Rozdział 13

10.8K 621 423
                                    



Szlabany i sekrety.


– Nie chcę być niegrzeczny, ale kim pan jest? – padło pytanie z ust Pottera. Pansy podniosła wzrok na ciemnowłosego mężczyznę. Był umięśniony, a jego brązowe oczy hipnotyzowały. Uśmiechnął się do Pansy i oczom dziewczyny ukazał się rząd śnieżnobiałych zębów. Ślizgonka kątem oka spojrzała na Gryfona, i dostrzegła jak przewraca oczami. Mężczyzna odpowiedział:

– Jestem nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Nazywam się Robin Barkley*. – Harry burknął:

– Znów nie chcę był niegrzeczny, ale nie jest pan za młody na nauczyciela? – Robin uśmiechnął się, nonszalancko odgarniając włosy.

– No jasne, ty jesteś pewnie Harry Potter? Mam rację?– Harry przytaknął, a mężczyzna kontynuował:

– Proponowali ci posadę Aurora, prawda?

– Tak, ale co to ma do rzeczy? – zapytał podirytowany Harry.

– Nie chcę być niegrzeczny, ale nie jesteś za młody na Aurora? – Barkley roześmiał się z tego, niskich lotów żartu, a Pansy zawtórowała mu. Harry uśmiechnął się sztucznie. Dziewczyna usłyszała za sobą kroki, odwróciła się i zobaczyła zbliżającą się profesor McGonagall.

– Pan Barkley, dobrze wiedzieć, że w końcu pan do nas dotarł, wprawdzie spodziewaliśmy się pana jutro rano, ale w tych okolicznościach, no cóż... Potter, Parkinson! Poczekajcie tutaj, to nie powinno długo zająć – powiedziała profesorka. Pansy kiwnęła głową. Stali z Harrym w milczeniu, czekając na dyrektorkę.

Po niecałych dwudziestu minutach posąg odsunął się, ukazując nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Znów uśmiechnął się do Pansy i powiedział:

– Profesor McGonagall chce was widzieć. – Wyminął ich i sprężystym krokiem udał się w tylko sobie znanym kierunku. Harry, już chciał zacząć wchodzić na schody, kiedy przypomniał sobie, że jest z nim Pansy. Mimo wszystko, przepuścił Ślizgonkę pierwszą, i podążył za nią. Stanęli przed uchylonymi drzwiami gabinetu dyrektorki. Gryfon zapukał i rozległ się głos McGonagall:

– Wejdźcie!

Usiedli na dwóch, wcześniej przygotowanych, krzesłach, naprzeciwko mosiężnego biurka. Minerwa podniosła na nich wzrok i odłożyła pióro.

– Dobrze, jak wiecie jesteście tutaj, ponieważ złamaliście mój zakaz, aby nie opuszczać dormitorium. Jednakże pomogliście odnaleźć pannę Weasley i pana Zabiniego. Wezmę to pod uwagę, ale kara was nie ominie. Rozmawiałam z profesorem Slughornem. – Pansy westchnęła, dyrektorka nie zwróciwszy na to uwagi, kontynuowała:

– Horacy powiedział mi, że u niego również zarobiliście szlaban, ustaliliśmy, że skoro tak lubicie włóczyć się po zamku, zastąpicie profesora Flicficka w jego patrolach. Będą się odbywać trzy razy w tygodniu.

– Przez cały rok?! Nie uważa pani, że to za ostra kara? – Harry wrzasnął, gwałtownie wstając z krzesła. Nie miał najmniejszej ochoty włóczyć się z Parkinson po korytarzach do końca roku. McGonagall spojrzała na niego surowo spod okularów.

– Opanuj swój entuzjazm Potter. Patrolować korytarze od czwartego do siódmego piętra, będziecie tylko we wrześniu.

Harry usiadł i uspokoił się nieco. Wtedy do gabinetu wbiegł zdyszany Hagrid. Harry ucieszył się na widok olbrzyma, ale Rubeus miał nietęgą minę. Sapał i wzdychał, zupełnie jakby przebiegł całą drogę od swojej chaty do zamku. W końcu, czując na sobie surowe spojrzenie Minerwy, wysapał:

Dom Salazara zwariował {slow burn}Where stories live. Discover now