79. Mamy remis, Potter

10.2K 1.1K 307
                                    

Aurora zdała sobie sprawę, że nie mogła wrócić do Wielkiej Sali. Wszyscy patrzyliby na nią podejrzliwie i byliby gotowi zaatakować ją w każdej chwili, spodziewając się, że zaatakuje ich za plecami.

Ale była jedna grupa ludzi, która mogła jej zaufać.

Puchoni.

Aurora dołączyła do nich, a oni nawet nie zauważyli srebrnego węża na jej szacie. Szli do szklarni, by wziąć mandragory i inne rośliny, które mogłyby unieszkodliwiać Śmierciożerców. Co zaskakujące, dziewczyna zobaczyła wśród nich Neville'a Longbottoma, który był przecież Gryfonem, i trochę się zdenerwowała. Miała nadzieję, że jej nie zauważy, bo on miał powody, żeby jej nie ufać. Schowała się więc za szczególnie wysokim Puchonem, gdy wszyscy z nich przechodzili z mandragorami. Nagle spotkali na swojej drodze samego Harry'ego, a wtedy Aurora naprawdę starała się ukryć swoją twarz.

- Mandragory! - zawołał Longbottom, zobaczywszy go. - Przerzucimy je przez mury - nie spodoba im się!

Sekundy później, Potter mimo wszystko zauważył Ślizgonkę i uniósł brwi, ale na szczęście zniknął równie szybko, co się pojawił. Hagrid i jego pies podążali tuż za nim.

Po około pół godzinie cała grupa uwinęła się z mandragorami, a wtedy Aurora zdecydowała się pójść poszukać Draco. Wyjęła naszyjnik i położyła węża na dłoni, po czym prędko zaczęła podążać za jego wskazaniami. Minęła po drodze starszą kobietę ze zniszczonym przez mole kapeluszem. Zatrzymała ona Aurorę i zapytała:

- Widziałaś Neville'a, Neville'a Longbottoma, moja droga?

Zaskoczyła ją, lecz blondynka powiedziała jej, by poszła przez korytarz po jej prawej, ten, który sama właśnie opuściła. Kobieta, która była babcią Neville'a, podziękowała jej i odeszła. Aurora nawet nie odprowadziła jej wzrokiem, ponieważ  zorientowała się, że była na szóstym piętrze. Pomyślała wtedy, że to był prawdopodobnie jej ostatni tak spokojny i bezpieczny spacer po tamtych korytarzach. Już chciała wejść po schodach prowadzących na siódme piętro, gdy zobaczyła Draco stojącego na ich szczycie.

- Aurora... - powiedział w szoku, a dziewczyna zauważyła stojących tuż za nim Crabbe'a i Goyle'a.

Draco zbiegł po schodach i przyciągnął ją do uścisku. Nie widział jej tylko kilkadziesiąt minut, ale już wtedy wiedział, że więcej się z nią nie rozdzieli.

- Och, bo zwymiotuję. Rusz się, Draco! On już jest w środku! - krzyknął Crabbe, który zaraz zniknął Aurorze z pola widzenia.

- Aurora, chodź ze mną - wydyszał Draco, łapiąc ją za rękę.

- Dokąd idziemy?

- Pokój Życzeń.

I bez zbędnych słów wbiegli na siódme piętro. Chłopakowi zajęło mniej niż trzy sekundy, by sprawić, żeby ukryte drzwi się pojawiły.

- Chodź - powiedział Draco, popędzając swoją dziewczynę, by weszła do środka, a za nimi ruszyli Crabbe i Goyle.

- Co robimy? - szepnęła do niego.

Draco ostrożnie spojrzał za siebie, a następnie szepnął najciszej jak umiał:

- Prawdopodobnie znowu ratujemy Pottera.

Nie miała czasu zadać mu więcej pytań, gdy ręka w rękę przedzierali się przez labirynt obiektów wszelkiego rodzaju. Książki, różne typy mebli, statuy, wazy, było tam po prostu wszystko, tak jak Aurora to zapamiętała z zeszłego roku.

Nagle usłyszeli głosy. Granger. Weasley. Potter. Wtedy Aurora zrozumiała - to był plan Crabbe'a, by tam przyjść i ich wykończyć.

Skręcili chyba enty raz i oto był: Potter, sięgający po diadem wysadzany niebieskimi kamieniami, porzucony na kamiennym popiersiu.

Unplanned Liars • Draco MalfoyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora