Friendzone

4.2K 239 33
                                    

Steve

Dolatywali do jednostki T.A.R.C.Z.Y. w Denver, a podróż minęła wszystkim bezproblemowo i bardzo cicho. Nikt się nie odzywał, oprócz Burtona, który czas od czasu przekazywał centrali informacje o naszej pozycji.

-Zaraz lądujemy. - oznajmił i przystąpił do lądowania. Po dziesięciu minutach wychodzili już z tej żelaznej puszki. W okół nich były zgliszcza tego co kiedyś było bazą.

-Fury jest pewny, że nie było żadnych ciał?- blondyn odezwał się jako pierwszy, a Hills mu tylko odpowiedziała potwierdzająco. - I są pewni, że tu nie wybuchły te bomby?

-Nie ma żadnych potwierdzających to dowodów. - znowu Hills. Romanoff rozglądała się razem z Burtonem. Steve wciąż był w szoku tego co zobaczył.

-Jak mamy tu cokolwiek znaleźć?!- oburzyła się rudowłosa. - Jak dla mnie powinniśmy wracać. - dodała po chwili.

-Racja i tak nic tu nie znajdziemy. - zawtórował jej Burton. Hills od początku nie paliła się, żeby tu lecieć, a Rogers w tym przypadku zadawał się nie mieć prawa głosu. Udawali się już do odrzutowca, kiedy dokładny wzrok Burtona zobaczył coś po popiołem. - zaczekajcie. Mam chyba coś. - podszedł tak i wyciągnął spod kamienia kawałek czegoś co przypominało szkło.

-To tylko szkło Burton. Chodź już. - powiedziała ze znudzeniem Natasha.

-Steve pomóż mi.- brunet odwrócił się w moją stronę. Blondyn wzruszył tylko ramionami i podszedłem do Burtona, kiedy rudowłosa wydała z siebie dźwięk nie zadowolenia. Zaczęli odkładać kamienie na bok i po chwili ich oczy ujrzały coś niesamowitego.*

Tony

Tony razem z Bruce'm wbijali skomplikowane kody przez ostatnią godzinę. Tony już chciał się poddać, bo stwierdził, że nawet posiadając przykładową moc pola Tesseractu im to nie wyjdzie, mimo, że ostatnim razem wszystko poszło po ich myśli.

-Idę po dawkę kofeiny. Też chcesz ?- brunet powiedział wstając z krzesła i się przeciągając.

-Nie dzięki.- 'Hmm... zaskakujące, a to ja zawsze myślałem, że mam bzika na punkcie pracy' pomyślał i wyszedł.

Udał się w stronę jedynego pokoju w którym można było coś zjeść (tak superbohaterowie też muszą! Zwłaszcza Thor!), a pro po Thora. Właśnie pożerał prawdopodobnie kolejny kilogram naleśników z dżemem truskawkowym. Tony nastawił sobie kawę, nie zaszczycając boga nawet zwykłem "cześć, co tam? Jak się czujesz z informacją, że twój zmarły braciszek, właśnie po raz kolejny chce zapanować nad światem?" mimo, że byłoby to bardzo w stylu milionera, to się powstrzymał. Długowłosy na szczęście też się nie odzywał, bo był za bardzo pochłonięty przez naleśniki i myśli, ale nie o nim.

Tony również pogrążył się w myślach. Chciał się uwolnić od tego całego bajzlu z Tesseract'em i Loki'm mimo, że siedzi w nim dopiero od jakiejś godziny, może trochę więcej. Zaczął myśleć o Steve. O ich pierwszym spotkaniu, podczas to po raz pierwszy pokonali Loki'ego. O ich wspólnych wypadach do barów. O ich tej dziecinnej nienawiści, która gościła na początku. Nienawiści, która przerodziła się w coś tak pięknego jak przyjaźń. 'Chwila! To, to ! My żyjemy w Friendzone! Chwila przecież to nie najlepiej. ' Tony w końcu posmutniał jeszcze bardziej usłyszał sygnał gotowej kawy, wziął ją i ruszył w stronę pomieszczenia, gdzie pracował razem z Bruce'm. Doszedł do wniosku, że nie będzie sobie życia utrudniać jeszcze bardziej przez Rogersa i spróbuje chociaż chwilowo zapomnieć o jego idealnej klacie, perfekcyjnych włosach i oczach, które pochłonęły ocean.

Oczywiście, nie wyszło.

C.D.N.

Hejo, elo 320 ... czy jakoś tak. Anyway, tak wiem, wiem rozdział miał być we wtorek, ale chyba raczej się nie gniewacie ^^ Yhh.. ale zaraz się pogniewacie...

JUTRO ROZDZIAŁU NIE MA!!

Na milion procent, bo nie ma mnie w domu. Nie wiem jak z środą, ale wątpię, bo będę pewnie ślęczeć nad książkami, bo w czwartek mam dzień jak z koszmaru... Właśnie czwartek... zobaczę jak się wyrobię, ale postaram się^^

Nie zapominajcie inne opowiadanie, nie chce go zaniedbać bla, bla, bla...

Nie gniewajcie się za bardzo

xxx

Stony - Jak to się zaczeło?Where stories live. Discover now