Rozdział 1

19.6K 1K 764
                                    



Dom Państwa Granger i Nora.

2 lipca, 1998


Hermiona Granger obudziła się w swoim pokoju, w swoim łóżku, w swojej własnej pościeli, pachnącej mugolskim proszkiem do prania. Jednak to wszystko wydawało jej się obce, a dom cichy i samotny. Mimo wszystko chciała tu wrócić po drugiej bitwie o Hogwart. Nie liczyła na to, że zobaczy rodziców, ale chciała wrócić... Zerknęła na zegarek. Za jakieś dwie godziny przyjedzie Ron, żeby zabrać ją do Nory na resztę wakacji. Tam dziewczyna zamieszka ze swoim chłopakiem i całą resztą rodziny Weasleyów. Nie można zapomnieć o Harrym, którego już od dawna traktowano jak członka rodziny.

Przez następne dwa miesiące będą odbudowywać Hogwart. Niestety zamek w sporej części uległ zniszczeniu. McGonagall jako nowa dyrektorka stwierdziła, że każda para rąk do pracy się przyda. Wiele konfliktów zostało zażegnanych, nie dzielili się na hogwarckie domy, uczniów i nauczycieli, byłych śmierciożerców, bo i tych nie brakowało, czy członków Zakonu. Wszystkim zależało na tym, aby odbudować szkołę przed rozpoczęciem roku.

Oczywiście Hermiona jako pierwsza wpisała się na listę uczniów, którzy we wrześniu wrócą do Hogwartu. Ron i Harry kręcili nosem, ale Gryfonka wiedziała, że prędzej czy później ich przekona. Zabrała się za pakowanie kufra i walizek. Dom rodziców zamierzała sprzedać. Nie łudziła się, że wrócą do Anglii. Zjadła w miedzyczasie śniadanie i ubrała wcześniej przygotowane, lekko sprane spodnie i czerwoną koszulkę. Usiłowała właśnie domknąć ostatni kufer, gdy usłyszała samochód pana Weasleya wjeżdżający na podjazd. Wysiadł z niego Ron, jak zwykle uśmiechnięty, z lekko rozczochranymi, rudymi włosami. Zbiegła na dół, aby otworzyć drzwi.

- Hej. - Przywitał się Ron i przytulił dziewczynę. Hermiona cmoknęła go w policzek.

- Mam problem z zamknięciem kufra... - zaczęła powoli. Chłopak pytająco podniósł brew.

- Skarbie... Zgubiłaś różdżkę? - zapytał niepewnie. W odpowiedzi na to proste pytanie brązowooka Gryfonka walnęła się ręką w czoło.

- Różdżka, wiedziałam, że czegoś mi brakuje.

Ron roześmiał się serdecznie i objął dziewczynę ramieniem. Hermiona czuła się bezpiecznie w jego objęciach.

- Zginęłabyś beze mnie.

- Wiem - powiedziała cicho, ale całkiem poważnie dziewczyna i przytuliła się do Rona. Po chwili chwyciła go za rękę i zaprowadziła na górę. Gryfon jednym machnięciem magicznego patyka zamknął kufer dziewczyny. Zniósł bagaże do salonu, rozglądając się przy okazji. Może trudno w to uwierzyć, ale jeszcze nigdy nie był w domu Hermiony. Przyglądał się właśnie białej zastawie, stojącej za szybą kredensu, kiedy Hermiona złapała jego wolną dłoń i uścisnęła mocno.

- Ładne - mruknął niby do siebie.

- Mama zawsze dbała o wystrój domu - powiedziała Hermiona smutno. Wspomnienia o rodzicach nadal były dla Gryfonki jak świeże rany.

Ron zaniósł bagaże do służbowego samochodu ojca. Oczywiście mieli szofera, bo chłopak nie miał prawa jazdy. Po przygodach z autem w czasie drugiego roku nadal bardzo ostrożnie podchodził do wszystkiego, co miało cztery koła i silnik. Wrócił do Gryfonki, która została w salonie. Chciał dać jej trochę czasu, aby mogła "pożegnać się" z domem.

Zastał ją oglądającą jakąś pustą ramkę na zdjęcia.

- Wszystko w porządku?

Odwróciła się i Ron dostrzegł łzy spływające po jej policzkach. Strasznie nie lubił, gdy płakała. Nigdy nie wiedział, co powiedzieć. Podszedł do dziewczyny, przytulił ją, pogłaskał po głowie i parę razy szepnął, że „będzie dobrze". Hermiona uspokoiła się i usiadła na kanapie. Ron jak zawsze był obok. Od kiedy pamiętał, był obok, aż w końcu i Hermiona to dostrzegła.

Dom Salazara zwariował {slow burn}حيث تعيش القصص. اكتشف الآن