Rozdział 1
Pan Meyer wchodzi do klasy, szybkim krokiem. Jego błękitne oczy, skanują wszystkich obecnych w klasie. Ukrywam uśmiech, na widok nauczyciela od angielskiego i zaglądam do książki. Shawna chichocze koło mnie, a ja z trudem powstrzymuje się od tego samego. Pan Meyer kładzie zamaszystym ruchem teczkę na biurko, a reszta klasy zamiera.
- Dzień dobry, gówniarze - mówi, pocierając swój kilkudniowy zarost. - Jesteście jednocześnie zakałą i przyszłością Ameryki, a ja jestem tu po to, by nauczyć was zachowywać się jak obywatele, a nie napalone, imbecylowate nastolatki, wiec... - skanuje czujnymi oczami całą grupę, a wszyscy się kulą - Gabriel Sallivan do tablicy.
Patrze, jak Gabe gwałtownie blednie. Jego najlepszą stroną nigdy nie był angielski. W ogóle szkoła to nie jego bajka, ale za to jest wspaniałym sportowcem. Gra w szkolnej drużynie football'a, a do tego jest kapitanem drużyny. I niezły z niego przystojniak. Mój przyjaciel rusza niepewnie do tablicy.
- Myślisz, że o co go zapyta? - szepcze Shawna.
Wzruszam ramionami, wiedząc, że z tym nauczycielem nic nie jest pewne.
- Stawiam na Umberto Eco - mówię, obserwując jak Meyer szykuje się do odpytywania.
- Frost - zakłada Shawna.
Wywracam oczami. Zawsze stawia na Frosta, choć nauczyciel rzadko go omawia. Shawna poprawia swoje afro. Jej skóra w odcieniu mlecznej czekolady kontrastuje z niebiesko-białym strojem cheerleaderskim, a brązowe oczy patrzą na Gabe'a.
- No to Gabrielu, powiedz nam dzieła i skróconą biografię Umberto Eco - rozkazuje Meyer, a ja uśmiecham się zwycięsko do Shawny.
***
- Nikki, idziesz dzisiaj na imprezę do Jasona? - pyta Gabe, jedząc sałatkę z kurczakiem. Jego niebieskie oczy patrzą błagalnie. Jest pora lunchu i wszyscy uczniowie zbierają się w stołówce. Czerwone stoliki są zatłoczone, kolejka do kafeterii monstrualnie długa, a hałas jak na koncercie Micka Jaggera. Odwracam wzrok, na wegetariańską sałatkę. Nie chce kolejny raz, odmawiać przyjaciołom wspólnego wyjścia. To nie fair. Mam prawo do zabawy, szaleństwa i wygłupów. Nagle pomarańczowa bransoletka, zaczyna mi strasznie ciążyć na nadgarstku. Za całe zło obwiniam właśnie ją, ponieważ to ona odebrała mi wolność cztery lata temu. Mam ochotę zerwać ją z mojej ręki i cisnąc w osobę, która mi to zrobiła, ale to niemożliwe. To nigdy nie będzie możliwe.
- Nie mogę, Gabe - szepczę przepraszająco.
Nadzieja w jego oczach gaśnie, jak zdmuchnięty płomień świeczki. Czuję smutek, żal i wyrzuty sumienia, ale to złość jest przeważającym uczuciem. Złość na człowieka, przez którego muszę podejmować te wszystkie trudne decyzje i ranić bliskich.
- Dlaczego? - pyta chłodno.
Kręcę głową, jakby chcąc wyrzucić te wszystkie myśli z głowy. To zawsze jest trudne. Tłumaczenie dlaczego moje życie, jest takie, a nie inne staje się męczące.
- Xander nie jadł od dawna. Muszę go nakarmić.
Chociaż Xander odebrał mi normalne życie, a raczej normalność istoty z anielską krwią, wciąż się o niego martwię. Nie jadł półtora tygodnia, a wiem, że powinien przyjść już trzy dni temu. Większa ilość przerwy pomiędzy posiłkami, jest dla niego niebezpieczna. To prawda, jest wampirem, ale także dobrą osobą. Nie skrzywdził mnie od czasu napadu, a każdy wie, że wampiry słyną z gwałtowności i raczej nie szanują ludzi.
YOU ARE READING
Bloodstream
VampireŚwiat pełen krwawych, nieokiełznanych istot. Świat pełen śmierci, przemocy i cierpienia. Świat, w którym ludzkie życie jest nic nie niewarte, a potwory, którymi straszyli nas rodzice istnieją. Świat, który stał się koszmarem. Nikki to dziewczyna, kt...