Chapter 21 (koniec)

206 31 6
                                    

Wooyoung stresował się przed wyjazdem, nie wiedział nawet dlaczego. Tym razem to on miał odwiedzić Sana i był tym naprawdę podekscytowany. Martwił się wciąż jednak, że zrobi coś nie tak i sprawi, że San zacznie postrzegać go inaczej. Zbyt długo czekał na ten moment, by teraz wszystko zaprzepaścić. Gdyby jego miłość okazała się być krótka i nieudana, załamałby się już na dobre i stracił wiarę, że kiedykolwiek się po tym pozbiera. Dlatego wierzył, że oboje czują to samo i to im wystarczy.

Dojeżdżając na miejsce wypatrywał przez okno pociągu sylwetki starszego, zaczynając zastanawiać się, jak powinien się przywitać. Mimo wszystko wciąż było to dla niego nowe, nie był pewien, jak powinien się zachować. Naprawdę nie chciał zrobić czegoś głupiego...

Wysiadając na peron już widział machającego do niego Sana. Podszedł szybkim krokiem w jego stronę, czując jak szybko bije jego serce. Nie zdążył nawet pomyśleć nad tym, co powiedzieć, nim San objął go delikatnie, co Wooyoung oczywiście odwzajemnił, czując pewnego rodzaju ulgę. Niepotrzebnie stresował się najmniejszymi błahostkami.

- Wszystko w porządku? - zapytał San z uśmiechem. Wooyoung w odpowiedzi przytaknął delikatnie, ciesząc się, że po tygodniu może się zobaczyć z chłopakiem. - Stoję niedaleko. Ponieść ci coś?

- Dam radę - zapewnił Wooyoung nieco speszony. W końcu miał ze sobą zaledwie plecak. Nie potrzebował wiele na dwa dni u Sana. Co go jednak zaskoczyło, to fakt, że San przyjechał samochodem. - Masz samochód?

- Zaskoczony? - zaśmiał się starszy.

- Nie... Po prostu nigdy się nad tym nie zastanawiałem, bo jeździłeś pociągiem.

- Samochodem dojeżdżam na uczelnię, a w weekendy wybieram pociąg, bo wychodzi taniej i szybciej. Czasem można zasnąć w tych korkach.

San miał dziś wyjątkowo dobry humor i Wooyoung to dostrzegał. Miał tylko nadzieję, że tak pozostanie już przez resztę weekendu i nie napotkają razem żadnych trudności. Chciał spędzić ten czas dobrze i stworzyć nowe wspomnienia, które zostaną w jego pamięci na długo. Jedyne, co może trochę go męczyło to oczekiwania Sana. Będąc już wcześniej w związku zapewne jakieś miał. Czy Wooyoung wpisywał się w nie choć w małym stopniu? Zdecydowanie za dużo o tym myślał.

Będąc w mieście, przy okazji poszli zjeść coś ciepłego w ramach obiadu, nim skierowali się do mieszkania stareszego. Nie spieszyli się jednak, stawiając raczej na przyjemny spacer, zwłaszcza, że pogoda zdecydowanie temu sprzyjała. Rozmawiali swobodnie, tak jak do tej pory, wspominając lata szkolne i opowiadając o sobie, swoich zainteresowaniach, tak naprawdę czymkolwiek. Wooyoung chciał wiedzieć więcej o Sanie, o tym co lubi, a czego nie. Liczył, że to pozwoli im się do siebie zbliżyć i lepiej rozumieć.

Gdy dotarli do mieszkania, Wooyoung od razu zwrócił uwagę na to, jak czysto jest wokół. Przestrzeń nie była bardzo duża, raczej wystarczająca dla studenta, ale jednak wszystko wyglądało świeżo i schludnie.

- A gdzie Lincoln? - spytał zaciekawiony Wooyoung. Myślał, że zobaczy rudego kociaka biegającego po mieszkaniu.

- Oh, nie mówiłem ci? Mieszka z moimi rodzicami. Tam zdecydowanie jest mu lepiej, bo przynajmniej zawsze jest ktoś w domu.

- Zrozumiałe. Nie byli źli, że przygarnąłeś kota?

- Trochę. Ale jednak Lincoln użył swoich magicznych mocy i ich zaczarował. - San prychnął żartobliwie wspominając minę swojej mamy, kiedy mały kotek zaczął ocierać się o nią i łasić, mrucząc przy tym głośno. - A jak czujesz się z myślą, że kończysz szkołę?

- W pewnym stopniu się cieszę, ale też martwię się tym, co będzie potem. Zdaję sobie sprawę, że to koniec pewnego etapu w życiu.

- Myślę, że cokolwiek wybierzesz, dasz sobie radę. A w razie czego zawsze masz mnie jako wsparcie. - uśmiechnął się ciepło i usiadł na łóżku, zachęcając młodszego, by zajął miejsce obok niego.

Zapadła chwilowa cisza, w której Wooyoung wyczuł pewnego rodzaju zdenerwowanie. Był niemalże pewien, że San pogrążony był obecne w myślach o przeszłości i jego poprzednim związku. Chciał jakoś go zapewnić, że nigdy nie pozwoli, by cierpiał w ten sam sposób i nie posunie się do czegoś tak okropnego jak zdrada. Choć to nie był jedyny problem, jaki się za tym krył.

- Dziękuję, że dałeś mi szansę. - odezwał się niepewnie, przysuwając się bliżej Sana i sięgając powoli po jego dłoń.

- Nie mogę wiecznie wracać do tego co było i uciekać przed bliskością, której naprawdę pragnę. Nie mogę wiecznie tchórzyć.

- Doceniam to - Wooyoung pozwolił sobie objąć całą jego dłoń, czym zwrócił jego uwagę. Przez chwilę patrzyli sobie nawzajem w oczy. - Widzę to, że się starasz, choć ciągle męczy cię to, co może się stać. Zapewniam cię, że nigdy cię nie skrzywdzę. Mimo to dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz. Nie musimy z niczym się spieszyć.

- Wiesz, to nie do końca tak, że boję się zdrady... - przyznał San, a Wooyoung zaciekawiony uniósł brew. - Wiem, że nie byłbyś do tego zdolny. Po prostu obawiam się, że nie byłbym w stanie dać ci odejść, gdybyś kiedyś znowu się zakochał...

Wooyoung prychnął cicho obejmując starszego czule. Nie mógł uwierzyć w to, jak bardzo San bał się rozstania, choć dopiero co wyznali sobie nawzajem co naprawdę czują. To był zaledwie początek, a on już myślami był przy końcu. Jung poniekąd znał to uczucie. Kiedyś myślał w ten sposób o śmierci. Bał się momentu, kiedy przyjdzie mu zostawić wszystko za sobą i nieraz spędzało mu to sen z powiek. Z czasem jednak zrozumiał, że nie może żyć w strachu przed śmiercią, która nie wiadomo kiedy nastąpi. Tak samo było z nimi. Nawet jeśli za kilka lat mieli się rozstać, powinni czerpać jak najwięcej z czasu, jaki jest im dany.

- Nieważne, ile będziemy razem i jak się rozstaniemy - próbował jakoś dotrzeć do starszego. - Zamiast myśleć o tym, co może się wydarzyć w przyszłości, zacznij czerpać radość z tego, co mamy teraz.

Te słowa wyjątkowo trafiły do serca Sana, który miał wrażenie, że nigdy nie usłyszał czegoś równie pięknego i ważnego. Na pewno dzięki temu będzie w stanie szybko pozbierać się po przeszłości i przestać zamartwiać się tym, co stanie się w przyszłości. Co ważne, było teraz, kiedy po latach wyznali sobie miłość i mogli w końcu być razem. Oboje dowiedli już swojej wierności czekając na siebie od tylu lat, więc tak naprawdę czego jeszcze mogli się obawiać?

Wooyoung pozwolił sobie sięgnąć niepewnie do ust starszego inicjując pocałunek, w którym chwilę później oboje się zatracili. Choć to wszystko wciąż było dla nich dość nowe i ciężko było im uwierzyć w taki obrót wydarzeń, chcieli czerpać jak najwięcej z tej najprostszej formy szczęścia, jaką była sama obecność jednego przy drugim. Bo tak naprawdę tyle im wystarczało. Mając siebie nawzajem, spoglądając sobie w oczy, dzieląc pocałunki, czy subtelny dotyk czuli się spełnieni.

Nie było już ważne, czy będą razem na zawsze, czy któreś z nich pewnego dnia pokocha kogoś innego. Liczyło się to, co mieli teraz, bo ilekroć sięgną pamięcią wstecz, nie będą mogli powiedzieć, że te wspomnienia nie przywołują pozytywnych uczuć. Do tego dążyli i z tą myślą zamierzali iść przed siebie.

.
.
THE END
.
.

a/ No i tutaj zakończymy, choć nie udało mi się poprowadzić tej pracy tak jak chciałam ^^
Mam nadzieję, że choć w małym stopniu wam się podobało i zostaniecie ze mną podczas pisania innych prac. Ostatnio wszelka wena opuszcza moją głowę przez nadchodzące matury, ale postaram się jakoś wybrnąć z wszystkich zaczętych historii hah

Miłego dnia i do zobaczenia!♡

Painted Confession • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz