Rozdział 18 część I

10.5K 651 359
                                    


Zaginiony wygaszacz Dumbledore'a.


– Wiem, że tam jesteś Granger!

Usłyszała głos Malfoya i przeklnęła w duchu. Miała pozostać niezauważona, jednocześnie się chciała prosić Harry'ego o pożyczenie peleryny niewidki. Nienawidziła się tłumaczyć. Wychyliła się zza regału, przecież nie będzie tchórzyć. Konfrontacja z Malfoyem nie była dla niej niczym obcym, choć wolałaby uniknąć tego przykrego doświadczenia. Wszystko poszło nie po jej myśli, ale było już za późno, żeby się wycofać. Owszem, postanowiła go śledzić, zaginiona receptura eliksiru, którego rzekomo szukał Malfoy nie dawała jej spokoju. W dodatku stanął w jej obronie przy konfrontacji z Barkleyem. Hermiona zwyczajnie była ciekawska, z natury. Z dumnie podniesioną głową stanęła przed Ślizgonem. Draco prychnął, przekonawszy się, że miał rację. W istocie to Granger postanowiła go śledzić.

– Czego chcesz? Śpieszę się. – Usłyszała jego lodowaty ton, być może innym uczniom przebiegłby po plecach ciarki, ale Hermiona była do niego przyzwyczajona. Zmrużyła gniewnie oczy, mierzyli się nieprzychylnymi spojrzeniami jeszcze przez chwilę.

– Chciałam zapytać skąd wiedziałeś o tych smokach – powiedziała rzeczowo, nie zamierzała zdradzać mu prawdziwych powodów, dla których postanowiła go obserwować. Malfoy prychnął, nie uwierzył jej ani przez sekundę, ale postanowił zagrać w jej grę.

– Och, zapomniałem... – powiedział, ironizując. Nastolatce wcale nie podobał się jego sarkastyczny ton.

– O czym...? – zapytała ostrożnie.

– Że tylko ty w tej szkole możesz mieć jakąś wiedzę wykraczającą poza program. Święta szla.. mugolaczka, która potrzebuje udowodnić całemu światu, że jest od niego lepsza... – Chciał jeszcze coś dodać, ale przerwała mu:

– Dlaczego zawsze musisz to robić?! Zawsze mnie obrażasz, poniżasz, nawet jeśli nie ma ku temu powodów! Poza tym, gdybym nie musiała każdego dnia udowadniać ludziom twojego pokroju, że mam takie samo prawo do studiowania magii, moje życie byłoby prawdziwą sielanką! Ale nie jest! Nie jest, bo...

– Ale proszę nie krzyczeć... – powiedział, naśladując jej głos podczas uciszania pierwszorocznych na korytarzach. Wściekła się jeszcze bardziej. Draco obserwował wszystkie emocje wymalowane na jej twarzy. Zastanawiał się, dlaczego tak niewiele osób potrafiło panować nad wyrazem twarz. Mógł teraz czytać z Granger jak z otwartej księgi, znał jej słabości. Wiedział, w którą strunę uderzyć, żeby zabolało, ale powstrzymał się. Tak naprawdę nie zależało mu na sprawieniu jej bólu.

– Dla twojego dobra nie zbliżaj się do mnie, nie odzywaj i omijaj szerokim łukiem, jeśli nie stać cię nawet na najprostszą rozmowę. Jeśli wszystko musisz przekręcać w żart albo obelgę. Nie zamierzam tego znosić ani dnia dłużej.

– Przepraszam jeśli uraziłem twoje gryfońskie ego, Granger... – mruknął, śmiejąc się pod nosem. Nie mógł uwierzyć, że te kilka nieznaczących dla niego słów, potrafiło poruszyć Hermionę do żywego. Nagle oberwał zaklęciem. Spoliczkowała go widmowa ręka, która rozpłynęła się, zadając cios. Spojrzał na Granger z wyrzutem, nie sądził, że dziewczyna posłuży się magią. Nadal miała różdżkę w pogotowiu, w razie, gdyby on również chciał zaatakować, ale nawet nie przeszło mu to przez myśl. Prychnął, trochę rozzłoszczony.

– Nie wygłupiaj się, nie zamierzam z tobą walczyć Granger.

– Nie zbliżaj się do mnie Malfoy, nigdy... – powiedziała jeszcze, wolno chowając różdżkę. Odwróciła się na pięcie, a potem szybko wyszła z biblioteki. Chłopak rozmasował piekący policzek. Zaklęcie było bardzo przemyślane i bardzo subtelne. Chłopak był nim poniekąd zaskoczony. Wrócił do poszukiwań receptury, która, jak mniemał, mogłaby uratować mu życie.

Dom Salazara zwariował {slow burn}Where stories live. Discover now