Rozdział 31

8.2K 601 282
                                    


Obowiązki Prefektów Naczelnych


 Ginny odchodziła od zmysłów, krążąc po salonie dormitorium na czwartym piętrze. Blaise zrobił jej nawet drinka na uspokojenie, ale to w niczym nie pomogło. Obserwował ją z kanapy, kalkulując swoje szanse. Choć odgrywali parę, daleko im było do zakochanych. Ślizgon nie mógł pojąć, dlaczego ta uparta Weasley jeszcze nie poddała mu się całkowicie. Odfajkował już niewinny flirt, dwuznaczne kłótnie, romantyczne teksty o oczach i nic nie zadziałało! Zazwyczaj dziewczyny były jego przy "niewinnym flircie". Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, ze względu na ten cały pomysł matki Zabiniego. Ślizgon pomyślał, że musi być naprawdę zdesperowany skoro startuje do Gryfonki, w dodatku Weasley. Choć i tak udało mu się zajść dość daleko, skoro dziewczyna chciała spędzać z nim czas i pozwalała skraść sobie kilka pocałunków. Jednak Blaise'owi coś w tym wszystkim nie pasowało... Nie zachowywała się jak ktoś, kto jest zauroczony. Chłopak nadal ją obserwował, musiał przyznać, że naprawdę mu się podobała. Miała idealną sylwetkę, długie miedziano rudawe włosy, kilka uroczych piegów i to zadziorne spojrzenie, które uwielbiał w dziewczynach... A mimo wszystko nie potrafił o niej myśleć w romantyczny sposób. Ultimatum, które postawiła przed nim matka przysłaniało wszystkie zalety dziewczyny. Blaise myślał o niej w kategoriach przykrego zadania, które trzeba było wykonać pod presją czasu. Sam już nie wiedział, czy udało mu się ją uwieść, czy może ona też z nim grała w jakąś grę. Jedno było pewne - nie ufał jej. I vice versa.

Dochodziła północ, a para prefektów nadal nie pojawiła się w swoim dormitorium. Blaisowi udało się odwieść Ginny od pójścia do McGonagall, licząc, że kupi Malfoyowi trochę czasu. Nie miał pojęcia, gdzie zniknął jego przyjaciel, ale był niemal pewien, że zniknięcie Granger ma coś wspólnego z Draco. Jednak Ginny najwyraźniej nie zamierzała odpuścić, a tym bardziej czekać do rana.

– Jeśli do północy żadne z nich się nie pojawi, przysięgam, że idę prosto do dyrektorki – widziała, że Blaise chce coś wtrącić, więc szybko dodała: – I nie zatrzymasz mnie!

Ślizgon uśmiechnął się tylko pod nosem, unosząc ręce w poddańczym geście.

– Nawet bym nie próbował.

– Jeśli chcieli gdzieś zniknąć, mogli zostawić chociaż kartkę, liścik, cokolwiek! Czy ja jej bronię spotykać się z Malfoyem?!

– Oboje wiemy, że jeśli miałabyś sto procent pewności, że zniknęła z Draco, zaangażowałabyś Pottera, swoich braci, nauczycieli i pewnie połowę Ministerstwa...

– Może.

– No właśnie – skwitował Blaise, wzruszając ramionami. – Dlatego wolała ci nic nie mówić, a pewnie nie chciała cię okłamać. – Ginny westchnęła i przestała krążyć po pokoju. Usiadła Blaise'owi na kolanach i przeczesała jego krótkie włosy rękami.

– Pewnie masz rację – przyznała niechętnie. Chłopak na kilka sekund się zawiesił, zdziwiony jej swobodą i czułościami. Chwilę potem objął ją ramienia i zaczął wodzić palcami po jej plecach.

– Ty się nie martwisz?

– O Draco? Proszę cię, jeśli faktycznie są razem, nie ma takiej siły, która ich powstrzyma.

– Ale wtedy w pociągu...

– Hermiona była sama, z Draco nic jej nie będzie.

– A jeśli... – Ginny biła się z myślami, nie wiedziała, na ile może być szczera z Zabinim. Bała się, że to Malfoy był zagrożeniem, a z drugiej strony nie miał żadnego motywu, żeby atakować Hermionę. Chociaż tego Weasley nie była taka pewna, nie ufała nikomu z nich. Wszyscy zdawali się zapomnieć, że kilka miesięcy temu niektórzy spośród Ślizgonów byli tak blisko Toma Riddle'a. Spojrzała na Zabiniego, jakby widziała go po raz pierwszy, a jego dotyk przestał być przyjemny. Cały czas zastanawiała się ile okrutnych zbrodni widział jej chłopak. Za ile był odpowiedzialny... Przeszedł ją dreszcz. Wstała z jego kolan i znów zaczęła krążyć po pokoju. Wybiła północ.

Dom Salazara zwariował {slow burn}Where stories live. Discover now