Rozdział 1

432 54 27
                                    

*Steve*

Jak zwykle wstał o świcie, udał się do łazienki, wziął prysznic i umył zęby, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Na jego grzywce nadal był siwy włos, ale już się tym nie przejmował. Przecież każdego to czeka, a on i tak zaczął siwieć o kilkadziesiąt lat za późno. Ubrał swój zwykły strój do biegania, czyli dresowe spodnie i biały podkoszulek. Poszedł do kuchni, gdzie zrobił sobie i Sharon śniadanie i kawę. Zapewne jeszcze spała, zwykle wstawała później od niego. Zjadł, wziął butelkę wody i wyszedł z mieszkania, żeby pójść do parku pobiegać jak co rano. Gdy dotarł na miejsce zaczął ćwiczenia na rozgrzewkę. Park był pusty o tej porze, nie licząc ptaków dających poranny koncert. Po wykonaniu kilku ćwiczeń zaczął biegać, na początku truchtem. Ucieszył się na widok Bucky'ego, biegnącego z przeciwnego kierunku.

- Cześć, Buck - uśmiechnął się, zatrzymując się. Ale Bucky nie odpowiedział, tylko gapił się na jego grzywkę, jakby go zamurowało.

*Bucky*

Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Steve miał siwy włos. A to oznaczało, że jego przypuszczenia się sprawdziły.

- Zacząłeś siwieć - powiedział w końcu.

- Każdego kiedyś to czeka - powiedział, wzruszając ramionami.

- Ciebie to nie niepokoi? - zapytał. Jak Steve może mówić o tym z taką beztroską?

- Dlaczego miałoby mnie to niepokoić? Nie jestem z tych, którzy załamują się nad pierwszym siwym włosem. A mój i tak jest bardzo spóźniony - odpowiedział.

- Steve, jesteś superżołnierzem, starzejesz się wolniej od zwykłych ludzi, a raczej starzałeś. Poza tym biologicznie masz trzydzieści lat. W takim wieku się nie siwieje - zauważył.

- Niektórzy siwieją wcześniej niż większość ludzi - stwierdził.

- Czy ty jesteś ślepy? - zapytał, z trudem powstrzymując zdenerwowanie. - Nie widzisz, że coś jest nie tak? 

- Niby co jest nie tak? - zapytał.

- Odkąd Sharon się do ciebie wprowadziła, zacząłeś tracić kondycję, a teraz zacząłeś siwieć - zauważył. - Ktoś musi ci coś robić, podawać coś, co działa na serum superżołnierza, a kto poza Carter ma możliwość regularnego dodawania ci czegoś do jedzenia lub picia?

- Sharon nigdy by czegoś takiego nie zrobiła - powiedział stanowczo. - Porzuciła T.A.R.C.Z.Ę, żeby mi pomóc. Mieszkając ze mną i pomagając mi ukrywać się przed rządem, ryzykuje wszystko, co osiągnęła.

- Steve, ja nie mówię, że ona robi to z własnej woli - westchnął. - Może ktoś ją do tego zmusza, szantażuje? Musimy się tego dowiedzieć nim będzie za późno.

- Buck, to miłe że się o mnie martwisz, ale nie trzeba. Nie popełniaj mojego błędu. Ja sam za bardzo martwiłem się o ciebie, poddawałem się emocjom, nie myślałem rozsądnie - powiedział, patrząc mu w oczy. - Wiesz jak to się skończyło.

Zacisnął usta w w wąską linię. Rogers zawsze był uparty. Spodziewał się, że nie będzie chciał przyjąć do wiadomości zdrady Sharon, ale żeby całkiem ignorować podejrzane sygnały i oskarżać go o nadopiekuńczość?

Otwórz oczy, Kapitanie✔S.R.Where stories live. Discover now