34.

2.2K 114 23
                                    

- Wcześnie wróciłaś - stwierdziła moja babcia, krojąc kawałek mięsa.

Było popołudnie i jedliśmy wspólnie obiad całą rodziną. Chwilę po pierwszej wróciłam do domu, ponieważ nie miałam ochoty siedzieć dalej na tej imprezie. Moi rodzice wraz z babcią wrócili koło trzeciej i byli zdziwieni kiedy zobaczyli mnie, siedzącą na tarasie. Po powrocie nie mogłam zasnąć, więc siedziałam w spokoju na tarasie.

- Tak - przytaknęłam, nie rozwijając mojej wypowiedzi. Moi rodzice posłali sobie pytające spojrzenia, a moja babcia zgorzkniała.

- Coś było nie tak? - zapytała zmartwiona, a ja pokręciłam głową.

- Nie, po prostu gorzej się poczułam - skłamałam. Babcia nie drążyła tematu za co byłam jej wdzięczna.

Na szczęście szybko wróciły komfortowe i zwyczajne tematy do rozmów. Po skończonym posiłku udałam się do swojego pokoju, gdzie zostawiłam telefon. Akurat w tym samym momencie co przyszłam dostałam jakąś wiadomość.

Blake: Jesteś w domu??

Nie odpisałam, a jedynie przewróciłam oczami i złapałam za podręcznik, który leżał na łóżku. Musiałam zacząć się lepiej uczyć, a za chwilę powrót do szkoły.

Długo jednak się nie uczyłam, ponieważ usłyszałam pukanie i głos mojego taty.

- Charlie? Masz gościa - powiedział i otworzył drzwi. Na widok mojego taty wraz z Blakiem znów przewróciłam oczami.

Chłopak nie prezentował się za dobrze. Ubrany był w dres, a oczy miał podkrążone. Niestety to nie moja rola się o niego martwić.

- Wejdź - uśmiechnęłam się sztucznie. Tata posłał mi ostatnie spojrzenie, jakby chciał się upewnić czy wszystko dobrze i zamknął drzwi. - Czego znowu chcesz?

- Mam do ciebie prośbę - zaczął przygaszony. Chyba za ostro go potraktowałam. - Muszę jechać do klubu załatwić nagrania z monitoringu, a potrzebuje jakiegoś świadka.

- I to ja mam być tym świadkiem? - zapytałam z podniesioną brwią, a ten pokiwał głową. - Nie możesz poprosić Cade'a?

- Wszyscy po imprezie zgonują. Cade, Luke i Liam - wyliczał, a ja zacisnęłam usta w wąską linię. - Muszę udowodnić rodzicom, że nie brałem z własnej woli inaczej wyślą mnie do ośrodka leczenia uzależnień.

Miałam w sobie za dużo empatii, dlatego słysząc ostatnie zdanie niemal od razu się zgodziłam z nim jechać.

- Poczekaj na mnie na dole, przebiorę się w coś lepszego i możemy jechać - rzuciłam, a ten wyszedł z mojego pokoju.

Szybko przebrałam się w szare dresy i ciemnozielony top, a na to zarzuciłam szarą bluzę. Wzięłam telefon i zeszłam na dół, gdzie Blake rozmawiał z moją babcią.

- Jedziemy? - zapytałam, a ten wstał i pożegnał się z moją babcią, a następnie skierował się wraz ze mną w stronę wyjścia.

Siedząc w aucie wpatrywałam się w budynki przemijające za szybą.

- Włącz jakąś piosenkę - mruknął Blake, a ja wyjęłam telefon z kieszeni.

Do what you want
I'm telling you
Let me into your heart

Can't stand it, backhanded
They wanna see us falling apart
You know that I love you
So let me into you, woo

Let me into your heart
Do you really love me?
I'ma get you, girl, ah

Nie skomentował mojego wyboru. W międzyczasie odpisywała Camili, która dalej tkwiła w dziwnej relacji z Liamem.

- Przemyślałaś to co powiedziałem na imprezie - spytał, a ja przyciszyłam muzykę.

- Niedawno spotykałam Michaela w kawiarni - zaczęłam, a chłopak spiął się. - Powiedział mi, że przeprowadziliście się tutaj, ponieważ chciałeś sprzedać ich dom. Stwierdził, że jesteś hazardzistą.

Blake mocniej zacisnął ręce na kierownicy, co nie uszło mojej uwadze.

- Nigdy w życiu bym tego nie zrobił - zaprzeczył. - Chad i Isa są dla mnie jak rodzice. Poza tym przeprowadziliśmy się, ponieważ jak to Chad stwierdził pora wrócić na stare śmieci.

- Nie uwierzyłam w to zbytnio, przecież miałeś wtedy piętnaście lat. To niemożliwe - wyjaśniłam, a ten poluźnił uścisk na kierownicy.

- Dokładnie - burknął. - Coś mi w nim nie pasuje. Czy nieznany coś nie pisał na jego temat?

- Nie, ale ostatnio byłam z babcią w galerii i widziałam tam Michaela i Clarę. Siedzieli przy jednym stoliku - opowiedziałam.

- To się robi coraz bardziej podejrzane - stwierdził, a ja się z nim zgodziłam.

————

Jechaliśmy około pół godziny aż dotarliśmy do klubu. Cały budynek wyglądał dość obskurnie i na pewno nie wybrałabym się tam na imprezę. Weszliśmy do środka, gdzie panowały pustki. Wcale się nie dziwię, gdyż było popołudnie. Wystrój w środku był podobny do tego na zewnątrz. Wszędzie obdarte ściany. Kanapy były w bardzo słabym stanie, nie zbyt duży bar i smród stęchlizną.

- Umiesz wybierać dobre kluby - skomentowałam kąśliwie, a Blake przewrócił oczami.

Udaliśmy się do pomieszczenia, na którego drzwiach wisiała mała tabliczka z napisem „menedżer". Blake zapukał w drzwi, a po chwili stanął w nich niski, szczupły i siwy mężczyzna.

- Czego tu szukacie? - zapytał dość niemiło.

- Zostałem naćpany potrzebuje nagrań z monitoringu - wyjaśnił Blake bez ogródek.

- Nie ma takiej opcji - odparł od razu menedżer.

- Musi być. Ktoś mnie tutaj naćpał, rozumiesz? Trafiłem do szpitala - wkurzony Blake nie oponował się w ogóle. 

- Kiedy to było?

- W wigilię - powiedział, a mężczyzna wybuchnął śmiechem.

- Przykro mi, że trafiłeś na taką niemiłą sytuację, ale nasze nagrania są usuwane automatycznie po pięciu dniach. Choćbym chciał ci pomóc nie mam jak - wytłumaczył, a Blake bez żadnego słowa odszedł.

- Przepraszam za niego. Wie pan to ciężka dla niego sytuacja. Do widzenia - uśmiechnęłam się pocieszająco, a mężczyzna skinął mi na pożegnanie.

- Rozumiem.

Nie widziałam nigdzie Blake'a, więc wyszłam na zewnątrz. Opierał się o maskę samochodu i palił papierosa.

- Nie pal tego - wyrwałam mu papierosa z ust i wywaliłam do kosza stojącego obok.

- Charlie, co ja mam teraz zrobić? - spojrzał na mnie załamany. - Chad mi nie uwierzy.

- Porozmawiaj z nim na spokojnie. Jesteś dla niego jak syn, więc musisz przeprowadzić z nim szczerą rozmowę. To nie twoja wina, że nie mają tych nagrań. Jestem świadkiem tej rozmowy - doradziłam. - Nerwami nocnej załatwisz.

Wsiadłam do auta, a chłopak po chwili dołączył do mnie i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Kiedy dojechaliśmy pod mój dom, na chwilę zostałam jeszcze w aucie.

- Pamiętaj o tym co powiedziałam. Ja ci wierzę, że nie wziąłeś tego z własnej woli.

JLQalive

jak wrażenia?

Przepraszam, że tak późno, ale prowadzę walkę z burzą :(

Następny — w weekend!

A long way to the finish lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz