Aurora ujrzała ciemność. I nigdy w życiu nie była szczęśliwsza, gdy zrozumiała, że ta ciemność to tylko zasłony od łóżka. Dziewczyna sięgnęła po swoją różdżkę i natychmiast wpuściła do siebie światło.
To był tylko sen.
Aurora oddychała ciężko, zauważając, że bardzo się spociła. To był tylko sen, a jednak czuła się, jakby ktoś naprwadę dźgnął ją w pierś. Cieszyła się, że nie chodziła na wróżbiarstwo, bo naprawdę nie chciała wiedzieć, co te mary oznaczały.
Przez dwa dni, które zostały do Bożego Narodzenia, Bellatrix pojawiała się we dworze znikąd i zamykała się na długie godziny z Aurorą w jadalni, ćwicząc ją w pojedynkach. Choć za pierwszym razem Śmierciożerczyni zajęło mniej niż kilkanaście sekund, by ją rozbroić, dziewczyna polepszała się z każdą próbą, wiedząc, że unikanie tamtych zaklęć to nie były żarty. Tamte ćwiczenia wykańczały Aurorę, ale z drugiej strony ją cieszyły - wiedziała, że jeśli pewnego dnia uda jej się rozbroić Bellatrix, to będzie mogła pojedynkować się z każdym.
- No, będą z ciebie ludzie - powiedziała Śmierciożerczyni o trzeciej nad ranem, zaledwie kilka godzin przed świątecznym porankiem. Wykończona Auora z ulgą opadła na krzesło, czując, że pada z nóg.
- Snape'owi nie ufam, ale on przynajmniej też się przyda. Nauczy cię oklumencji... - kontynuowała Bellatrix, zbliżając się do wyjścia. - Na dziś starczy - dodała i, jak gdyby nigdy nic, deportowała się.
Aurora z radością, ale i trudnością wspięła się po schodach na piętro, po czym weszła do łazienki najbliższej jej pokoju, gdzie sądziła, że zaśnie. Czuła każdy mięsień w swoim ciele, szczególnie te w prawej ręce, którą stale musiała się bronić. Po prędkim umyciu się natychmiast rzuciła się do łóżka, ponieważ Draco już spał - a przynajmniej tak sądziła. Nie miała pojęcia, że nasłuchiwał i czekał, aż wróci do siebie, wciąż bojąc się o to, co mogła zrobić jej jego ciotka.
Aurora oddała swoje prezenty dla Draco i Narcyzy Cefeuszowi już wcześniej, bo to on miał za zadanie umieścić je w pokojach. Kiedy rano odciągęła zasłony łóżka na bok, ze zdziwieniem zauważyła, że na jego końcu leżały dla niej cztery prezenty. Dziewczyna podrapała się po brodzie, w głowie robiąc szybki rachunek: jeden od Draco, jeden od Narcyzy, jeden od rodziców... Kto dał jej ostatni?
Przeczołgawszy się po łóżku, sięgnęła po najbliszy podarunek - był od rodziców. Nie przeraziło jej to, bo jej rodzice wciąż nie wiedzieli, gdzie była, za to sowa z łatwością ją znalazła. Prezent był owinięty w jasnoniebieski papier i złotą wstążkę. Aurora zaczęła go odpakowywać, gdy usłyszała pukanie do drzwi - wtedy natychmiast rzuciła się po swoją różdżkę, by chociaż poprawić włosy, po czym zawołała:
- Wejść!
To był Draco, dawno przebudzony, umyty i ubrany w ciemną koszulę, marynarkę oraz spodnie.
- Czy ty wiesz, która jest godzina? - zapytał, zakładając ręce i opierając się o framugę.
- No miło, ciebie też dobrze widzieć - odparła Aurora z sarkazmem, przewracając oczami. - Gdybyś nie zauważył, twoja ciotka mnie wczoraj wykończyła.
Draco doskonale o tym wiedział i nie miał kontrargumentu, więc po prostu podszedł bliżej, po czym usiadł obok dziewczyny na łóżku.
- A teraz o co chodzi z tym zegarkiem? - zapytał, wskazując na swój nadgarstek. Tam Aurora zauważyłam zegarek, który mu podarowała, co wywołało uśmiech na jej twarzy.
- Draco, to nie jest zwykły zegarek - odparła stanowczo, złapała jego rękę i zaczęła objaśniać. - Nie pokazuje po prostu godziny. Widzisz tę czerwoną kropkę tutaj? To ty. Ta zielona to ja, a ta to twoja mama. Niebieska kropka to Cefeusz. Ten zegarek pokazuje ludzi i inne stworzenia wokół ciebie, zasięg około stu stóp.
CZYTASZ
Unplanned Liars • Draco Malfoy
FanfictionIncludes both English and Polish versions. Zawiera zarówno angielską, jak i polską wersję. • Aurora Mullen is a pure-blood witch from Slytherin who is about to start her sixth year at Hogwarts. It would be another boring year at school if...