Złapany

2.4K 183 24
                                    

Antony

Czyli tak... od paru dni mam obstawę, zakaz korzystania z urządzeń elektrycznych i wychodzenia z jednostki, a najlepiej pozostanie w swoim pokoju... O CO TU DO JASNEJ CHOLERY CHODZI?!?!

Nikt nie chce mi nic powiedzieć, a ja czuję się bezradny... te dryblasy chodzą za mną wszędzie... dosłownie nawet do łazienki i stoją przed drzwiami... katastrofa. zaczynam się czuć jak więzień... jeszcze jak starałem się porozmawiać z kimkolwiek to mnie zbywali i mówili, że mają dużo pracy. Nie mam pomysłu o co może tu chodzić, ale mam też zakaz wstępu do laboratorium tego Tony'ego, którego de fakto nie widziałem jeszcze ani razu od kiedy tu jestem, a z tego co się orientuje należy do Avengers. Wszystko to jest dziwne... Akurat poszedłem w stronę "kuchni" o ile można to tak nazwać, jak wszyscy pobiegli w jednym kierunku, w sensie wszyscy Avengers...

Raczej nie jest mi dane dowiedzieć się o co chodzi, więc po prostu to zostawiłem i poszedłem w zamierzonym celu.


Przez kolejne godziny zastanawiałem się czego oni ode mnie oczekują i po co przenieśli mnie na jakiś statek powietrzny, czy cokolwiek to jest. O tyle dobrze, że czuję się jakbym był na ziemi, tylko nie mogę wyjść na trawnik i zamiast drzew za oknem widzę chmury... z czasem idzie się przyzwyczaić.

w końcu Avengers wrócili i wszyscy byli poobijani i mieli ze sobą wysokiego mężczyznę o czarnych włosach, który przechodząc obok mnie zmierzył mnie przebiegłym spojrzeniem, na co się wzdrygnąłem.

-Czyli się zorientowaliście? - zapytał głębokim głosem z lekką chrypką. Obok mnie zatrzymał się Thor, Steve i Natasha, a reszta poszła dalej i niektórzy poszli za mężczyzną, a inni w drugą stronę.

-O co mu chodziło? - zapytałem wciąż czując się nie komfortowo przez wzrok Loki'ego.

-To nic takiego... - powiedział szybko Steve wyprzedzając Thor'a, który teraz miał zdziwioną minę.

-Chwila... czy to nie jest Loki? - zapytałem przypominając sobie bitwę w Nowym jorku.

-Tak. To to brat Thor'a, Loki. - powiedziała Natasha.

-Adoptowany. - dodał bóg i poszedł w swoją stronę. Przez chwilę patrzyłem jeszcze w jego stronę, żeby następnie odwrócić się do Steve'a.

-Czemu Ci nie wierzę? - zapytałem niby prostym, wypranym z emocji głosem, ale tak naprawdę w środku zżerała mnie ciekawość. Westchnął tylko na to i powiedział.

-Ty nigdy w nic nie wierzysz chyba. - potem sobie poszedł. Tak po prostu sobie poszedł! Gdyby nie był wielkim Kapitanem Ameryką przywaliłbym mu... i to mocno. Natasha wzruszyła ramionami i też sobie poszła, a moja obstawa oczywiście wciąż tam stała nie odstępując mnie na krok... ale ja mam ich wszystkich dość...

poszedłem do pokoju i zacząłem spędzać czas tak jak przez ostatnie dni... gapiąc się w sufit.

C.D.N.

Wiem... nudno, krótko i wgl... może to jest spowodowane moim zjebanym humorem dzisiaj, ale chciałam coś napisać, a nie miałam pomysłu na One Shota, więc powstało to.Od początku planowałam, że nie będzie dokładnego, (albo w ogóle go nie będzie) opisu łapania Loki'ego, bo to by było chyba dla mnie za dużo... więc taki rozdział chyba byłby nudny nawet bez zrytego humoru, ale co ja tam się znam...

xxx

Stony - Jak to się zaczeło?Where stories live. Discover now