Rozdział 26

8.6K 670 156
                                    


Spowiedź Draco Malfoya


– Nadal nie zamierzasz iść na kolację? – zapytała Ginny, wpadając do sypialni. Hermiona podniosła na nią wzrok znad książki.

– Nie zamierzam – odparła sucho, była zmęczona marudzeniem koleżanki. Nie miała pojęcia dlaczego jej przyjaciółce tak bardzo zależy aby pojawiła się w Wielkiej Sali. Nie podejrzewała, żeby Ginny dowiedziała się o przeprosinach Malfoya. Jednak panna Weasley przez cały dzień namawiała przyjaciółkę, aby zeszła do Wielkiej Sali w porze kolacji. Ginny westchnęła.

– Przykro mi Herm, ale nie dajesz mi wyboru. Accio różdżka Hermiony Granger! – Ginny z prędkością światła wypowiedziała zaklęcie. Hermiona aż poderwała się z łóżka.

– Ginny?! Co ty wyprawiasz? – Była zupełnie zdezorientowana. A Ginny już rzucała kolejne zaklęcia, wiążąc koleżance ręce i nogi. Hermiona ciężko opadła z powrotem na łóżko, tracąc równowagę. Nogi miała skrępowane w kostkach, a ręce za plecami. Ginny uśmiechnęła się przepraszająco.

– To dla twojego dobra – powiedziała jeszcze, ale Hermiona już zaczęła się wydzierać, wzywając pomocy. Nie miała pojęcia co się dzieje! Bez różdżki, przykuta do łóżka była bezbronna. Wrzeszczała i wrzeszczała. Ginny skrzywiła się, rzucając ostatnie zaklęcie.

– Iocatio – mruknęła niechętnie, a w ustach koleżanki pojawił się knebel, Hermiona zamilkła, szarpiąc się tylko nieporadnie. Ginny widziała, że jej współlokatorka jest wściekła.

– Przepraszam Herm, ale to naprawdę wyjdzie ci na dobre – powiedziała jeszcze panna Weasley, rzucając przyjaciółce błagalne spojrzenie. Zanim wyszła z sypialni, zostawiając Hermionę, zapieczętowała pokój zaklęciem. Teraz nikt nie mógł go opuścić bez odpowiedniego hasła. Odwróciła się przez ramię, aby posłać Hermionie jeszcze jedno przepraszające spojrzenie, a potem zamknęła drzwi. Odetchnęła, wkraczając do salonu, z sypialni Ślizgonów wyszli Blaise i Pansy.

– Koniec fazy pierwszej – mruknęła do nich Ginevra. Pansy pokiwała głową.

– Czas na fazę drugą – powiedziała czarownica, podając Zabiniemu eliksir.

*

Pansy i Draco zmierzali w stronę Wielkiej Sali. Malfoy wyglądał jakby szedł na ścięcie. Gniótł w dłoniach zapisaną kartkę, której nie chciał nikomu pokazać. Pansy nagle stanęła jak wryta tuż przed wejściem do Wielkiej Sali. Draco uniósł leniwie jedną brew.

– Na śmierć zapomniała, chodź ze mną – powiedziała zdecydowanie i szarpnęła blondyna za skraj szaty. Malfoy się nie opierał, zmierzali w stronę lochów.

– Co się dzieje Parkinson? Nie mam czasu na... – Draco oniemiał, widząc Zabiniego z Ginny Weasley. Stali pod magazynem Slughorna. Pansy puściła rękaw szaty Draco i zaraz wyrwała mu kilka jasnych włosów z czubka głowy.

– Ałć! – syknął rozeźlony blondyn. – Co wy wyprawiacie? – dodał zaraz wściekle. Blaise tylko uśmiechał się tajemniczo, Ginny była zmieszana.

– Nie mamy czasu na wyjaśnienia – rzuciła pośpiesznie Pansy, podając Zabiniemu kilka jasnych włosów. Mulat odkorkował fiolkę z eliksirem i wrzucił je do mikstury.

– Nie mam na to czasu – warknął Draco, nadal zdezorientowany. Wiedziała, że powinien być już w Wielkiej Sali. Ginny wyjęła różdżkę i rozbroiła go.

Dom Salazara zwariował {slow burn}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora