Rozdział 15

10.1K 639 173
                                    




Nauka pływania.

Ginny pieczołowicie zapisywała pergamin, w jednej ręce trzymała pióro, w drugiej łyżkę z zupą. Gdy tylko doczekała długiej przerwy, pognała do Wielkiej Sali, aby się posilić i napisać list do George'a. Wyjeżdżając, obiecała bratu, że będzie regularnie pisać, a po dzisiejszych rewelacjach potrzebowała dać upust frustracji. Nawet nie zauważyła kiedy przysiadła się do niej Hermiona, a zaraz potem Harry i Ron.

– Wyglądasz jakbyś na prędce pisała wypracowanie, ale przecież nic nie zadali – skomentował Ronald. Dopiero wtedy Ginny podniosła głowę znad pergaminu.

– To list do George'a – mruknęła rudowłosa, dojadając swoją zupę.

– Wyglądasz na zdenerwowaną – zauważyła Hermiona, chciała być delikatna i nie wypytywać przyjaciółki, ale Ginevra nie potrzebowała dalszej zachęty. Wszystko im opowiedziała, wylewając trochę żółci.

– I tym sposobem muszę siedzieć z Zabinim na Obronie przed Czarną Magią! – zakończyła, wzdychając.

– Nie może być aż tak źle, Blaise nie jest najgorszy, ciesz się, że nie siedzisz na przykład z takim Malfoyem... – próbowała pocieszyć przyjaciółkę Hermiona.

– Nie taki zły?! Przez tego dupka, dostałam szlaban! W pierwszym tygodniu szkoły! – Denerwowała się młodsza Gryfonka. Hermiona nic nie odpowiedziała, zajęła się obiadem. Wolała nie wspominać, że jej przyjaciółka jest współodpowiedzialna za ten szlaban. Harry zmienił temat, chcąc rozładować napięcie. Dokończyli obiad w przyjemnej atmosferze, a Ginny zdążyła zanieść list do Sowiarni. Następnie ruszyła na zielarstwo wraz z Neville'm.

*

Minął cały dzień i w końcu Harry mógł usiąść przy kominku w pokoju wspólnym.

– Nie odpuszczają, co? – Odezwał się Ron, siadając obok na kanapie. Ciemnowłosy Gryfon pokręcił głową.

– Dowalili z transmutacji i eliksirów – powiedział okularnik.

– Ale na szczęście już mamy wolne – dodał Ron i położył nogi na dolą półkę w stoliku.

– Chciałbym... – mruknął Harry.

– A co, nowa misja ratowania świata? – zażartował rudowłosy siódmoklasista i poluzował sobie krawat, rozwalając się na kanapie.

– Wolę nową, jak to określiłeś "misję" niż szlaban z Parkinson – mruknął posępnie Harry.

– Co? To już dzisiaj?

– Taaa, wolałem o tym nie myśleć.

Potter wstał z kanapy i narzucił wyjściową pelerynę. Wsadził różdżkę za pasek w spodniach i przygładził włosy ręką, choć i tak jego fryzura pozostawiała wiele do życzenia.

– Powodzenia – powiedział Ron z uśmiechem.

– Dzięki! – krzyknął Harry, przechodząc przez dziurę pod portretem. Wyminął Romilde Vane, która posłał mu uroczy uśmiech.

Zbiegł po schodach na pierwsze piętro i już miał zejść po następnych do sali wejściowej, gdy zauważył Neville'a chodzącego w te i z powrotem po korytarzu jakby na coś czekał. Harry zrobił dwa kroki wstecz i zagadnął przyjaciela:

– Czekasz na kogoś?

Neville gwałtownie się odwrócił, Harry'emu wydał się poddenerwowany.

– O! – wydał z siebie okrzyk zaskoczenia. – Ja tylko... no wiesz. Właśnie miałem iść do wieży Gryffindoru. – Longbottom lekko się zmieszał i zaczerwienił, po czym pewniejszym tonem dodał:

Dom Salazara zwariował {slow burn}Where stories live. Discover now