- Wygląda na miłego - stwierdziła Camila, skanując nowego ucznia od góry do dołu.
- Nieważne i tak nie mam zamiaru się z nim spoufalać - skwitowałam i zanotowałam temat.
- Chodzi o Blake'a? - zapytała, a ja prychnęłam.
- Dlaczego od razu musi chodzić o niego? - odparłam. - Blake nie jest jedyną gwiazdeczką w tej szkole.
Dobrze, że dziś go nie było bo normalnie nie mogłabym takich słów użyć. Na każdej lekcji siedzi przed nami i nie można się słowem odezwać bo wszystko słyszy.
- Dobra już się nie odzywam - przewróciła oczami.
------
Z wyraźną ulgą wyszłam z klasy. Nasza ukochana nauczycielka zaczęła pytać i była bardzo blisko mojego numerka.
- Głupi ma zawsze szczęście - mruknęła wkurzona blondynka. No niestety Camili się nie poszczęściło i dostała mało zadowalającą ocenę.
- Sugerujesz, że jestem głupia? - zapytałam z udawanym oburzeniem.
- Nie sugeruję tylko tak twierdzę - burknęła. Chciałam się odgryźć, ale podszedł do nas nijaki Michael White.
- Hej, jak wiecie jestem nowy i średnio ogarniam się w tej szkole. Mogłybyście mnie oprowadzić albo zaprowadzić pod klasę? - zapytał uśmiechając się nieśmiało. Miałam ochotę przewrócić oczami bo nie chce mi się go oprowadzać, ale Camila niemal od razu się zgodziła.
Na początku szliśmy w ciszy, którą przerywała Camila, kiedy mówiła coś o danej sali.
- Może opowiedz coś o sobie? Skąd pochodzisz? - zaczęła zadawać pytania.
- Przeprowadziłem się z Kanady. Mieszkałem tam od urodzenia. Najpierw z moimi rodzicami, a potem z babcią. Moja babcia stwierdziła, że chce dla mnie jak najlepiej i przeniosła mnie z mojej starej szkoły tutaj, a potem przeprowadziła się razem ze mną.
Nie mam o tym chłopaku zdania. Jest mi zupełnie obojętny i raczej nie będę się z nim jakoś poznawać. Nie mam na to ochoty.
Myślami ciągle wracam myślami do wiadomości, którą dostałam. Nie dostałam już więcej wiadomości od tego numeru. Blake również nie wykazywał chęci rozmowy ze mną, a ja za nim latać nie będę.
Ostatnio znalazłam stary album ze zdjęciami. Na większości z nich był Blake. Choćbym próbowała wszystkiego aby wymazać go z pamięci nie było na to szansy. On był moim dzieciństwem. Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Każda jego docinka na początku raniła mnie. Jednak teraz zaczynam rozumieć, że on nie postrzega mnie jako swoje dzieciństwo. To boli ale muszę się z tym pogodzić.
- Wszystko dobrze? - zapytała Camila, która nagle znalazła się koło mnie. Czasami kochałam, a czasami nienawidziłam tego, że ona zawsze potrafiła wyczuć jak coś jest nie tak. Bywały momenty, że potrzebowałam rozmowy, ale zdarzały się też takie kiedy potrzebowałam samej siebie.
- Tak zamyśliłam się - uśmiechnęłam się i przeniosłam spojrzenie na Michaela, który miał zmartwioną minę. - Nie przejmuj się czasami tak mam. Przepraszam, że nie słuchałam.
- Nie przejmuj się. Rozumiem to i sam przez to przechodziłem - odparł, posyłając mi delikatny uśmiech.
- Dlaczego? - spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Nie znam go i nie mam prawa pytać i takie rzeczy. - Wybacz, czasami jestem zbyt ciekawska.
- Jest dobrze. Po śmierci rodziców średnio się trzymałem. To był ciężki dla mnie czas - wyjaśnił, a ja poczułam się jeszcze gorzej.
- Masz rodzeństwo? - postanowiłam zmienić temat.
- Nie, ale mam kuzyna, który jest dla mnie jak rodzony brat.
- Opowiedz coś o nim - wtrąciła Camila, chcąc abyśmy utrzymali te rozmowę.
- Nazywa się Blake i ma siedemnaście lat. Właściwie to gdzieś tutaj powinien być, ale rano pisał, że jednak go nie będzie - powiedział, a ja zamarłam. Może to tylko zbieżność imion.
- Blake Remington? - dopytała Camila, a on przytaknął.
- Znacie się? Ty jesteś tą sławną Charlotte? - zmarszczył brwi i spojrzał na Camilę, która na te słowa zaczęła się śmiać.
- Jestem jej przyjaciółką, a to jest Charlotte - wskazała na mnie.
- A dlaczego jestem sławna? - zapytałam, chcąc wyjaśnić te sytuację. Słyszałam już o tym od Florence, a teraz on.
- Przecież się przyjaźniliście, a kiedy Chad zabrał Blake'a do siebie to ubolewał bardziej niż po śmierci rodziców - prychnęłam na jego słowa. Na pewno tak ubolewał, że nie próbował się ze mną skontaktować. - Poza tym jakbyś widziała obrazy...
- Jakie obrazy? - byłam coraz bardziej zdziwiona jego słowami. Ile rzeczy jeszcze nie wiedziałam o Blake'u?
- Och, nieważne za dużo powiedziałem. Zapewne jak się dowie to dostanę wpierdol, ale przekonam Florence aby mnie uratowała - zaczął mamrotać sam do siebie, a mnie to nawet rozbawiło. Michael nie był taki zły i wydawał się być w porządku. Szkoda, że na początku go tak oceniłam. - Zresztą, może macie ochotę iść ze mną na kawę po szkole. Gwarantuje, że nie jestem takim bucem jak mój kuzyn.
- Ja nie mam planów, więc mogę iść - stwierdziła Camila, a ja ją poparłam.
- Dobra idę do dyrektora bo miał mi dać klucz od szafki. Spotkamy się później - machnął ręką i poszedł.
- Spoko gość - skomentowała blondynka chwilę po jego odejściu. - Zupełnie inny niż ten buc.
- Obawiam się, że nie ma większego buca na świecie od Blake'a - zaśmiałam się. Po chwili zadzwonił dzwonek, a my udałyśmy się na lekcje.
————
- Ten kretyn zaraz tu przyjdzie - White przewrócił oczami. - Chyba jest zazdrosny o naszą sławną Charlie.
- A ja to już nikt - oburzyła się Camila.
- Liam na pewno jest o ciebie zazdrosny - stwierdziłam, a ta niechętnie przyznała mi rację.
- Możesz się ogarnąć - przy naszym stoliku pojawił się czarnowłosy.
- Oto i on... niszczyciel dobrej zabawy - burknął Michael. - Powiedz nam jak to się dzieje, że kiedy pojawiasz się tutaj to twój zjebany humor udziela się każdemu? Nawet sławna Charlie przewróciła oczami na twój ryj.
- Zamknij się cwelu. Nie będę się z tobą dochodzić - mruknął Blake, zajmując miejsce obok mnie, a ja znów przewróciłam oczami.
- No może ze mną nie będziesz dochodzić, ale z naszą sławną Charlie już tak - poruszył śmiesznie brwiami, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Czy my na pewno jesteśmy z tej samej rodziny? Bo twoje spierdolenie umysłowe wychodzi poza granice - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, który wydostał się z moich ust po słowach Blake'a.
- Wy się śmiejecie, ale to ja mam z nim przesrane - załamany Michael położył głowę na stoliku.
- I vice versa - odpowiedział mu Blake, robiąc dziubek.
- Wasz poziom intelektualny sprawia, że mam wrażenie, że trochę tu nie pasuje - oznajmiła Camila, a Blake posłał jej rozbawione spojrzenie.
- Bo jesteś jeszcze głupsza - na te słowa wbiłam mu palca między żebra, ale to nic nie dało. Nawet się nie ruszył.
- Przepraszam, ale są państwo bardzo głośni. Niestety muszę was prosić o opuszczenie lokalu - znikąd pojawiła się kelnerka.
- Dobrze, ze twoja mama ma kawiarnie - stwierdziła Camila i wstała z miejsca.
- A sprzedaje tam babeczki czekoladowe?
JLQalive
Przepraszam, że rozdział jest tak późno, ale taki urok świat.
Jak wrażenia? Lubicie Michaela?
Wesołych świąt❤️🐣
CZYTASZ
A long way to the finish line
Teen Fiction„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt nie mógł odkryć gdzie się ukrywa. Każdy kłamał na jego temat, ale prawda zawsze wyjdzie na jaw. Co si...