Jest to pierwszy krok do ujarzmienia mocy a mianowicie – kontrolę umysłu partnera.
Moje spojrzenie padło na wysokiego blondyna o białych skrzydłach, który miał stać się moim partnerem.
Gabriel wydawał się emanować tajemniczym magnetyzmem, a jego białe skrzydła migotały niczym świecące perły w mrocznym blasku demonicznej energii. Kiedy nadeszła moja kolej, spojrzałam w jego niebieskie oczy, gdzie tajemnicza magia mieszkała niczym ogniste iskry.
W trakcie ćwiczeń, staraliśmy się wzajemnie blokować ruchy, nasze umysły splatając się w dynamicznym tańcu walki. Gabriel poruszał się z gracją, a każdy jego gest był jak mistrzowskie posunięcie w szachach dusz. Jego skrzydła falowały w rytmie nieuchwytnego tańca, a my, zanurzeni w tej demonicznej symfonii, stanowiliśmy żywe ogniwo w magii, której głębi nie zdołaliśmy jeszcze ogarnąć. Po zakończonych porannych zajęciach, uczniowie rozeszli się w różnych kierunkach. Jednak blondyn z białymi skrzydłami, zbliżył się do mnie, utrzymując kontakt wzrokowy.
-Cześć, jestem Gabriel,-powiedział spokojnym tonem, a jego niebieskie oczy migotały jak gwiazdy na nocnym niebie. Opowiedział o swojej demonicznej naturze i przybliżył nieco tajemnicę, która owijała go w nieuchwytną aurę.
-Cześć, Lilith.
- Chciałabyś może się przejść po akademii? Do następnych zajęć zostało nam sporo czasu. - Gabriel od razu ruszył w stronę korytarzy, machając dłoniom, aby zwrócić moja uwagę. Akademia jawiła się jako labirynt możliwości, a my byliśmy gotowi zgłębiać każdy sekret. W jednej z sal natrafiliśmy na starożytną bibliotekę, gdzie tajemnicze księgi na półkach wydawały się skrywać wieki wiedzy. Gabriel otworzył jedną z nich, a strony same wydawały się ożywać, emanując magicznym światłem.

-Tu jeszcze nie byłaś. - Wskazał na miejsce, gdzie księgi układały się w piramidę, tworząc swego rodzaju ołtarz wiedzy.

-To niesamowite! Każda strona wydaje się opowiadać własną historię.

-Każda z tych ksiąg kryje w sobie sekret, gotowy, by zostać odkryty przez tego, kto ma odwagę sięgnąć po wiedzę, Lilith.- Powiedział, po czym pociągnął mnie w stronę wyjścia. Po wyjściu z biblioteki odkryliśmy kolejne sale, w których demoniczne sztuki były praktykowane na różne sposoby. Spotkaliśmy istoty, których istnienie zazębiało się z ich własnymi losami. Atmosfera była nasączona magią, a każdy krok wydawał się krokiem w stronę odkrycia prawdy o sobie i świecie.
W końcu znaleźli się na dziedzińcu, gdzie aniołowie i demony przecinali swoje drogi. To miejsce było jak symboliczna granica między światami, gdzie równowaga była utrzymana w delikatnym tańcu niewidzialnych sił.
- Akademia to nie tylko szkoła, to przestrzeń, gdzie stykają się światy, a my jesteśmy świadkami tego niezwykłego zderzenia.

-Czym dla ciebie jest ta Akademia, Gabrielu?- Dodałam. Chłopak spojrzał uważnie w moje oczy.
-Dla mnie Akademia to krąg, w którym tkwią niewyjaśnione tajemnice i gdzie magia staje się płynnym nurtem życia. To miejsce, gdzie aniołowie i demony współistnieją, a każdy uczestnik tej podróży wpływa na nie z własnym unikalnym piętnem. Każdy z nas przynosi coś do tego magicznego mikrokosmosu. Ja staram się odnaleźć równowagę między światem aniołów a demonów, łącząc ich moc w jedność.

-Fascynujące. Myślałam, że demoni i aniołowie zawsze byli w konflikcie.

-To prawda, ale Akademia pokazuje nam, że istnieje możliwość współistnienia, a wiedza, którą zdobywamy, może być kluczem do zrozumienia siebie i tego świata-Dodał.
Nasza rozmowę przerwał Uriel, który spoglądał w prost na nas.
- Lilith, za chwilę zaczynają się zajęcia radzę ci się nie spóźnić. A co do ciebie Synu prosiłem cię o przeprowadzenie zajęć latania u aniołów najniższego szczebla.- Warknął Mężczyzna. Gabriel, o spokojnej aurze, zgodził się z ojcem. Spostrzegłam różnice między nimi, zastanawiała się nad tym, jak syn może być tak różny od swojego potężnego ojca. Ich relacja stanowiła fascynującą układankę, gdzie moc spotykała delikatność. Obserwowałam ich jak odchodzili, widząc kontrast między spokojem Gabriela a siłą Uriela. Ojciec i syn, dwie odmienne istoty w tym niezwykłym świecie, gdzie każdy dzień w Akademii odkrywał przed nimi nowe tajemnice. Zaczęli razem kroczyć w stronę sali lekcyjnej, zdałam sobie sprawę, że to miejsce było areną, w której kształtowało się nie tylko ich umiejętności, ale również relacje i tożsamość.
***

Przy schronieniu pod ogromnym drzewem, gdzie miał odbyć się następny zestaw lekcji, panowała dziwna pustka. Nikt się nie pojawił. Z coraz bardziej naglącym niepokojem postanowiłam sprawdzić, co się dzieje, i właśnie wtedy zza drzewa wyłonił się Uriel. Jego obecność od razu wprowadziła atmosferę nieokreślonego napięcia.
-Przepraszam, dzisiaj nie odbędą się zwykłe zajęcia,-odpowiedział. Jego słowa były jak zapowiedź czegoś wyjątkowego. Zaczęłam czuć, że to będzie dzień, który zmieni moje życie.
-Jesteś gotowa, Lilith?-zapytał. Czekał na moją reakcję, ale nie wiedziałam, na co konkretnie mam być gotowa. Wtedy Uriel podszedł szybko, namaszczając moje czoło nieznanym mi olejem.Wypowiadał słowa w języku, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Nagle przeszył mnie ból, a ja padłam na kolana. Mój krzyk został urwany, a z oczu leciały łzy.
Uriel pochylił się, spojrzał mi w oczy i wyciszył mnie słowami:
-Wszyscy przez to przechodzimy, Lilith.
Ból staje się coraz silniejszy, czuje, jak coś wyrywa się na zewnątrz spod mojej skóry.
Z początku myślałam, że to sen, ale ból był zbyt rzeczywisty. W trzepocie czarnych skrzydeł, których obecność negowałam, ujrzałam również kilka kropel krwi. Uriel przekazał mi, że to naturalny proces, a latać będę mogła, gdy rany się zagoją.
Po upływie pewnego czasu spojrzałam, jak Uriel znika w zamku bez żadnego słowa, a ja samotnie udałam się do mojego pokoju. W chwili, gdy przekroczyłam próg, zdałam sobie sprawę, że w pomieszczeniu nikogo nie ma. Odpadłam na łóżko, a moje myśli krążyły wokół ostatnich wydarzeń.
"Może to tylko sen, a za chwilę obudzę się w swoim łóżku" – przemknęła mi myśl. Postanowiłam wstać, podążając wzrokiem za obrazem samej siebie w lustrze. Z zewnątrz wyglądałam identycznie, ale to, co czułam wewnątrz, było zupełnie inne. Nie byłem już tą samą osobą, która wszedłem do Akademii.
Głęboko zamyślona wpatrywałam się w swoje odbicie. Moje myśli były jak rozbite kawałki układanki, a każdy z nich układał się w nową, nieznaną mi wcześniej całość. Czułam, że coś we mnie się zmieniło, a lustrzane odbicie było jedynie zewnętrznym odzwierciedleniem tej przemiany. Nie wiedziałam, jakie nowe możliwości i wyzwania przyniesie przyszłość, ale zdecydowanie już nie byłam tą samą Lilith, co przedtem.

dead destinyWhere stories live. Discover now