#16

530 34 0
                                    

Wstałam.
Wzięłam go za reke i zaczelam ciagnąć do pałacu.
-Bella!! Ale jak?! Gdzie idziemy?!
-Wyjaśnić te pojebana gre!!- byłam zdenerwowana i zawiedziona.
Zawiedziona na kim?
Na wszystkich.

Podeszłam z nim pod drzwi o pałacu i uderzylam w nie noga.
Wyleciały z zawiasow i uderzyły z hukiem o ziemie.
Weszłam do srodka z Henrym a on tylko rozglądał sie zaniepokojony.
Wszedzie było cicho.
Nikogo nie widziałam.
Puściłam go a sama wyszłam na sam środek sali.
Rozglądałam sie.
Poczułam mrowienie.
Obejrzałam sie szybko na Henrego.
Stał za nim kamerdyner i przy kładal mu nóż do gardła.
Zrobiłam krok.
-Nie zblizaj sie.- patrzył na mnie złowrogo.
Zacisnelam pięści i zeby.
Oddychalam gleboko.
-Zostaw go.- zabijalam go wzrokiem ale nie chciałam nic robic bo przeciez Henry na mnie patrzy.
-Wydaje mi sie, ze to Wasz wspólny koniec.
Serce mi zabiło a Henry patrzył na mnie przerazony.
Sama tez byłam przerazona.
W oczach mi sie zebrały łzy. Poczułam jak jedna spływa mi po policzki.
Dotknęlam ja drżącą reka.
Spojrzlam na mokry palec.
Zaciągnęłam pięści i wytarlam łzy.
-ZOSTAW GO!!- slychac było w moim głosie rozpacz.
Kamerdyner uśmiechnął sie i przycisnal nóż do jego gardła bardziej.
Henry zadusił w sobie krzyk a po jego szyi spłynęła strozka krwi.
Uspokoilam sie.
Zbledlam... zrobiło mi sie niedobrze.
W tym czasie podbiegli do mne żołnierze i przyłożyli strzelby do szyi z każdej strony.
-Henry...- spojrzał na mnie zrospaczony. Patrzyłam mu w oczy a on otworzył swoje szeroko.
W jednej chwili żołnierze leżeli na ziemi pocwiartowani a ja Ukrylam sie gdzies w zamku.
Moje oczy płonęly a na ustach widniał ogromny usmiech.
Stanęłam za Sebastianem.
Ten zdarzył tylko spojrzeć na mnie przez ramie a ja przebiłam mu glowe włócznia.
Oddychalam ciezko. Przybiłam go do sciany i wzielam Henrego za reke. Uciekałam z nim ile sił w nogach.
Poczulam jak cos mnie trafiło w glowe.
Usłyszałam stłumiony krzyk Henrego i uderzylam o ziemie.

Nigdy nie znalazłam Henrego... bo on tego nie chciał.

Biegłam do zamku.
Wbieglam do srodka. Pobiegłam do pokoju Alis.
Siedziała na lozku i płakała.
Podeszłam do niej.
-Alis? Co sie stało?
Obrocila sie do mnie.
Patrzyła na mnie przerazona.
-Robaczku... ten swiat nie ma władcy... wszyscy umierają.
Nie wiedzialm co powiedziec. Patrzyła na mnie ciepło...
Podbiegam i ja przytuliłam.
-Nie jestem gotowa... nie umiem władać!- wybuchlam płaczem.
Wtulilam sie w nia.
-Bello... zawsze chcialas byc wolna... wiec badz wolna. Uciekaj stad. Ja sie zajme królestwem.
Popatrzyłam na nia z nadzieja.
Alis uśmiechnęła sie szeroko.
-Alis...- usciskalam ja mocno- Dziekuje!!
Wyjęłam sztylet.
Pożegnałem sie z nia.
Wzielam zamach i rozcięłam przestrzeń.
Alis podbiegła do mnie i zdjęła z szyi wisorek.
Zawiesiła mi go i ucalowala w czoło.
Przytuliłam ja i wskoczylam w dziure.
Wylądowałam w uroczym miasteczku.

Tydzien potem miałam dom, szkole i współlokatora.
Dalej wiecie co było.

Sprawiedliwość||KuroshitsujiWhere stories live. Discover now