Rozdział 33 część I

8.5K 543 108
                                    




Przyjęcie urodzinowe.


Pansy Parkinson owinięta grubym szalikiem w barwach Slytherinu, marzła na głównym dziedzińcu. Niewyspana i sfrustrowana czekała na spóźnionego Pottera. Mieli odwiedzić Hogsmeade i zrobić zakupy na wyjazd do Beauxbatons. Ślizgonka miała ochotę wrócić do dormitorium i pospać jeszcze choćby przez godzinę, jednak zamiast tego marnowała sobotnie przedpołudnie na Harry'go Pottera i te niedorzeczne zakupy. W końcu Wybraniec raczył się pojawić, co Parkinson skwitowała głośnym prychnięciem i wymownym zerknięciem na zegarek. Ruszyła do głównej bramy. Oboje zastanawiali się dlaczego żaden z nauczycieli nie zjawił się, aby pilnować ich w Hogsmeade. Jednak brama została zamknięta na kłódkę, a poza tym terenu zamku strzegły przeciwzaklęcia. Teraz marzli oboje, czekając nie wiadomo na kogo.

– Może McGonagall o nas zapomniała? – odezwała się w końcu Pansy, zerkając na Harry'ego. Chłopak posłał jej spojrzenie pełne politowania.

– O mnie nie da się zapomnieć – skwitował, na co Pansy znów wywróciła oczami.

– To wyjaśnij mi dlaczego tkwimy tutaj zamiast być w połowie drogi do wioski?

– Ciężki poranek? Dzień dobry – usłyszeli za sobą dobrze im znany głos profesora Barkleya. Parkinson mimowolnie się rozpromieniła, a Harry wręcz przeciwnie - sposępniał. Nie przepadał za nauczycielem obrony.

– Dzień dobry, panie profesorze – powitała go Ślizgonka. Barkley jednym machnięciem różdżki zdjął zaczarowaną kłódkę, toteż podreptali za nim ścieżką, prowadzącą do Hogsmeade. Po drodze nauczyciel opowiadał im o swoich badaniach katakumb pod Paryżem. O pojedynku z mantikorą i wymyślnych pułapkach, z którymi przyszło mu się mierzyć. Harry'emu przywodziło to na myśl labirynt z Turnieju Trójmagicznego, jednak powstrzymał się od kpiących komentarzy. Pansy natomiast słuchała jak urzeczona, zadając Barkleyowi mnóstwo pytań. Wyraźnie łechtało to jego wybujałe ego.

W końcu dotarli do głównego placu w Hogsmeade przy którym mieściło się Miodowe Królestwo i sklep Zonka. Idąc dalej ścieżką można był dotrzeć do Pubu pod Świńskim Łbem, a także odwiedzić malutki butki z szatami na różne okazje. To właśnie magiczny krawiec był celem podróży uczniów Hogwartu. Barkley zatrzymał się przy Miodowym Królestwie.

– No cóż młodzieży. Tutaj się rozstaniemy.

– Nie idzie Pan z nami? – zdziwiła się Ślizgonka i rozejrzała nerwowo. Od incydentu w pociągu minęły prawie dwa miesiące, jednak do tej pory dziewczyna była zamknięta w bezpiecznym zamku. Teraz, gdy w końcu znalazła się między ludźmi, a nauczyciel Obrony postanowił zostawić ich samym sobie - poczuła się niepewnie. Harry widząc jej minę uśmiechnął się pod nosem. Barkley zaczął się tłumaczyć, a Harry szepnął dziewczynie na ucho:

– Ze mną będziesz bezpieczna.

Pansy tylko prychnęła pod nosem, a profesor Barkley obiecał im, że spotkają się w tym samym miejscu za trzy godziny. Odszedł boczną ścieżką, a nastolatkowie zostali sami.

– McGonagall nie będzie zadowolona, że nas zostawił – skwitował Harry.

– Chyba nie zamierzasz na niego donieść? – zapytała z niedowierzaniem Pansy. Harry tylko uśmiechnął się tajemniczo.

– No weź Potter, on jest w porządku.

– „Nie idzie Pan z nami?" – przedrzeźniał dziewczynę piskliwym głosem.

– Zamknij się bo oberwiesz.

– Nie wiem, co w nim widzisz, jest od ciebie starszy pewnie z dziesięć lat.

Dom Salazara zwariował {slow burn}Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin