Szlabany i sekrety.
– Nie chcę być niegrzeczny, ale kim pan jest? – padło pytanie z ust Pottera. Pansy podniosła wzrok na ciemnowłosego mężczyznę. Był umięśniony, a jego brązowe oczy hipnotyzowały. Uśmiechnął się do Pansy i oczom dziewczyny ukazał się rząd śnieżnobiałych zębów. Ślizgonka kątem oka spojrzała na Gryfona, i dostrzegła jak przewraca oczami. Mężczyzna odpowiedział:
– Jestem nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Nazywam się Robin Barkley*. – Harry burknął:
– Znów nie chcę był niegrzeczny, ale nie jest pan za młody na nauczyciela? – Robin uśmiechnął się, nonszalancko odgarniając włosy.
– No jasne, ty jesteś pewnie Harry Potter? Mam rację?– Harry przytaknął, a mężczyzna kontynuował:
– Proponowali ci posadę Aurora, prawda?
– Tak, ale co to ma do rzeczy? – zapytał podirytowany Harry.
– Nie chcę być niegrzeczny, ale nie jesteś za młody na Aurora? – Barkley roześmiał się z tego, niskich lotów żartu, a Pansy zawtórowała mu. Harry uśmiechnął się sztucznie. Dziewczyna usłyszała za sobą kroki, odwróciła się i zobaczyła zbliżającą się profesor McGonagall.
– Pan Barkley, dobrze wiedzieć, że w końcu pan do nas dotarł, wprawdzie spodziewaliśmy się pana jutro rano, ale w tych okolicznościach, no cóż... Potter, Parkinson! Poczekajcie tutaj, to nie powinno długo zająć – powiedziała profesorka. Pansy kiwnęła głową. Stali z Harrym w milczeniu, czekając na dyrektorkę.
Po niecałych dwudziestu minutach posąg odsunął się, ukazując nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Znów uśmiechnął się do Pansy i powiedział:
– Profesor McGonagall chce was widzieć. – Wyminął ich i sprężystym krokiem udał się w tylko sobie znanym kierunku. Harry, już chciał zacząć wchodzić na schody, kiedy przypomniał sobie, że jest z nim Pansy. Mimo wszystko, przepuścił Ślizgonkę pierwszą, i podążył za nią. Stanęli przed uchylonymi drzwiami gabinetu dyrektorki. Gryfon zapukał i rozległ się głos McGonagall:
– Wejdźcie!
Usiedli na dwóch, wcześniej przygotowanych, krzesłach, naprzeciwko mosiężnego biurka. Minerwa podniosła na nich wzrok i odłożyła pióro.
– Dobrze, jak wiecie jesteście tutaj, ponieważ złamaliście mój zakaz, aby nie opuszczać dormitorium. Jednakże pomogliście odnaleźć pannę Weasley i pana Zabiniego. Wezmę to pod uwagę, ale kara was nie ominie. Rozmawiałam z profesorem Slughornem. – Pansy westchnęła, dyrektorka nie zwróciwszy na to uwagi, kontynuowała:
– Horacy powiedział mi, że u niego również zarobiliście szlaban, ustaliliśmy, że skoro tak lubicie włóczyć się po zamku, zastąpicie profesora Flicficka w jego patrolach. Będą się odbywać trzy razy w tygodniu.
– Przez cały rok?! Nie uważa pani, że to za ostra kara? – Harry wrzasnął, gwałtownie wstając z krzesła. Nie miał najmniejszej ochoty włóczyć się z Parkinson po korytarzach do końca roku. McGonagall spojrzała na niego surowo spod okularów.
– Opanuj swój entuzjazm Potter. Patrolować korytarze od czwartego do siódmego piętra, będziecie tylko we wrześniu.
Harry usiadł i uspokoił się nieco. Wtedy do gabinetu wbiegł zdyszany Hagrid. Harry ucieszył się na widok olbrzyma, ale Rubeus miał nietęgą minę. Sapał i wzdychał, zupełnie jakby przebiegł całą drogę od swojej chaty do zamku. W końcu, czując na sobie surowe spojrzenie Minerwy, wysapał:
YOU ARE READING
Dom Salazara zwariował {slow burn}
FanfictionMalfoya i pannę Granger nie łączyło absolutnie nic wyjątkowego. I może ich chłodna relacja taką by pozostała, gdyby dom Salazara zwyczajnie nie zwariował! Nierozważny związek Ginny Weasley, pełna namiętności relacja Harry'ego ze Ślizgonką, specyfi...