Rozdział 20

297 34 6
                                    

*Bucky*

Zmierzali pod adres, pod którym namierzyli Dymitra Petrova. Miał nadzieję, że Rosjanin nie zdążył zmienić miejsca pobytu. Nie odzywali się do siebie przez całą drogę ani nawet wtedy, gdy wysiedli z samochodu. Tony nacisnął przycisk na zegarku i jego dłoń pokryła się rękawicą.

- Pamiętaj, że bierzemy go żywcem, Buck - powiedział.

- A czy ja coś mówiłem, że chcę go zabić? - zapytał, przebijając szybę drzwi metalową pięścią i otwierając je od środka.

- Nie, ale sprawiasz takie wrażenie. Na przykład teraz, nie musiałeś rozwalać tych drzwi. Mogłem zhakować domofon - zauważył.

- Na pewno nie zamierzam obchodzić się z nim łagodnie. On dał Carter pieniądze na aborcję mojego chrześniaka albo mojej chrześniaczki - powiedział, wchodząc do środka.

Stark tylko pokręcił głową i wszedł za nim, trzymając dłoń w rękawicy w gotowości do ataku. Dotarli do właściwych drzwi i wyważył je repulsorem tak, że upadły z hukiem na ziemię. Weszli do mieszkania, na przeciwko nich stanął mężczyzna w średnim wieku.

- No, no, kogo mu ty mamy? Zimowy Żołnierz i Iron-Man? - zapytał, z wyraźnym rosyjskim akcentem. - Zadziwiające, że współpracujesz z mordercą rodziców, Stark.

Tony już chciał strzelić w Petrova, ale Barnes go ubiegł. Rzucił się na Rosjanina, pchnął go na ziemię i zacisnął metalową pięść na jego szyi.

- Bucky, przestań! Nie możesz go teraz zabić, potrzebujemy go żywego! - Krzyk Starka dobiegł go jakby z oddali. Poczuł jak złapał go za ramiona, żeby odciągnąć go od agenta Hydry.

- On musi ponieść karę - wysyczał, jednak puścił szyję Petrova, który natychmiast złapał gwałtownie oddech.

- I poniesie, ale jeszcze nie teraz - zapewnił go. - Przytrzymaj go tak, żeby nie mógł wstać, ale nie duś go.

Przygwoździł Rosjanina do ziemi, siadając mu na biodrach. Zacisnął metalową pięść na jego koszulce. Tony klęknął obok tak, że Petrov mógł patrzeć mu w oczy. Miał nadzieję, że szybko zakończy przesłuchanie, bo nie wiedział jak długo da radę powstrzymywać nawyki Zimowego Żołnierza.

*Tony*

Wiedział że musi się pośpieszyć. Bucky znowu może poddać się przyzwyczajeniom i zacząć dusić Petrova. Pochylił się nad mężczyzną tak nisko, że był zmuszony patrzeć mu w oczy.

- Wiemy, że Sharon Carter płaci ci co miesiąc sto dolarów. Odkąd wyszła ze szpitala po aborcji i pobiciu - powiedział. - Ona poprosiła cię o pożyczkę na usunięcie ciąży, czy sam jej to zaproponowałeś? - zapytał.

- Sama poprosiła. Na początku nie chciałem jej dać tych pieniędzy, bo znam jej obecną sytuację finansową, ale obiecała że co miesiąc będzie płacić mi stówę ze swojego zasiłku, aż spłaci dług. Dokładnie sto tysięcy. Dużo jej jeszcze zostało do spłacenia - powiedział.

- A jeśli nie spłaci? - zapytał. - Albo spóźni się z ratą?

- Wtedy spotka ją kara - powiedział.

- Jaka? - zapytał.

- Na przykład każę moim ludziom odciąć jej wszystkie palce. Zależy co mi przyjdzie do głowy. - Wzruszył ramionami.

Otwórz oczy, Kapitanie✔S.R.Where stories live. Discover now