Rozpacz

2.4K 171 28
                                    

Steve

Musiałem zasnąć jak płakałem, bo wstałem w swoich ubraniach skulony na sofie z jeszcze zaschniętymi łzami na policzkach. Spojrzałem na zegarek... 12:32... późno i to bardzo... ale i tak wiedziałem, że nie wydarzyło się nic ciekawego, bo zapewne Fury nie da mi żadnych nowych akcji o ile sytuacja na prawdę nie będzie tego wymagała, bo dopiero co świętowaliśmy "zwycięstwo" nad Loki'm... właściwie to dobrze, że spałem, bo zapewne myślałbym nad Tony'm i Anastazją i jakoś to nie brzmi zachęcająco w mojej głowie, innymi słowy wcale nie żałowałem, że wstałem późno... chyba pierwszy raz od kiedy pamiętam.

W drugiej kolejności odblokowałem telefon, a na jego ekranie pojawiło się wiele powiadomień o nie odebranych telefonach, nieodsłuchanych wiadomościach zostawionych na mojej poczcie głosowej i jeszcze większej ilości nie odczytanych SMS-ów. Przejrzałem szybko od kogo ich tyle dostałem i okazało się, że większość, może z wyjątkiem paru, były od Tony'ego... Jak to zobaczyłem przypomniałem sobie wczorajszą imprezę z której wyszedłem i uśmiech na ustach bruneta, kiedy stał obok drobnej blondynki. Od razu zablokowałem telefon nawet nie czytając wiadomości, nie odsłuchując kolejnych i nie kłopocząc się z oddzwanianiem. Włożyłem telefon do szafki i wyszedłem z pokoju zabierając świeże ubrania.

Postanowiłem, że się odświeżę, zjem coś i pójdę na moją siłownię. Tak też robiłem i w tej chwili nawalam w worek treningowy, jakby był jakimś nie wiadomo czym i nie wiadomo co złego zrobił... a przecież niczym nie zawinił...prawda? Walnąłem mocniej i kolejny worek wyleciał parę metrów dalej psując się. Westchnąłem podnosząc pokrzywdzoną rzecz i rzuciłem na stertę już popsutych przedmiotów. Potem podszedłem do nowych, nienaruszonych worków i założyłem jeden z nich na hak wystający z sufitu. Ponownie zacząłem nawalać w worek... i tak w kółko i w kółko, aż nie usłyszałem za sobą głosu.

-No no no... co za widoczki... - powiedział przebiegle. - Na worek masz czas... a ode mnie nawet nie raczysz odebrać? To jest wręcz smutne... przecież jesteśmy... przyjaciółmi. - rozpoznałem głos. Należał to Tony'ego. Wszystko powiedział zadziornie... dopóki nie doszedł do ostatnich słów, ale postanowiłem to olać, tak samo jak bruneta, więc po prostu dalej zacząłem nawalać w worek z każdym kolejnym uderzeniem z większą irytacją i siłą, aż w końcu się rozpadł. Powtórzyłem czynność z zakładaniem worka starając się nie patrzeć w stronę pewnie zirytowanego Tony'ego... jednak nie wyszło mi to i kątem oka zerknąłem na niego widząc jak opiera się o drzwi zrezygnowany...ale nie wyglądało to na to, że ma zamiar stąd wyjść. Westchnąłem i znowu zacząłem nawalać przedmiot przede mną. W końcu usłyszałem kroki i mając nadzieję, że milioner sobie poszedł odwróciłem się... co się okazało złym pomysłem...

C.D.N.

Hejka^^ Jak tam u was wakacje? U mnie jeszcze ich nie ma, a ja dzisiaj robiłam eksperymenty z fizyki i chemii!! JEJ!! Innymi słowy jak masz zły dzień to się pociesz tym, że ja miałam gorszy... i jeszcze czekałam przed drzwiami w deszczu na rodziców, bo ich nie było, a "mądra" Karolcia zapomniała kluczy!! Brawa dla mnie!! Dobra... koniec narzekania i teraz

UWAGA !!!

1! Wiem... miał być rozdział w poniedziałek i przepraszam, a szczególnie EbiKiti...

2! Na koniec chcę zrobić maraton. (czyt. od następnego rozdziału dostajecie ilość gwiazdek do wbicia i jak tylko limit się pojawia wstawiam rozdział i tak, dopóki nie umęczymy tego opowiadania do prologu!! (mam nadzieję, że do środy najpóźniej, bo wyjeżdżam i mogę nie mieć neta XD)) Ilość gwiazdek oczywiście po każdym kolejnym rozdziale będzie większa, ale nie wyjdę poza granice 20 gwiazdek tak myślę XD

Z maratonem startujemy tylko jak wrócę ze szkoły w piątek, czyli pomiędzy 12:00-14:00 !!

Jeden dzień po zakończeniu maratonu pojawi się podsumowanie i tym też zakończymy tą książkę ^^ Piszcie jak podoba wam się pomysł z maratonem na koniec i no...

xxx

Stony - Jak to się zaczeło?Where stories live. Discover now