Rozdział 9

8.9K 636 72
                                    

Rozdział 9

- To co pierwsze? - pyta z uśmiechem Seth.

Obserwuję wszystkie atrakcje wesołego miasteczka, które zawitało na ten tydzień w Alexandrii. Od snu minął tydzień, który przeznaczyłam na szukanie wiadomości o moich nowych zdolnościach. Kilka godzin po przebudzeniu zaczęłam przenosić rzeczy siłą woli, a dwa dni później zaświeciłam się, jak choinka bożonarodzeniowa w czasie gry na skrzypcach. Mason stwierdził, że światło wydobywa się na skutek przyjemności, co potwierdzają skrzypce. To jedno z moich ulubionych zajęć, bo kiedy to robię, czuję się zwyczajnie zrelaksowana. Znalazłam pewną osobę, która pomoże mi zdobyć trochę więcej wiedzy o moim pochodzeniu. Mężczyzna, który ma mi pomóc również jest nefilim, który stąpa po ziemi już bardzo długo. Jestem tak podekscytowana, że ledwo jestem w stanie spać. To będzie moje pierwsze spotkanie z przedstawicielem mojego gatunku.

- Sama nie wiem - mruczę.

- Nie przejmuj się. Gdy byłem mały, musiałem zostać tak długo, aż nie spróbowałem wszystkiego. - Śmieje się, ciągnąć mnie w stronę diabelskiego młyna.

- Muszę ci coś wyznać - mówię, skubiąc nerwowo moją białą bluzkę. - Mam lęk wysokości.

Seth odwraca się gwałtownie, a spojrzenie, które mi posyła jest po prostu bezcenne.

- Jak to masz lęk wysokości? - pyta zszokowany. - Przecież jesteś aniołem.

Przewracam oczami, ale moje usta wyginają się lekko.

- Jestem nefilim. Nie aniołem. Nie mam skrzydeł, a przynajmniej nic o tym nie wiem.

- Ale to i tak jest dziwne, nie sądzisz? Powinnaś mieć jakieś cechy wrodzone, które pozwolą ci się przystosować. - Seth otacza mnie ramieniem, kiedy stajemy w kolejce. Jest to nasza druga randka, ale chłopak nie jest ani trochę nachalny. Jego gesty są delikatne, wyrażające sympatię, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. To ma być mój pierwszy związek i chcę, by wszystko szło w swoim tempie.

- Raczej mnie to nie obchodzi. Staram się żyć jak normalny człowiek. - Wzruszam ramionami. - Gdzie chodzisz do szkoły?

- Bolton, a ty?

- Serio? Ja też. - Marszczę brwi. - Jak mogłam cię nie zauważyć?

- To możliwe. Ty chodzisz do drugiej, a ja do trzeciej klasy. - Przyciąga mnie do siebie, mrucząc: - Myślałem raczej, że chodzisz do Menard.

Śmieje się, sprzedając mu kuksańca w bok.

- Bo to prywatna, katolicka szkoła? Pozory mylą.

- Chyba masz rację. Na początku sądziłem, że jesteś księżniczką z bogatego domu.

- Niby dlaczego? - obruszam się.

- Na spotkaniu miałaś na sobie kremową, zwiewną sukienkę, siedziałaś tak prosto, że przypominałaś posąg. Wyglądałaś jakbyś zaraz miała uciec, co mnie nie dziwiło, ale... Myślałem po prostu, że masz nas za marginesy społeczne, ale potem zauważyłem, że nie widzisz w nas dziwadeł, a w sobie. - Unosi rękę, by ogarnąć moje włosy z twarzy. - Ale żadne z nas nie twierdziło, że jesteś dziwna. Uważaliśmy cię za kogoś wyjątkowego. Wydawałaś mi się najpiękniejszą istotą na świecie. Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.

BloodstreamWhere stories live. Discover now