Rozdział 28

8.1K 595 194
                                    

Rozmowy w szkolnej toalecie.


Daphne siedziała w Pokoju Wspólnym Ślizgonów i odrabiała pracę domową z astronomii. Starała się nie myśleć o Neville'u, chociaż obraz Gryfona cały czas miała przed oczami. Zastanawiała się również, kto rozsyła te plotki na jej temat. Podsumowując, skupiała się na wszystkim tylko nie na szkole. W końcu postawiła ostatnią kropkę i przeczytała wszystko jeszcze raz. Im dalej w las tym tekst stawał się bardziej chaotyczny, a samo podsumowanie wcale nie miało sensu. Jej brwi marszczyły się coraz bardziej, a gdy w końcu doczytała tekst do końca, ze złością zmięła kartkę pergaminu w kulkę i cisnęła w stronę kominka. Nie trafiła, ale akurat przechodzący Theodore Nott podniósł kartkę i wrzucił w zielone płomienie.

– Co tak sama siedzisz? – zagadnął, zajmując fotel na przeciwko Daphne.

– Tak wyszło, Pansy ma szlaban, a Astoria pewnie lata za Potterem.

– Potterem? Myślałem, że nie daje żyć Draco – mruknął w odpowiedzi Nott. Ślizgonka parsknęła śmiechem, kręcąc głową.

– Kto by się w tym połapał – dodał Ślizgon, ciesząc się, że udało mu się wywołać uśmiech na bladej twarzy Daphne. Wszyscy wokół zauważyli, że od tygodnia chodziła jak struta, unikając jakichkolwiek rozmów.

– Najwidoczniej status „Wybrańca", pobił Malfoya i jego zimną obojętność, którą raczył moją siostrę przy każdej okazji. Szczerze mówiąc, nawet się cieszę.

– Może wyjdzie jej na dobre. Wiesz jak to jest z Gryfonami. – Theodore puścił jej oczko, mając w pamięci, że oboje spotykali się z kimś z domu Godryka. Jednak Daphne zmarkotniała, a Theodore zaczął domyślać się, że jej ponurość ma coś wspólnego z Longbottomem. Rozejrzał się po pokoju, upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje.

– Słuchaj, czy między tobą a... Nevillem, wszystko w porządku? – zapytał, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu. Daphne na dźwięk jego imienia, mocniej zacisnęła ręce w pięści. Nie wiedziała czy w ogóle powinna rozmawiać o tym z Theodorem, jednak chłopak i tak wiedział o ich związku, a poza tym sam spotykał się z Parvati.

– Nie męczą cię te tajemnice? – zapytała dziewczyna, ignorując jego poprzednie pytanie. Nott tylko się uśmiechnął.

– Bardziej Parvati niż mnie – wzruszył ramionami – Ja uważam, że to tylko dodaje dreszczyku emocji. Poza tym, to dla jej dobra.

– Jej dobra?

– Wiesz, mimo wszystko mój ojciec był Śmierciożercą, nie wiem jakby jej przyjaciele zareagowali na związek ze mną. Nie chcę, żeby straciła przyjaciół, zyskując chłopaka. – Daphne pokiwała ze zrozumieniem głową. Neville mówił zupełnie to samo, jedynie odwracając narrację i dziewczynie przyszło do głowy, że to wszystko jest dziecinne i głupie. Jednak nie podzieliła się tą myślą z Theodorem. Ślizgon zerknął na zagerak, był umówiony i nie chciał, żeby Parvati czekała. Z drugiej strony w końcu udało mu się skłonić Daphne do mówienia, a to nie było ostatnio łatwe. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła.

– Nie każ jej czekać z mojego powodu – powiedziała, posyłając koledze porozumiewawcze spojrzenie. Nott odwzajemnił uśmiech, pożegnał się, obiecując, że wrócą do tej rozmowy. Kiedy opuszczał lochy, przeszło mu przez myśl, że Daphne sobie poradzi i że Parkinson i Astoria niepotrzebnie się martwią.

***

Mimo później pory Ginny siedziała na trybunach boiska do Quidditcha. Zastanawiała się, co robi nie tak. Jej relacja z Zabinim nie dawała jej spokoju, jak na jej gust było już za dużo tych nic nie wnoszących pocałunków. Zbyt często próbowali się pozabijać, żeby zaraz później Zabini obejmował ją tak czule. Prychnęła. Zaczęło robić się zimno, jednak Ginny nie zamierzała wracać jeszcze na czwarte piętro. Od ich pojedynku na zaklęcia minęły dwa dni i nie licząc kilku powitań, Blaise zdawał się ją ignorować. Nadal nie wiedziała, czy to wszystko nie jest częścią jego pokręconego planu. Poza tym wizja Zabiniego żeniącego się tuż po zakończeniu szkoły bawiła ją. Ginny wiedziała jak niedorzecznie to brzmi w jego wypadku.

Dom Salazara zwariował {slow burn}Where stories live. Discover now