18.

2.9K 125 53
                                    

Jej zapach roznosi się po całym aucie. Zapach malin. Zapach dzieciństwa. Chyba nie byłem przygotowany na tak mocne odczucia. Od rana czuję, że coś się wydarzy, ale próbuje to wyprzeć. Staram się o tym nie myśleć, ale ciagle zerkam w stronę Char. Jeszcze ta cholerna piosenka. Bóg wie co się tutaj wydarzy. Nie wiem na czym wyładować emocję, dlatego zaczynam zaciskać palce na kierownicy.

Ona jest przepiękna. Od zawsze to wiedziałem. Wygląda jak anioł. Piękne ciemne włosy i te niebieskie oczy. Nie wiem z czym mi się kojarzą. Czasami widzę w ocean i gwieździste niebo, ale kiedy ją zdenerwuje to widzę burzę.

Mam ochotę ją...

- Blake, wstawaj - małe rączki szarpią moim ciałem.

- Florence chce spać - mruknąłem i nie przejmując się dziewczynką przewróciłem się na drugi bok. - Możesz jeszcze pospać ze mną - zaproponowałem. 

Odkąd Florence wyszła ze szpitala dbam o nią jak tylko mogę. Nie chce jej na razie wozić moim autem, ponieważ mam jakąś blokadę. Isa stwierdziła, że potrzebuje terapii ale to nie dla mnie. Potrzebuję się przełamać.

- Isa mówiła, że jak nie wstaniesz to nie zawiezie cię do szkoły - powiedziała, a ja prychnąłem.

- Mam prawo jazdy i auto - odparłem i wtuliłem się w poduszkę.

- Które jest w naprawie - do pokoju weszła Isa.

- Czy muszę dzisiaj iść? Jestem zmęczony po wczoraj - zapytałem i przeniosłem spojrzenie na rudowłosą.

- Powinieneś z tym skończyć, Blake - kobieta usiadła na łóżku. - Tylko się przez to narażasz, a nie daj Boże ktoś uczepi się twoich znajomych. Poza tym żartowałam, jest niedziela.

Już za późno. Do Charlotte pisze jakiś wariat. Wiem, że to przeze mnie ale jestem zbyt samolubny żeby się do tego przyznać.

- Koniec tematu, już wstaje - powiedziałem i wstałem z łóżka.

Po szybkim ogarnięciu się gotowy zszedłem do kuchni gdzie siedziała Flo z Isą. W całym domu pachniało naleśnikami, które właśnie jadły.

- Macie coś dla mnie? - zapytałem, a Isa podkręciła głową jednak po chwili dała mi talerz z naleśnikami. - Pragnę powiedzieć, że ten wasz żarcik nie był ani trochę śmieszny.

- Jakoś ja się świetnie bawiłam - mruknęła Florence, a ja zmarszczyłem brwi.

- Od kiedy ty jesteś taka wredna? - zapytałem, a dziewczynka się zaśmiała.

-  Jak było na imprezie - na te słowa prawie zakrztusiłem się naleśnikiem.

Pocałunek, miękkie usta.

Stop. Muszę wyprzeć ją sobie z głowy.

- W porządku, nie piłem za dużo - odpowiedziałem, a Isa posłała mi dziwne spojrzenie.

- Czemu mam wrażenie, że jest to coś związanego z Charlotte? - przewróciłem oczami, udając niewzruszonego i dalej jadłem.

Bo to jest coś z nią związanego

- Nie przesadzaj, nie wszystko kręci się wokół niej - mruknąłem, a Isa nie komentowała dalej.

- A kiedy będziemy mogli odwiedzić Charlie? - zapytała mnie Florence.

- Nie wiem, sama się jej zapytaj. Przestańcie o niej ciągle gadać - powiedziałem wkurzony i wstałem od stołu. Poszedłem do swojego pokoju i przebrałem się w cieplejsze ciuchy. Zbliżał się grudzień, a z nim święta, których z całego serca nienawidzę. Zszedłem na dół, gdzie dalej siedziały dziewczyny. - Nie martwcie się niedługo wrócę. Isa biorę twoje auto.

Wyszedłem z domu i udałem się do auta Isy. Ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku. Zaparkowałem na prawie pustym parkingu i udałem się kamienną ścieżką. Nie zdziwił mnie widok masy zniczy i świeżych kwiatów. Mimo, że ich już tu nie było to nikt o nich nie zapomniał. Spojrzałem na dwa wyryte napisy, które tak samo wyryły mi się w pamięci.

Margaret Remington - oddana córka, żona i matka. Zmarła 24 grudnia 2017 roku.

Henry Remington - oddany syn, mąż i ojciec.
Zmarł 24 stycznia 2018 roku.

Czy to kiedyś przestanie boleć?

Mama zmarła przy porodzie Florence, ale nigdy bym jej nie osadził o to, że jest odpowiedzialna za śmierć matki.

Chyba bardziej zabolała mnie strata taty.

- Byłeś tchórzem - wycedziłem, stawiając kwiatki w wazonie, które kupiłem zanim przyjechałem w pobliskiej kwiaciarni. - Pieprzonym tchórzem. Wiem, że kochałeś mamę, ale to cię nie usprawiedliwia. Zostawiłeś nas, chcąc sobie ulżyć. Zachowałeś się jak egoista. Mimo tego i tak nie potrafię nazwać Chad'a tatą.

Z końcem tych słów udałem się to wyjścia z cmentarza. Przy furtce zauważyłem znajome mi włosy.

- Blake? Byłeś odwiedzić rodziców? - podeszła do mnie Charlotte, jej intensywny zapach od razu we mnie uderzył.

Nie mogłem jej ulec, musiałem wyprzeć ją z głowy.

Dlatego bez słowa wyminąłem ją zostawiając ją samą przy furtce. Nie poszła za mną, ale to chyba lepiej dla mnie. Nie wiem co strzeliło mi do głowy z tym pocałunkiem.

Jestem skurwielem i tego nie udaję. Ona mnie nie zna z tej strony i dalej myśli, że jestem takim samym dzieckiem jak przed stratą rodziców.

Odjechałem z parkingu, patrząc jak jej wzrok niemal wypala dziurę w moim aucie.

Przepraszam, ale tak będzie lepiej.

—————

Spokojny leżałem na łóżku. Potrzebowałem wyładować emocję. Zawsze robię to na cmentarzu. Od śmierci taty próbowałem sobie wmówić, że zabił się z miłości do mamy. I zapewne tak zrobił, ale gdzie była miłość dla mnie i dla Florence? Nie chciał dla nas walczyć, dlatego z czasem zacząłem go obwiniać. Tak było mi łatwiej, by pogodzić się z jego stratą.

Dalej zastanawiała mnie kwestia Charlotte. Co ona robiła na tym cmentarzu. Zdaje sobie sprawę, że będzie płakać po naszym spotkaniu. Znam ją za dobrze. Jest delikatna i wrażliwa, a moje chamskie zachowanie na pewno ją zraniłem.

Gdybym jej nie pocałował to ta sytuacja zupełnie by na nas nie wpłynęła. Jednak nie potrafię pomyśleć, że żałuje tego pocałunku. Pragnąłem tego.

- Blake? - do mojego pokoju weszła Florence. Niepewnie przeszła przez próg drzwi i stanęła koło mojego łóżka. - Przepraszam, że ciągle gadam o Charlie.

Dopiero teraz poczułem prawdziwe wyrzuty sumienia. Flo niczym nie zawiniła, a moje nieogarnięte hormony ją zraniły.

Po śmierci rodziców została mi tylko ona. Wiadomo, że mam Chad'a i Isę, ale to nie to samo.

- Kochanie to nie twoja wina - powiedziałem i pociągnąłem ją w stronę łóżka. Przytuliłem dziewczynkę do siebie i zacząłem głaskać jej włosy. - Po prostu czasami mam zły humor i denerwowała mnie każda rzecz.

- Byłeś u rodziców? - spytała, a ja przypomniałem sobie, że to dziecko jest bardzo mądre. Przytaknąłem, a blondynka mocniej mnie przytuliła.

Florence nie poznała rodziców, dlatego to Chad i Isa jej ich zastąpili. Nie mam jej tego za złe. Kocham ich, ale nie potrafię użyć tego magicznego słowa.

- Kocham cię, wiesz? Bardzo mocno - ucałowałem czubek jej głowy.

Jestem wdzięczny, że Bóg zostawił mi chociaż ją.

JLQalive

Niby nic się nie dzieje, ale istotny rozdział. Blake jak zawsze zachwyca swoim zachowaniem.

Jak wrażenia?

Blake jest wdzięczny, że ma Florence, a ja jestem wdzięczna, że mam was🖤

A long way to the finish lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz